Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2007, 22:02   #14
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Florencja

Alessandro Ambrosini


-Dostałem to dzisiaj, całkiem niedawno. W tym liście jestem proszony o natychmiastowy przyjazd do Santa Maddalana. A przyszedłem bo jak dobrze wiesz nie mam w zwyczaju rzucać wszystkiego i gnać na złamanie karku bo ktoś oczekuje mojego przyjazdu. Z twojej relacji wnioskuję, że Francisco jest odpowiedzialnym mężczyzną i nie pisałby do mnie ot tak. Widocznie musiał mieć ku temu powód. Co więcej uznał, że muszę tam pojechać osobiście, inaczej napisałby raczej do ciebie. Wygląda na to, że będę musiał wyjechać na pewien czas. Trudno. W takim razie mam dla ciebie kilka poleceń. Napisz w moim imieniu list do księżnej de Gordini i usprawiedliw moją nieobecność bardzo ważnym wyjazdem związanym z transportem przypraw. Potem zleć komuś przygotowanie podróży i niech dadzą mi znać kiedy wszystko będzie gotowe. I nie rozpowiadaj o tym nikomu nie wiemy o co chodzi.


- Oczywiscie. Zajme sie wszystkim co bedzie potrzebne do wyprawy.

Przez chwile wygladal jakby chcial cos jeszcze dodac. Na jego twarzy bez wiekszego problemu mozna bylo wyczytac rozterke i dosc duza dawke niepokoju. Nie wyrzekl jednak ni slowa, a jedynie wstal i sklonil ci sie lekko na pozegnianie.

Wieczor.


Jak obiecal tak tez i uczynil. Powoz zajechal przed brame posiadlosci nim slonce zdazylo skryc sie za odleglymi wzgorzami. Bagarze szybko zapakowano, tak iz gdy zeszles po schodach na dwor woznica stal gotowy aby otworzyc ci drzwiczki. Z tylu powozu przywiazano twego ulubionego wierzchowca na wypadek gdybys zapragnal w trakcie podrozy zakosztowac odrobiny ruchu.


Constancius Vinhentheim, Marco Visconti

Zatem ruszyliscie. Woznica, czlowiek mocno juz w latach posuniety w milczeniu skierowal konia w kierunku bramy polnocnej, tak iz Marco mial okazje zachaczyc na chwile o miejsce swego zakwaterowania aby zabrac wierzchowca i nieco swego dobytku. W koncu podroz ta zapowiadala sie na dosc dluga sadzac ze slow staruszka na kozle. Wiesc miala przez geste i niebezpieczne lasy Toscani pelne szajek zlodziejskich czychajacych na kupcow, dla ktorych trakt ow byl najwygodniejszym sposobem przewozu towarow.
Brame mineliscie jako jedni z ostatnich nim zamknieto ja jak zwykle o zmroku. Slonce zdazylo sie juz skryc tak iz ciemnosc rozswietlaly jedynie jego zorze widoczne wciaz na niebosklonie. Gdy jednak i one zniknely jedynym swiatlem, ktore wam towarzyszylo byla lampka zawieszona przy kozle i niknace w oddali miasto.
Pierwsza gospode spotkaliscie dopiero okolo polnocy.


Przybytek ow prezentowal soba widok dosc schludny tak iz mozna bylo miec nadzieje na czyste i wygodne loze oraz smaczna strawe.


Santa Maddalana



Michal



Nim zdazyles zobaczyc chociazby czesc zabudowan klasztornych rozbrzmial dzwon wzywajacy zakoniekow na wieczerze. Nie bedac pewnym, w ktora strone sie udac ruszyles przed siebie majac nadzieje iz w koncu trafisz na kogos kto zaprowadzi cie do jadalni. Mijajac kolejne drzwi cel uslyszales strzep rozmowy, ktory sprawil iz zatrzymales sie w pol kroku i mocniej wysililes sluch.

- .... ranny. Czy myslisz, ze dobrze robimy trzymajac go tutaj. Wiesz przeciez co sie stanie, co moze sie stac.......

- Wszystko w rekach Pana, bracie Dominiku. Jestesmy tu aby pomagac strzec owczarni Jego zamieszkujacej to miasto.....

- Ale ....

- Bracie Dominiku czyzbys watpil w Pana?... Jezeli jego wola bedzie aby .....


Glosy zamilkly, a w ciszy jaka po nich nastapila dal sie slyszec odglos krokow i w chwile pozniej zza twoich plecow dal sie slyszec cichy glos.

- Pozwol bracie iz zaprowadze cie na wieczerze abys wraz z nami mogl posilic swe cialo dobrami danymi nam od Pana.


Gdy odwrociles glowe ujzales mlodego zakonnika o czystych, blekitnych oczach i obliczu aniola. Tak zapewne wygladaja swieci - przyszlo ci do glowy.



Las, okolice Florencji

Carlos Aguirre


-Jestem Carlos Aguirre wolny Cygan a droga prowadzi mnie tam gdzie oczy poniosą, dziś do Florencji, jutro może do Wenecji, Neapolu albo samego Rzymu. A Ty pani cóż robisz tutaj sama gdy już słońce chyli sie ku zachodowi? Czyżby Twoja muzyka miała na celu przywołanie kogoś kto posłuży Ci za kompana w drodze do domu? Jeśli tak to w moim przypadku okazała sie skuteczna.


Elfka rozesmiala sie radosnie i juz bez cienia obawy ruszyla w twoja strone,a stanwszy wreszcie przed toba rzekla.

- Zwa mnie Lialam.

Odwrociwszy sie w strone gasnacych promieni slonca dodala.

- Noc nie jest dobra pora na samotna podroz. Badzmy zatem towarzyszami.

Wypowiedziawszy te slowa na powrot spojzala w twoja twarz z niemalejacym zainteresowaniem.

- Czy wierzysz w przeznaczenie Carlosie Aguirre?


Pytanie to najwyrazniej zadanie bylo pod wplywem impulsu gdyz dziewczyna nie czakajac nawet na odpowiedz wypowiedziala glosno slowo w dzwiecznym, acz nieznanym ci jezyku. Najwyrazniej bylo to wezwanie gdyz wkrotce rozlegl sie tenten kopyt uderzajacych o ziemie i wspanialy rumak wybiegl za drzew gesciej rosnacych nad woda.


- Jezeli zmierzasz ku Florencji to wiedz iz niedaleka droga choc noca nikt do miasta nie wejdzie. Jest jednak w poblizu gospoda gdzie w cieple i przy dobrej strawie mozna spedzic czas by pozniej zlozyc glowe na miekim i czystym poslaniu.....

Jej twarz jasniala podnieceniem i radoscia z niespodziewanej przygody.

- Ruszajmy.

I ze smiechem wskoczyla na siodlo.
Droga faktycznie nie byla dluga gdyz tuz kolo polnocy ujzales rozswietlony budynek gospody.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline