Reyfu przez chwilę przyglądał się kobiecie mrużąc oczy. W żadnym wypadku nie wyglądała na kogoś groźnego, raczej zagrożonego. Wyszczerzył zęby w uśmiechu który na jego twarzy wyglądał dość groźnie po czym zdjął z ramienia plecak i odtroczył od niego linę. Rozejrzał się i sprawnie przywiązał jeden koniec do beki podpierającej pokład nad nimi. Po czym sprawnie zeskoczył w dół do ładowni. Rozejrzał się po wnętrzu po czym stanął pod otworem w klapie splatając dłonie by zrobić stopień. -Stań na moich dłoniach i przytrzymaj sie liny, podniosę Cię do góry.
Przedstawił sprawę krótko i zwięźle. Nie miał czasu i ochoty na długie rozmowy. Przyszedł tu po zapasy i chciał jak najszybciej je zebrać i przetransportować na ląd. Nawet teraz koncentrował się głównie na zawartości ładowni, przebiegał wzrokiem skrzynie i paczki szukając tych względnie suchych i nie rozwalonych.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |