Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2007, 16:05   #50
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
-Sweet home Alabama, Where the skies are so blue, Sweet Home Alabama, Lord, I'm coming home to you - Alexander śpiewał na cały głos, razem z wokalistą tego zespołu ... jakkolwiek on się nazywał. Piosenka strasznie mu się podobała, chętnie posłuchałby innych utworów, tego samego zespołu. Problem polegał na tym, że nazwa tego zespołu była nieczytelna, na tej płycie "Best of ...". Uświadomił sobie, że ma już ją tak długi czas, że mógłby zaśpiewać każdą piosenkę na tej płycie. Może nie najlepiej, ale kto miał ocenić jego występ?

Spojrzał na wskaźnik, zamontowany przy kierownicy i parę razy pociągnął za wajchę, znajdującą się pod nim. Ten samochód to był złom, musiał się nieźle namęczyć, żeby zaczął jeździć. Jednym ze sposobów, było chłodzenie silnika, do czego służyła ta wajcha. Musiał ją pociągać mniej więcej co godzinę. Czasami, krócej jeżeli było bardzo gorąco, czasami dłużej, tak jak nocami. Inna sprawa, że jeżeli chciał w nocy włączyć światła, to musiał odpalić również wycieraczki. Nie dało się inaczej, musiał oba te urządzania podpiąć pod jedno "wejście".

Oparł jedną rękę na spuszczonej w dół szybie. Właśnie kończyła się piosenka i zaczynała kolejna. Gitara zaczęła rozbrzmiewać wokoło, a Olszanski wystawił rękę przez okno i zaczął poklepywać, czerwone drzwi samochodu.
-Go Johnny go, go, go! - nacisnął pedał gazu i samochód nieznacznie przyspieszył, coś zaczęło w nim dzwonić, ale Alex nie przejął się tym. Ów Dodge Coronet był z roku 1967 ... a właściwie to spora jego część, bo musiał uzupełnić wiele brakujących części, korzystając z jeszcze bardziej rozwalonych wozów. Trudno, jak przestanie jeździć, to będzie miał parę innych części do wykorzystanie. Zawsze to coś.

Zamilkł: "Czy to z przodu, to ogień?" zapytał sam siebie w myślach. "Tam się coś jara i to coś dużego". Zwolnił trochę, ale nie zmienił trasy. Gdyby miał się przejmować takimi rzeczami, to nigdzie by nie dojechał. Cały czas musiałby zmieniać trasę. Na wszelki wypadek trzymając lewą ręką kierownicę odbezpieczył leżący obok niego karabinek. "Strzeżonego pan Bóg, strzeże, jak mówił tato" dodał w myślach i wytężył wzrok. Co się mogło tam stać?
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline