Feliks wykorzystał szarże Skarbimira po to by wraz z koniem umiejscowić się tuż za powozem. Dawało mu to względne poczucie bezpieczeństwa, cieszył się też, że nie musi przebywać tuż przy krasnoludzie, ta piana która pojawiła się z jego ust, przywodziła na myśl niepokojące skojarzenia z krasnoludzkim szałem, podczas którego ponoć atakują wszystkich wokół, nawet towarzyszy.
Jedną ręką trzymał lejce, choć w zasadzie wystarczyło by kierował konia udami, w drugiej miał przyszykowany miecz, na wypadek gdyby przyszło mu się bronić. Nie zamierzał ścierać się z pełzającym ścierwem – czymkolwiek by to nie było, chyba, że już maszkara nie da mu wyjścia. Tak czy inaczej zielarz wątpił w skuteczność trucizny przeciwko tym stworom, nie mniej jednak jeśli są to mutanty to oleisty płyn, który pokrywał ostrze jego miecza może by coś pomógł…? |