Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2007, 23:02   #2
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
O rany! To albo Ty trafiałaś na takie sesje, gdzie gracze robią tak "ciekawe" i oderwane od rzeczywistości postacie, albo ja miałam takie ogromne szczęście (o czym sama nie wiedziałam) i od zawsze grałam z drużyną, która stawiała przede wszystkim na realizm. Moja postać z powodu swojego "wilkołactwa" straciła pracę. Częsta nieuzasadniona absencja, dziwne zachowanie, znikanie w trakcie pracy "bo coś ważnego mi wypadło" - no i dowidzenia. Kasa szybko się kończyła, ale na szczęście pomogła mentorka - załatwiła jej pracę u szefa, który rozumiał powołanie wilkołaków, sam był jednym z nich, więc pod tym względem było spoko. Gorzej, że był on Władcą Cieni, a moja postać to Czarna Furia... no i też było ciekawie i trzeba było jakoś żyć. Jeden z innych graczy miał żonę, która strasznie się z nim kłóciła, że znika gdzieś po nocach. W domu nieraz leciały wióry, bo to była baba, co nie dała sobie w kaszę dmuchać - a szał trzeba było hamować Wracając do mojej postaci - miała bardzo rozbudowane życie osobiste, narzeczony i kilka razy odkładany ślub z powodów oczywiście "wilkołaczych". Duży nacisk kładziony na próbę pogodzenia dwóch totalnie różnych osób (kotołak i wilkołaczka), których jakimś cudem połączyła miłość. I finalnie rozpad związku, który według wielu nie powinien był istnieć. Fajnym motywem było wychowywanie przez moją watahę dziecka, czego nie można było zostawić od tak sobie - tylko gromada wujków i jedna ciocia musieli troszczyć się o malucha i wychować go na porządnego człowieka Kiedy wreszcie moja postać została przywódcą małego szczepu, z głębokiej dziczy (park Yellowstone) przywlekła do NY kilkoro młodych garou, którymi musiała się opiekować. Wszyscy mieszkali na kupie w jednym mieszkaniu - czasem dochodziło do takich typowych konfliktów jak to z dzieciarnią i trzeba było to jakoś "mundrze" rozwiązywać, w końcu każdy z nich nie dość, że był wilkołakiem, to także człowiekiem ze swoimi różnymi problemami. Tak więc wątków typowo osobistych, a także takich zwykłych życiowych oczywiście przemieszanych z wątkami walki - nie oszukujmy się, życie wilkołaka to jest ciągła walka, jeśli nie ze żmijem to z samym sobą - było mnóstwo. I ja nie wyobrażam sobie jakoś, że standardem miałoby być to co piszesz. To dla mnie raczej patologia i margines w świetle tego, z czym się na sesjach przez kilka lat spotykałam
 
Milly jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem