Przez tę chwilę, jaką potrzebował na podjęcie decyzji, przez głowę Harry'ego przebiegł milion możliwości. Pierwszym odczuciem było zostawienie rannego towarzysza, który był wcześniej niesiony przez kapitana. Drugim było podbiec i przenieść go pod względnie bezpieczny wał. Następnie pomyślał by pomóc Alanowi i Arturowi...
Wyrwał się jednak z zamyślenia tak szybko jak w nie wpadł i zobaczył, że Alan już jest przy Barnersie i go opatruje.
Westchnął z ulgą, lecz wiedział że jest ona tylko chwilowa, bowiem sanitariusz i ranny żołnierz muszą jeszcze dotrzeć do względnie bezpiecznego miejsca...
Harry wziął głęboki oddech i wymówił te słowa:
- Pan mi jest osłoną.
Było to niezwykłe u tego wiecznie logicznie myślącego żołnierza, lecz nie było czasu się nad tym zastanawiać. Towarzysze go potrzebowali a on nie zamierzał ich zawieść. Może nawet ustrzeli jakiegoś Niemca.
Znów wziął głęboki oddech, upewnił się że jego karabin jest naładowany i odblokowany, po czym szybko wychylił się, strzelił ledwie celując w stronę bunkrów i schował się, po czym powtarzał całą procedurę dopóki towarzysze nie byli "bezpieczni".
Musiał osłaniać Alana i Barnersa. |