- .... ranny. Czy myślisz, ze dobrze robimy trzymając go tutaj. Wiesz przecież co sie stanie, co może sie stać.......
- Wszystko w rekach Pana, bracie Dominiku. Jesteśmy tu aby pomagać strzec owczarni Jego zamieszkującej to miasto.....
- Ale ....
- Bracie Dominiku czyżbyś wątpił w Pana?... Jeżeli jego wola będzie aby .....
Głosy umilkły, a Michał nadal stał jak słup soli. Miał nadzieję że za chwilę usłyszy kontynuację rozmowy.
„Co to za miejsce?” - pomyślał - „Na każdym kroku stykam się z jakimiś dziwami. Szkoda że zamilkli. Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej. Właściwie to może powinienem tam pójść. Chyba nie spotkam żadnego...”
Rozmyślania przerwał mu odgłos kroków i słowa:
-Pozwól bracie iż zaprowadzę cie na wieczerze abyś wraz z nami mógł posilić swe ciało dobrami danymi nam od Pana.
Młodzieniec odwrócił się i popatrzył na mówiącego. „...żadnego świętego, czy anioła.” - dokończył przerwaną myśl, a na głos rzekł:
- Więc prowadź, ojcze.
Choć zwrot ''ojcze'' jakoś nie pasował do zakonnika. O ile owa postać była zakonnikiem. Miecznik czuł iż już nic go nie zaskoczy, oraz że w tym miejscu wszystko jest możliwe. Na razie postanowił w milczeniu iść za nieznajomym. W końcu nic innego mu nie pozostawało. Nie liczył na to że ktoś mu powie co tu się dzieje. |