Wątek: Oddech śmierci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2007, 21:49   #18
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Z bliska wyglądały jeszcze gorzej…



To był celny strzał, bełt utknął aż po lotki w szyi stwora, jednak ten nie przejmując się tym zbytnio, szedł dalej przed siebie.Cohen zaszarżował prosto na kolejnego, tnąc go przez łeb. Klinga z trzaskiem charakterystycznym dla łamanych kości, przeszła gładko przez połowę jego głowy, na wysokości policzków. Martwe ciało upadło na ziemię. Żołnierz zauważył, że z wielkiej dziury w głowie wypełza jakaś breja i robaki. To z pewnością nie są mutanty…

Wtem z krzaków wyskoczyła w równym tempie kolejne umarlaki, te jednak były uzbrojone, w tasaki, zardzewiałe miecze, któryś tam miał puklerz, niektórzy nawet żelazne czepce i jakieś dodatkowe elementy zbroi w postaci naramienników, czy rękawic. Rzuciły się, łypiąc swoimi tępymi oczyma po was. Rzuciły się na wóz, na Skarbimira, który próbował ruszyć nim i rozjechać to kroczące ścierwo. Konie ruszyły dziarsko przed siebie, Skarbimir był pewien, ze gdyby nie on, pewno same by uciekły. Truposz został stratowany bestialsko i rozgnieciony pod kołami wozu. Właśnie, kołami… nie trzeba było czekać długo na efekt, ocalałe koło z tylną osią zwyczajnie wypadło, oś wyłamała się z trzaskiem, tył wozu zarył w błotnistą ścieżkę. Słoiki, okryte płachtą wypadły prosto w błoto. Kilka poleciało w powietrze, odbijając się od już przewróconych, poleciały płasko na boki.

Jeden z takich słoików upadł przed nogami krasnoluda, roztrzaskując się bryzgając swoją zawartością buty krasnoluda. Grimm ścisnął pewniej swój topór. Wyczekiwał na odpowiedni moment… stwory ospale kroczyły ku niemu. Wyciągały swoje brudne łapska, widział schodzącą z żeber i rąk skórę, widział, jak robaki ucztowały na nich skórze, jak pełzały i spadały z ich ramion. W pewnej chwili poczuł na swoim ramieniu wilgotną, i śliską łapę. Ucapił ją, pociągnął z siłą, wyrywając ją stworowi ze stawu, następnie potężnym kopniakiem w brzuch zrobił wielką dziurę w korpusie. Trup poruszył się, wyglądał, jakby chciał jednak iść dalej. Krótkie cięcie z dołu wybiło mu tą myśl z głowy. A konkretniej, z trzewi. Dalszych manewrów mógł mu pozazdrościć niejeden wojak, trzeba było się przecież wydostać z uścisku kilkunastu truposzy.



Umarlaków było coraz więcej, Cohen naliczył ponad 2 tuziny, na ziemi leżał jeden tuzin. A od strony drogi nadciągało ich coraz więcej… 6 stworów dopadło krasnoluda, reszta pełzła w kierunku wozu, przy którym stał Felix, a na którym siedział Skarbimir.

Felix z trudem powstrzymał odruch wymiotny, gdyż zapachniało jeszcze gorzej.
Podążył chwilę za wozem, który po chwili się rozpadł. Skarbimir jak siedział na kozie, tak siedział. Jednak widać było, ze go rzyć bolała od tego nagłego upadku. Konie urwały zaprzęg i pognały w siną dal. Krasnolud szalał gdzieś z boku, Cohen stratował kilku zombie, przejechał trochę wzdłuż drogi, by nabrać rozpędu i uderzyć na największą bandę stworów, która legła w stron krasnoluda. Zniknął we mgle, jednak nagle powrócił, z przerażeniem na twarzy.

- Jest ich coraz więcej! Więcej i więcej! – odparł chłodno żołnierz. Koń zielarza podnosił się, stanął na tylnych nogach, przednimi wymachując przed stworem z cepem w ręku. Z trudem utrzymał się w kubalce. Użył swojego miecza, by pozbawić trupa kawałka glowy z ramieniem. Jednak ten nie dawał za wygraną, i walnął cepem prosto w zad konia. Ciął zamaszyście drugi raz, rozpołowiony korpus trupa upadł na konfitury.



Widać było, że magia, które je zlepiła nie należała do najwyższych lotów, słyszeliście w różnych baśniach, czy opowiadaniach starych wojaków, że żywe trupy to niezwykłe harde bestie. Wskrzeszone za pomocą czarnych wiatrów magii, służyły swojemu mrocznemu panu i bez szemrania wykonywały jego proste rozkazy. Wiedzieliście, że tym mrocznym panem jest nekromanta. Wiedzieliście też, że zazwyczaj powinni być w pobliżu, i tego się najbardziej obawialiście… W obecnej chwili jedynie cud mógłby was uratować!
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 06-12-2007 o 23:32.
Revan jest offline