- No, panowie Lachy. - Powiedział Michicz do towarzyszy wodząc jednocześnie lufą pistoletu po gromadzących się przeciwnikach gotów wypalić w pierwszego, który broń podniesie. - Czas na nas. Oni z pierwszego strachu już się otrzęśli. Wracać nam trzeba i to na skrzydłach wiatru!
Euforia walki gasła już w nim powoli i rozsądek wracał. Jako doświadczony żołnierz potrafił zapamiętać się w walce, ale gdy tylko chwila wytchnienia przychodziła wytrawnie sytuację ocenić umiał. - Nie wiem jedynie kto zacz, co tu pędzi i hippicznymi umiejętnościami się chwali. Wróg to czy przyjaciel? |