Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2007, 00:37   #12
Ra6nar
 
Ra6nar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ra6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znany
Harry
Widok szczupłego medyka, zakładającego sobie na plecy rannego Barnsa, który masę miał całkiem sporą, do głębi Cię wzruszyło, postanowiłeś, nie zawieść kolegów. Przylgnąłeś do osłony i wziąłeś dwa głębokie wdechy powołując się na Pana jako osłonę. Wychyliłeś się i oddałeś z Garanda jeden strzał. Charakterystyczny basowy dźwięk rozniósł się w powietrzu. Teraz słyszałeś tylko strzały swojego karabinu. Schowałeś się a następnie znów wychyliłeś i wymierzyłeś w stronę bunkra, ledwo mierząc oddałeś strzał na oślep i w tym momencie w jakiś dziwny sposób po prostu poczułeś, że trafiłeś cel. Wyraźnie mogłeś odczuć, że wystrzelony przez Ciebie pocisk napotkał wroga. Uśmiechnąłeś się sam do siebie nie wiedząc do końca na ile wiarygodne jest to Twoje uczucie. Wtem Alan biegł z całych sił już pod samymi zasiekami, widziałeś jak zrzucił ciężko opadającego na ziemię Barnsa i sam na półkuckach przebiegł kawałek dalej i zaległ pod zasiekami, gdzie był już bezpieczny wraz z grupą pozostałych żołnierzy, którym się udało...Wykonałeś swoje zadanie, osłoniłeś kolegów. Po chwili pocisk cekaemu świsnął Ci nad głową przypominając o konieczności ukrycia się...
Alan
Prowizoryczny opatrunek i założenie pseudo-szyn było solidne. Mimo prowizorki, wiedziałeś, że powinno pomóc, nie wiedziałeś jedynie czy dasz radę donieść takiego byka jak Barns pod zasieki. Krzyknąłeś do Arthura:
-Arthur !! Gdzie jesteś ?! Potrzebujemy zasłony ostrzeliwuj ich !
Ruszyłeś z szeregowym na plecach. Biegłeś najszybciej jak mogłeś modląc się w duchu. Czułeś, że ktoś ogląda Twoje plecy i nie pozwala Ci zginąć...za nic. Jakoś dziwnie poczułeś namiastkę bezpieczeństwa. Tak! Widziałeś zasieki w odległości jakichś 30 metrów...20...10...2, nareszcie, zrzuciłeś szybko Barnsa, który zasyczał z bólu ciężko opadając na ziemię, sam pobiegłeś kawałek dalej i położyłeś się na brzuchu. W Twojej głowie słyszałeś nieustanne krzyki: 'Sanitariusz!' 'Sanitariusz!'. Miałeś dość i nie wiedziałeś co zrobić, zwłaszcza, że krzyki te były okrutną rzeczywistością. Ty siedziałeś już bezpieczny pod zasiekami a jakieś 10 metrów przed Tobą konający i ranni nawołują pomocy, mając nadzieję na przeżycie...
Arthur
Gdy zobaczyłeś szwaba w szczelinie bunkra, wiedziałeś, że jest Twój. Wtedy usłyszałeś nawoływanie Alana, który prosił o wsparcie ogniowe dla szaleńczego biegu z rannym pod zasieki. Wziąłeś na muszkę jednego z operatorów cekaemu. Chwila ... dźwięk wystrzelonego pocisku zmieszany z chaosem całego zamieszania. Widziałeś jak sylwetka Niemca osuwa się na ziemię. Byłeś zadowolony ze strzału, jednak nieco zmiękłeś na widok następnej sylwetki zajmującej miejsce poprzedniej. 'Szkopy, za nic się nie poddadzą' - warknąłeś zrezygnowany. Wtedy ujrzałeś jak Alan dobiega do miejsca przeznaczenia - zasieków. Chyba czas na Ciebie...
Alexander
Posunąłeś się ładny kawałek do przodu a za Tobą całkiem spora grupa pozostałych żołnierzy. Poleciłeś im użyć granatów dymnych, lecz wielu straciło swoje w wodzie i na brzegu. Sam postanowiłeś zrobić użytek ze swojego, szybkim ruchem wyciągnąłeś zawleczkę i cisnąłeś granat przed siebie. Wiatr nadmuchiwał dym w stronę bunkrów czyli tak jakbyś sobie tego życzył, miałeś jednak świadomość, że ogranicza on widoczność jedynie nieznacznie, ponieważ dzieliła Was od bunkrów duża odległość.
Twoje kolejne posunięcia zdawały się być prowadzone ręką Boga. Omijały Cię wszystkie kule świszczące co chwilę o centymetry od Ciebie, aż w końcu dotarłeś do samych zasieków, gdzie zastałeś Alana i około piętnastu innych żołnierzy, w tym dwóch sierżantów...Trzeba poczekać na pozostałych a następnie pozbyć się cholernych drutów kolczastych, by móc przedrzeć się bezpośrednio do bunkrów...
 
Ra6nar jest offline