Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2007, 22:12   #19
dreamwalker
 
dreamwalker's Avatar
 
Reputacja: 1 dreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetny
Karris Quint

Karris otrząsnął się z zadumy. Nie ma sensu na takie rozmyślania - trzeba działać. Kapłan nie chciał być w tyle za resztą i przeprosiwszy Loonę opuścił pomieszczenie.

W swoim pokoju zastał, jak inni szkatułkę z wiadomym napisem, gdy otworzył ją zobaczył srebrną monetę z pewnymi runami. Obejrzał ją i stwierdził, że na jednej ze stron znajduje sie wizerunek sukkuba, Karris jednak nie mógł sobie przypomnieć o tych stworzeniach nic prócz ich nazwy. I tego, że są złę.
Druga strona dostarczyła pewnych informacji, aczkolwiek niejasnych.
Strzeż się tej wiedźmy - głosił napis po drugiej stronie monety. Karris sam był zdziwiony jakim cudem pamięta te runy. Zdaje się, że w jednej z książek jego mentora był nimi zapisany cały rozdział. Ale nic poza tym.
~Strzec się sukkubów? Dobrze sobie. To wiem sam. A może była to aluzja do naszej ciemiężycielki? I kim jest ten cały Khedgar?~

Karris zdjął z siebie zbroję i wyszedł do gospody. Noc. Karris postanowił się przespać, nie przepadał za karczemnymi hulankami, a szczególnie w przeddzień ważnych jak mu się zdawało wydarzeń. Z resztą - świadomość obroży zupełnie popsuła mu humor.
Kapłan powrócił do pokoju i zaraz po wieczornej modlitiwe, upewniwszy się że drzwi do pokoju są zamknięte, położył się do łóżka i zasnął.

Karris obudził się niemal tak nagle jak się położył zauważając, że nie spoczywa już na łóżku, ale twardej kamiennej podłodze. Obok siebie dostrzegł swój wierny kostur, srebrny symbol Mystry spoczywał na piersiach lekko przysłoniętych nocną koszulą. Kapłan poderwał się z ziemi kopniakiem podnosząc do ręki kij. Rozejrzał się wkoło i dostrzegł że znajduje sie w ogromnym pomieszczeniu. Tak wielkim, że nie widział ścian ani sufitu. Dokoła panował mrok.
Kapłan zrobił krok, a snop światła podążył za nim. Spojrzał w górę, ale jasność oślepiła go na chwilę. Nagle usłyszał hałas. Dźwięk o coraz to bardziej narastającej sile. Tętent kopyt, jakby koni. Nie. TO nie były konie. Karris obejrzał się dokoła upewniając się tylko, że głos dobiegał zewsząd. Kropla potu popłynęła po skroni mężczyzny. Chwycił mocniej kij i zaczął inkantować zaklęcie. I w tym momencie się obudził.
Zasnął znów dopiero nad ranem i obudził się niewypoczęty. Myśli nie dawały mu spokoju.
 

Ostatnio edytowane przez dreamwalker : 04-12-2007 o 22:14.
dreamwalker jest offline