Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2007, 21:30   #18
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Beriand, Tribian, Khelgar

Wyszliście z pokoju. Długi korytarz i wiele par drzwi po jego bokach, jak również gromkie śmiechy i ogólny hałas dochodzący gdzieś z dołu potwierdziły wasze przypuszczenia (a także to co powiedziała Alishia) że jesteście w karczmie.

Chcieliście sprawdzić w którym dokładnie mieście jesteście, bo jak dotąd to wiedzieliście tylko że jesteście w Dolinie Lodowego Wichru, jednak kiedy szliście to zobaczyliście że w niektórych drzwiach są klucze. Pięć kluczy, w pięciu drzwiach, a na każdym z nich wypisane imię kogoś z was.

Nie omieszkaliście sprawdzić waszych pokoi. Okazało się, że wszystkie są identyczne: łóżko przy ścianie, szafa na przeciw niego, mała komoda z lustrem i miską z wodą. Spojrzawszy za okno stwierdziliście, że już jest noc.
Jednak był jeden mały szczegół który odróżniał wszystkie pokoje. Na każdym z łóżek była mała szkatułka różnych kolorów: Beriand - niebieska ; Tribian - zielona ; Khelgar - brązowa.
Ponadto na wszystkich szkatułkach były małe karteczki z napisem:
Cytat:
Prezent na dobry początek przyjaźni, która dopiero nastąpi.
Khedgar
Przez chwilę zastanawialiście się co to jest, lub kim jest ten Khedgar, lecz postanowiliście zejść na dół karczmy zostawiwszy pierw zbroje i bron w pokoju (jeśli nie to pisać).

Na dole, jak się już domyśliliście, było pełno ludzi, a piwo, śmiechy, opowieści i pieśni były w bardzo powszechnym obiegu. Starając się ogarnąć całą salę wzrokiem oceniliście ilość ludzi na mniej więcej czterdziestu nie licząc krzątających się kelnerek i barmana za ladą, który na zmianę lał piwo i wycierał brudne kufle.
Eksplozja śmiechu następowała dosłownie co chwilę z różnych stron, a pod jedną ze ścian, na małym podeście, grało radośnie kilku ludzi głównie na fletach.

Mówiąc krótko - wszystkim było wesoło.

Loona, Karris

Zauważyliście, że na ten pokój też działał jakiś dziwny czar, bowiem kiedy trzech towarzyszy wychodziło z pokoju słyszeliście jakiś hałas jakby z karczmy, lecz kiedy tylko drzwi się zamknęły, w pokoju nastała głęboka cisza.

Jedynie ogień w kominku trzaskał wesoło.

Loona stała i patrzyła się na drzwi. Podświadomie czuła że ktoś wejdzie i powie jej że to żart.
Że to wszystko jest żartem, nie tylko to "porwanie", lecz także problem jej przyjaciela. Jak to się w ogóle mogło stać, że ktoś ukradł Miltragesowi jego duszę? Jak mogła ją odnaleźć?
Te pytania dręczyły ją cały czas, od świtu do nocy odkąd dowiedziała się o tragedii swojego najdroższego przyjaciela.
Zapatrzyła się w ogień, przed którym usiadł Karris. Często to robiła i za każdym razem widziała to samo - twarz Miltragesa.
Lecz tym razem było inaczej. Tym razem widziała śmiejącą się Alishię.

Karris sięgnął ręką ku stolikowi stojącemu obok niego by wziąć z niego ciepłą herbatę.
Jednak jego ręce złapały tylko powietrze i zrozumiał że to już przeszłość, że nie jest już małym chłopcem zafascynowanym magią, lecz dorosłym człowiekiem, kapłanem Mystry, który poprzysiągł tępić wszelkie zło na tym świecie.
Kapłan spojrzał na Loonę.
Zło, które nie zawsze łatwo rozpoznać. Zło, które świetnie się potrafi maskować. Zło, które było, jest i prawdopodobnie będzie sensem jego życia.
Jakiż to paradoks. Żyje by coś tępić i niszczyć, a jednocześnie wie że nie może bez tego żyć.
Kapłan zaśmiał się lekko.
Nagle powstało w jego głowie pytanie - Czy gdyby ceną za zniszczenie wszelkiego zła była twoja wieczna agonia, brak celu w życiu i odebranie choćby nadziei na lepsze jutro, zgodziłbyś się na nią?
 
Gettor jest offline