Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2007, 00:05   #11
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
- No co wy – odparł z wyrzutem Felixchcecie wracać taki szmat drogi? Przecież bardziej już nam się opłaca zajechać te kilka sążni dalej, niż wracać taki szmat drogi. Pal to licho, dostaniemy połowę tego, co mieliśmy dostać, poza tym, ten Guttman czy jak mu tam, może mieć dla nas kolejną pracę… o ile nie pogniewa się za wcześniejszą dostawę. – ta propozycja wydawała się wam najbardziej odpowiednią. W dodatku nie chciało się wam wracać kompletnie z niczym, Niziołek pewno by was zbeształ i kazał pogonić psami, za stratę towaru. Pokładał w was pełne zaufanie, zresztą, komu innemu przydałby by się jakieś głupie konfitury?

Wtem, w krzakach coś zabrzmiało złowrogo. Krzaki poruszyły się, korony drzew zaszeleściły, liście unoszone przez wiatr pognały chyżo przez drogę. Podniosła się mgła… nie minęło kilka chwil, a było tak gęsto, że można było ją prawie zbierać do kosza

Nic nie zmąciło waszej uwagi, jedynie wiatr hulał na wierzchołkach drzew. Felix poprawił się w siodle, Skarbimir ściągnął lejce, poprawiając konia. Atmosfera wokół was stężała. Każdy z was nasłuchiwał z uwagą. Konie parskały, przebierały nogami w miejscu. Wyczuliście przyczynę tego niepokoju, dosłownie. Okropny smród zginilizny drażnił wasze nozdrza, przyprawiał was o mdłości.

Głuchy trzask. Wszyscy, jak jednen mąż obejrzeliście się do tylu. Groteskowa postać sunęła w waszym kierunku, patrząc na was swoim maślanym wzrokiem. Kuśtykała na jedną nogę, cały czas pojękując. Sunęła powoli, ale wytrwale. Bladozielony ozór zwisał mu z gęby, łypał na was otępiale swoimi wywróconymi na drugą stronę oczyma.

- Szzzt… – usłyszeliście szept Cohena. – Patrzcie w drugą stronę…

Od drugiego kierunku nadciągał kolejny stwór, nie kuśtykał jak ten pierwszy, a w łapie trzymał… swoją rękę. Od strony lasu natomiast usłyszeliście szuranie, jęk… więcej jęków. Coraz więcej.
 
Revan jest offline  
Stary 28-11-2007, 15:56   #12
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Skarbimir zgadzał się ze słowami Felixa. Wolał dowieść resztę towaru do celu ich podróży niż sprzedać ją komuś i narazić się na oskarżenia o kradzież towaru. Jako poborca nie miał najlepszej opinii wśród ludzi i nie chciał jej jeszcze pogorszyć.

Już miał poprzeć pomysł zielarza, gdy w lesie dało się słyszeć jakiś dziwny dźwięk. Gałęzie drzew i krzaków zaszeleściły złowrogo. Pojawiła się mgła tak gęsta niczym śmietana. "Przeklęta mgła" - pomyślał kislevczyk zaniepokojony pojawieniem się mgły. Widok mgły przypomniał mu opowieści i wierzenia jego rodaków, jakie słyszał jeszcze w młodości. Opowieści o zjawach i duchach, które nawiedzały osady pod przykryciem mgły. W okolicach, w których się wychował, ludzie uważali, że razem z mgłą podróżują dusze zmarłych, które nie zaznały jeszcze spokoju. Skarbimir także w to wierzył i mleczna ściana w okół wozu wywołał dreszcze na jego karku.

Do nosa poborcy dotarł smród zgnilizny i rozkładu. Na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia, dawno już nie czuł takiego odoru. Trzask pękających gałęzi spowodował, że odwrócił się do tyłu i ujrzał jak jakaś postać chwiejnym krokiem zbliżała się ku niemu i jego towarzyszom. "Żywy trup" - w głowie pojawiła się nazwa z czasów dzieciństwa.

- Szzzt… – Cohen szepnął – Patrzcie w drugą stronę…

Skarbimir odwrócił głowę i zobaczył jak podobna istota do tej za nimi wychodziła im z mgły na spotkanie. Z głębi lasu zaczęły dochodzić jakieś jęki. Były coraz liczniejsze i coraz głośniejsze tak. Kislevczyk szybko poją, że stworów tych jest więcej i najwidoczniej próbują ich okrążyć.

- Rozważania - powiedział cicho do towarzyszy - na temat naszej dalszej drogi będziemy musieli zostawić na później. - Sprawdził czy jego broń jest na miejscu i dodał cicho, choć sam nie wiedział czemu szepcze. - Proponuje rozjechać tego z przodu i oddalić się z tego miejsca jak najszybciej.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 29-11-2007, 15:44   #13
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Feliks przez większą część podróży jechał zamyślony. Wydawał się nie zwracać uwagi na to, co dzieje się wokół niego, jednak była to jedynie iluzja. Tak naprawdę żywo obserwował całą okolicę, był wyczulony na najmniejszy dźwięk lub ruch z otaczającej go rzeczywistości. Mimo to jechał na swym koniu cicho, nie komentował burzliwych oskarżeń, jakie wkurzeni „ochroniarze” zaczęli wymieniać pomiędzy sobą. Siłę i spokój odnajdywał w postawie krasnala. Grimm dobrze wiedział, że są na świecie rzeczy ważniejsze od pieniędzy. Pomysł sprzedawania reszty dżemów wydał mu się idiotyczny tym bardziej myśl o zawracaniu, a teraz kiedy stan towaru i tak został mocno nadruszony to przynajmniej szykowały mu się smakowite śniadania i obżarstwo przy warcie, któż bowiem teraz zauważy ubytek jednego czy dwóch słojów??

Te urocze przemyślenia zostały nagle przerwane przez wstrętny smród jaki doleciał do nozdrzy zielarza. Był on wyczulony na zapachy, co niejednokrotnie pomagało mu w leczeniu i w zajmowaniu się ziołami. Tym razem doleciał go odór zgnilizny i nim jeszcze zdołał sobie uświadomić skąd te smród zaobserwował nadchodzącą mgłę.

Kurwa” - pomyślał przerażony na widok nienaturalnych warunków ograniczających widzenie, ale przeklął jeszcze bardziej siarczyście i na głos gdy już zobaczył trupa. Mimo problemów z koniem pomanewrował nim bliżej powozu tak by znaleźć się jak najbliżej krasnoluda.

- Staranuj go ! – krzyknął w panice do woźnicy, wiedział, że to niemal niemożliwe by cała ta sytuacja miała się skończyć na dwóch trupach. Mgła i koordynacja działań nieumarłych wyraźnie wskazywała na obecność nekromanty.

- Tu musi być nekromanta w pobliżu , miejcie oczy otwarte – dodał, tym razem już mniej przerażonym głosem.

Zastanawiał się przez moment czy nie warto by spylić z powrotem, wydostać się z obręczy, jaką najwyraźniej im uszykowano, jednak myśl o pozostaniu samym również mu nie pasowała.
 
Eliasz jest offline  
Stary 02-12-2007, 16:13   #14
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
„Jak dobrze, że sprawdziłem kuszę” pomyślał Cohen posyłając bełt w pierwszego z kroczących.

- Napad, mutanty do broni - zakrzyknął i zaszarżował konno na następnego, starając się zająć jednym ciosem głowę stwora.

„Umrzyki może, ale mi bardziej na mutantów wyglądają zresztą nieważne”. Szarżował jak wiele razy jak go nauczono. To walka, pieśń krwi jego żywioł, po to w końcu się żyje dla tych chwil, a nie dla pieniędzy.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 05-12-2007, 17:49   #15
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- Trzymaj się krasnoludzie. Jazda! - krzyknął Skarbimir i pogonił konie by ruszyły z miejsca. Chciał staranować będącego przed nimi stwora. Miał nadzieje, że konie nie wystraszą się truposza i pognają co sił w kopytach przed siebie. Nie chciał ścierać się z nieboszczykami, a tym bardziej z wspomnianym przez Feliksa nekromantą. Nie znał się na magii i czarach, ale słyszał o nich wystarczająco dużo opowieści, nie ważne czy przesadzonych czy nie, aby wiedzieć, że zwykły śmiertelnik powinien trzymać się od nich z daleka. Myśl o nekromancie i jego sługach napawała o obrzydzeniem oraz strachem, dlatego jeszcze bardziej pogonił konie.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 05-12-2007, 19:47   #16
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Khazad z zasępieniem na twarzy przyglądał się temu co dzieje się wokół. Było cicho, zdecydowanie za cicho. W końcu na drodze pojawiło się coś, co wyglądało krasnoludowi na nieumarłego. Grimm chrząknął pod nosem, mocniej zaciskając wielką dłoń na trzonku topora. Wreszcie zaczynało się coś dziać.

- Czas upuścić nieco krwi, człeczyny! - rzekł w końcu. Przesunął lewą dłonią po wielkim, masywnym grzebieniu czerwonych włosów wyrastających ponad wygoloną czaszkę. Klamry w dwóch splecionych warkoczach brody zadzwoniły cicho o siebie, tworząc dziwny kontrast wobec szalonego huczącego śmiechu krasnoluda.

- Tu musi być nekromanta w pobliżu , miejcie oczy otwarte - rzucił człeczyna, Felix chyba mu było.

- I dobrze, niech przyjdzie... - mruknął Grimm. Widząc zdziwione, pytające spojrzenie człowieka, odparł. - Jestem Zabójcą, człeczyno. .Urodzonym by zginąć w bitwie. W moim życiu nie ma miejsca na strach. Jeśli odważy się zaatakować, czeka go niemiła niespodzianka...

Zabójca spokojnie stanął na wozie i wyszczerzył zęby. Wyraźnie widać było, że cała ta sytuacja sprawia mu przyjemność. Zbliżył się do Skarbimira i przygotował sobie wystarczająco miejsca do zamachów olbrzymim toporem w razie gdyby pojawiło się więcej tych paskudztw.

-No chodźcie skurwiałe ścierwa! Posmakujecie mojego ostrza! No dalej! - rzucił gardłowo.

Piana niemal wystąpiła mu na usta a w oczach pojawiły się błyski szczęścia i szaleństwa. Z niecierpliwością czekał na dalszy rozwój sytuacji.
 
Carnal Grief jest offline  
Stary 06-12-2007, 00:40   #17
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Feliks wykorzystał szarże Skarbimira po to by wraz z koniem umiejscowić się tuż za powozem. Dawało mu to względne poczucie bezpieczeństwa, cieszył się też, że nie musi przebywać tuż przy krasnoludzie, ta piana która pojawiła się z jego ust, przywodziła na myśl niepokojące skojarzenia z krasnoludzkim szałem, podczas którego ponoć atakują wszystkich wokół, nawet towarzyszy.
Jedną ręką trzymał lejce, choć w zasadzie wystarczyło by kierował konia udami, w drugiej miał przyszykowany miecz, na wypadek gdyby przyszło mu się bronić. Nie zamierzał ścierać się z pełzającym ścierwem – czymkolwiek by to nie było, chyba, że już maszkara nie da mu wyjścia. Tak czy inaczej zielarz wątpił w skuteczność trucizny przeciwko tym stworom, nie mniej jednak jeśli są to mutanty to oleisty płyn, który pokrywał ostrze jego miecza może by coś pomógł…?
 
Eliasz jest offline  
Stary 06-12-2007, 21:49   #18
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Z bliska wyglądały jeszcze gorzej…



To był celny strzał, bełt utknął aż po lotki w szyi stwora, jednak ten nie przejmując się tym zbytnio, szedł dalej przed siebie.Cohen zaszarżował prosto na kolejnego, tnąc go przez łeb. Klinga z trzaskiem charakterystycznym dla łamanych kości, przeszła gładko przez połowę jego głowy, na wysokości policzków. Martwe ciało upadło na ziemię. Żołnierz zauważył, że z wielkiej dziury w głowie wypełza jakaś breja i robaki. To z pewnością nie są mutanty…

Wtem z krzaków wyskoczyła w równym tempie kolejne umarlaki, te jednak były uzbrojone, w tasaki, zardzewiałe miecze, któryś tam miał puklerz, niektórzy nawet żelazne czepce i jakieś dodatkowe elementy zbroi w postaci naramienników, czy rękawic. Rzuciły się, łypiąc swoimi tępymi oczyma po was. Rzuciły się na wóz, na Skarbimira, który próbował ruszyć nim i rozjechać to kroczące ścierwo. Konie ruszyły dziarsko przed siebie, Skarbimir był pewien, ze gdyby nie on, pewno same by uciekły. Truposz został stratowany bestialsko i rozgnieciony pod kołami wozu. Właśnie, kołami… nie trzeba było czekać długo na efekt, ocalałe koło z tylną osią zwyczajnie wypadło, oś wyłamała się z trzaskiem, tył wozu zarył w błotnistą ścieżkę. Słoiki, okryte płachtą wypadły prosto w błoto. Kilka poleciało w powietrze, odbijając się od już przewróconych, poleciały płasko na boki.

Jeden z takich słoików upadł przed nogami krasnoluda, roztrzaskując się bryzgając swoją zawartością buty krasnoluda. Grimm ścisnął pewniej swój topór. Wyczekiwał na odpowiedni moment… stwory ospale kroczyły ku niemu. Wyciągały swoje brudne łapska, widział schodzącą z żeber i rąk skórę, widział, jak robaki ucztowały na nich skórze, jak pełzały i spadały z ich ramion. W pewnej chwili poczuł na swoim ramieniu wilgotną, i śliską łapę. Ucapił ją, pociągnął z siłą, wyrywając ją stworowi ze stawu, następnie potężnym kopniakiem w brzuch zrobił wielką dziurę w korpusie. Trup poruszył się, wyglądał, jakby chciał jednak iść dalej. Krótkie cięcie z dołu wybiło mu tą myśl z głowy. A konkretniej, z trzewi. Dalszych manewrów mógł mu pozazdrościć niejeden wojak, trzeba było się przecież wydostać z uścisku kilkunastu truposzy.



Umarlaków było coraz więcej, Cohen naliczył ponad 2 tuziny, na ziemi leżał jeden tuzin. A od strony drogi nadciągało ich coraz więcej… 6 stworów dopadło krasnoluda, reszta pełzła w kierunku wozu, przy którym stał Felix, a na którym siedział Skarbimir.

Felix z trudem powstrzymał odruch wymiotny, gdyż zapachniało jeszcze gorzej.
Podążył chwilę za wozem, który po chwili się rozpadł. Skarbimir jak siedział na kozie, tak siedział. Jednak widać było, ze go rzyć bolała od tego nagłego upadku. Konie urwały zaprzęg i pognały w siną dal. Krasnolud szalał gdzieś z boku, Cohen stratował kilku zombie, przejechał trochę wzdłuż drogi, by nabrać rozpędu i uderzyć na największą bandę stworów, która legła w stron krasnoluda. Zniknął we mgle, jednak nagle powrócił, z przerażeniem na twarzy.

- Jest ich coraz więcej! Więcej i więcej! – odparł chłodno żołnierz. Koń zielarza podnosił się, stanął na tylnych nogach, przednimi wymachując przed stworem z cepem w ręku. Z trudem utrzymał się w kubalce. Użył swojego miecza, by pozbawić trupa kawałka glowy z ramieniem. Jednak ten nie dawał za wygraną, i walnął cepem prosto w zad konia. Ciął zamaszyście drugi raz, rozpołowiony korpus trupa upadł na konfitury.



Widać było, że magia, które je zlepiła nie należała do najwyższych lotów, słyszeliście w różnych baśniach, czy opowiadaniach starych wojaków, że żywe trupy to niezwykłe harde bestie. Wskrzeszone za pomocą czarnych wiatrów magii, służyły swojemu mrocznemu panu i bez szemrania wykonywały jego proste rozkazy. Wiedzieliście, że tym mrocznym panem jest nekromanta. Wiedzieliście też, że zazwyczaj powinni być w pobliżu, i tego się najbardziej obawialiście… W obecnej chwili jedynie cud mógłby was uratować!
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 06-12-2007 o 23:32.
Revan jest offline  
Stary 06-12-2007, 22:08   #19
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Grimm splunął siarczyście posyłając kolejnego przeklętego stwora do krainy zdechlaków i zacisnął zęby. Czuł jak wzbiera w nim agresja i adrenalina. Towarzysze walki mogli zobaczyć błysk szalonej furii w oczach khazada, gdy mrucząc pod nosem coś w khazalidzie zważył tylko swój topór w dłoniach, po czym niesłychanie szybkim ruchem, jak na rozmiary tej broni, posłał go wprost w głowę zbliżającego się nieumarłego. Rozkładający się powoli łeb trzasnął nieprzyjemnie a impet uderzenia odrzucił bezwładne cielsko na bok, trafiając nim jeszcze innego potwora.

Zabójca jednak nie miał zamiaru walczyć stojąc w miejscu. Wykrzykując swoim dudniącym i niskim głosem krasnoludzki okrzyk bojowy jednym susem przesadził burtę wozu i wylądował pomiędzy dwoma truposzami. Szybki zamach odrzucił jednego z nich do tyłu, łapsko drugiego z potężną siłą trzasnęła Grimma w ramię, które nawet nie zwolniło, gdy kierowało ostrze topora w głowę przeciwnika. Znów rozległ się trzask i papkowaty mózg bryzgnął wprost na walczącego nieopodal Felixa. Zabójca zaś runął ku Skrabimirowi, kilkoma zamachami swego oręża odpędzając stwory od zwierząt.

W tej chwili już zupełnie nie myślał, poddając się tylko pierwotnym instynktom. Jego topór blokował i rozdawał ciosy w niesamowitym tempie i z ogromną siłą. Trenowany od dziecka w używaniu tej ciężkiej broni Grimm posługiwał się nią jak przeciętny ludzki wojownik posługuje się rapierem. Tyle, że znacznie bardziej śmiercionośnie. Nie mógł sparować wszystkich ciosów wrogów, lecz nie dbał o to. Wbijał się w ich szeregi, siejąc spustoszenie i niemal podświadomie próbując bronić towarzyszy. Długi zasięg broni pozwalał trzymać przeciwników na odległość. Ci doskakiwali by kąsać potężną sylwetkę Zabójcy, lecz nie wszyscy byli wystarczająco szybcy. Potężny topór trafił kolejnego przeciwnika, rozcinając go niemal na pół i posyłając go w tłum mu podobnych. Mimo tego, stworów wciąż przybywało. Upragniony koniec Grimma zdawał się powoli zbliżać...
 
Carnal Grief jest offline  
Stary 07-12-2007, 10:37   #20
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Konie pognały do przodu tak, jakby chciały się wydostać stąd jak najszybciej niezważając na niebezpieczeństwo. Wóz ruszył z miejsca i już po chwili Skarbimir zobaczył jedne go z ożywieńców pod kopytami. Jednakże ten dzień nie był dla niego szczęśliwy. Truchło stwora wpadło pod koła i oś która już i tak była w nie najlepszym stanie pękła. Wóz przewrócił się razem z woźnicą, ocalałe przetwory rozsypały się na drogę.

W momencie upadku poborca poczuł przeszywający jego ciało ból miednicy. Skrzywił się z bólu. Spróbował się poruszyć, ale ból się zwiększył. "Niech to pierun trzaśnie" - pomyślał. Przez sekundy nie zwracał uwagi na to co dzieje się w okół. Oprzytomniał gdy poczuł jak na wóz wskakuje krasnolud sycząc coś w swoim języku.

- Jest ich coraz więcej! Więcej i więcej! - Krzyknął Cohen. W tym momencie Skarbimir ocknął się już zupełnie. Dotarło do niego, że siedzi na kozie lecz koni, które jeszcze niedawno ciągnęły wóz już nie ma, uciekły jak najdalej z tego przeklętego miejsca. Kislevczyk rozejrzał się w około i zobaczył multum ohydnych postaci zbliżających się do niego. Zapomniał o bólu, adrenalina wypełniła jego żyły. Serce zaczęło bić jak oszalałe, wybijało rytm w którym Skarbimir zaczął się poruszać. Chwycił swoją buławę i począł tłuc nią każdego truposza jaki się nawinął. Trafianie napastników okazało sie stosunkowo proste, żaden nie próbował unikać ciosów, po prostu szedł dalej. Jednak nie każdy cios Skarbimira był skuteczny, jeden nie zdołał powalić przeciwnika, który utrzymał się na nogach i po chwili wraz z innym ożywieńcem trzymał poborcę za ramiona. Strach przed śmiercią dodał mu sił i Skarbimir wyszarpał prawą rękę z uścisku i rozłupał łep jednemu z napastników. Drugiego znokautował lewym sierpowym i dobił wbijając buławę w jego czaszkę.

- Trzeba się stąd jakoś wydostać! - krzyknął do towarzyszy korzystając z momentu względnego spokoju.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172