Poznym popoludniem wracam do karczmy, wchodze i podchodze do karczmarza: macie schodzona krew? zasmial sie poprosze szklanke jakiegos soku i informacje na temat kierunku w ktorym ta banda rudziecow poszla
po uzyskania satysfakcjonujacych informacji kladzie monete na stol i wychodzi na zewnatrz, czuje sie dosc slabo to tez nie bedzie sie wysilal pozdrozojac pieszo, idzie za karczme, dopilnowal by nikogo nei bylo wokol i zamienia sie w istote bardziej lotna anizeli psotac ludzka i wyrusza w poszukiwaniu ekipy w andzieji, ze zostawia mu cos zywego |