Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2007, 07:02   #20
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Santa Maddalana

Michal



Brat zakonny sklonil lekko glowe i z pokora na pieknym obliczu ruszyl przed siebie. Podazajac za nim miales okazje przyjzec sie innym zakonnikom ktorzy w ciszy podazali w tym samym co wy kierunku. Od czasu do czasu pochwyciles spojzenie pelne zaciekawienia lecz takze i smutku. Nikt jednak nie wyrzekl ni slowa i w ciszy owej gestej od jakowegos napiecia dotarliscie wreszcie do reflektarza. Pomieszczenie choc duze sprawialo wrazenie ascetycznej przytulnosci. Stoly ustawiono wzdluz trzech rzedow. Zwyczajne, drewniane, lsniace od codziennego szorowania nakryto wlasnie do wieczerzy. Mlody braciszek wskazalwszy ci miejsce sam zasiadl po twojej prawicy i zlozywszy dlonie pograzyl sie w zadumie. O czym myslal wiedziec nie sposob bylo choc sadzac po czestych spojzeniach kierowanych ku oknu i narastajacej za nim ciemnosci mozna bylo pewne sadzic iz wlasnie owa nadchodzaca noc tak zaprzata umysl mlodzienca .
Wkrotce wniesiono jadlo i po odmowieniu modlitwy wieczerze rozpoczeto.


Las, okolice Florencji




Alessandro Ambrosini

-Możemy ruszać. Jedziemy do Santa Maddalana.-

Woznica poslusznie skinal glowa i odczekawszy, az usadowisz sie wygodnie strzelil batem zmuszajac konie do ruchu. Powoz okazal sie byc wyjatkowo wygodny. Miekkie obicie siedzenia, przestronnosc i elegancja pozwalaly przypuszczac iz ta dosc niespodziewana podroz nalezec bedzie do przyjemnych. Przy bramie woznica zwolnil nieco narzucone tepo zmuszony przez ilosc wozow i ludzi chcacych dostac sie lub podobnie jak wy, wydostac z miasta nim bramy zostana zamkniete. W rezultacie owego tloku opusciliscie Florencje niemalze ostatni tak iz gdybys zapragnal wygladnac przez okno ujzalbys straznika z hukiem zatrzaskujacego odrzwia.
Ciemnosc na dobre zagoscila na swiecie wraz z chwila gdy wjechaliscie w las. Trakt, ktorym podrozowales nalezal do dosc popularnych za dnia. Noca jednakze tylko niewielu smialkow decydowalo sie na wyprawe.


Las cicho szumial. Konie raz po raz poganiane przez woznice mocno uderzaly kopytami o twardy grunt. Od czasu do czasu gdzies w gestwinie odezwalo sie wycie wilka nazbyt jednak odlegle aby stanowic moglo zagrozenie. Slyszales nieraz historie przekazywane z ust do ust o tym jak glodne watachy tych zwierzat atakowaly nieraz nawet duze transporty, ktore nieszczesliwie znalazly sie na ich drodze.
Okolo polnocy dotarliscie do pierwszej na waszej drodze gospody.




Gospoda


Constancius Vinhentheim, Marco Visconti


Uderzenie kolatki wydalo z siebie dosc glosny stukot slyszalny zapewne w calym budynku. Odczekawszy chwile, Marco uslyszal ciezkie kroki i dzwiek odsowanego rygla.
W drzwich stanal mezczyzna w sile wieku i zwrociwszy ku niemu radosne spojzenie owional go zapachem wina mowiac.

- Witam wielmoznego pana. Czym chata bogata, czym bogata kiesa... Zapraszam. Wieczerze podac? Pokoje przygotowac? Trunki u nas wysmienite wasza wielmoznosc, doprawdy wysmienite.


Mina jego i postawa wskazywaly iz faktycznie za znawce uchodzic moze i to znawce tuz po degustacji.

- Ooo to wielmozy z towarzystwem widze. Ano zapraszam zapraszma bo noc zimna. Konikami zara sie moj chlopak zajmie, zuch z niego nie lada i zna sie na rzeczy. Zapraszam wielmozow.. Czym chata bogata.


W trakcie owego wylewnego powitania mlody chlopak przeslizgnawszy sie obok gospodarza ruszyl w strone koni i woznicy klaniajac sie uprzednio obojgu wielmozom. Stary szybko wycofal sie do wnetrza robiac miejsce tak iz spokojnie wejsc do srodka mogliscie.
Nim jednak tak sie stalo uwage wasza zwrocil odglos kopyt uderzajacyh twarda ziemie i spiew radosny przetykany dzwiekami czarownego fletu. Najwyrazniej nie tylko wy wybraliscie sie w podroz tej nocy.


Carlos Aguirre

-Jeśli ponadto mogę liczyć tam na Twoje towarzystwo pani i kubek dobrego wina to niczego mi więcej do szczęścia nie zabraknie.


Slyszac twe slowa elfka wybuchnela szczerym smiechem i blizej podjechawszy na swym rumaku, wychylila sie w siodle i zlozywszy na twych ustach szybki pocalunek ruszyla z galopa przed siebie. Wkrotce razem, strzemie przy strzemieniu jechaliscie juz droga przy wtorze twego spiewu. Lialam zasluchana nie odzywala sie ni slowem nie chcac najwyrazniej przerywac melodi. Dusza wnet jednak, muzyke kochajaca odezwala sie przeto dzwiek fletu dolaczyl do twego glosu zlewajac sie w jedo i radosc niosac tym, ktorzy okazje sluchac tego mieli. Cud istny iz zywi do gospody dotarliscie ni wilka, ni zloczyncy na drodze swej nie napotkajac.



****************************

Przybytek jasnial swiatlem. Przed wejsciem dostrzec mozna bylo woz i czterech mezczyzn w tym jednego bardziej chlopcem nizli mezem nazwac mozna bylo. Ow chlopiec wlasnie ujzawszy was stanal niczym slop soli i po chwili dopiero z ust jego dal sie slyszec okrzyk radosci.

- Panienka Lialam... Tatko, tatko chodz predzej...

I rzuciwszy sie biegiem do wnetrza gospody zniknal wam z oczu pozostawiajac zdumionych podroznych. Nim ktokolwiek zdazyl sie odezwac dal sie slyszec stukot kol i swist batu tnacego powietrze. Kolejny gosc zajechal akurat w momencie gdy wlasciciel owego przybytku ponownie wylonil sie z cieplego wnetrza. Elfka z usmiechem rzekla.

- Badz pozdrowiony Tomaszu. Widze iz gosci nie brak dzis u ciebie w ta cudowna noc. Czy zatem znajdzie sie jeszcze wolne miejsce pod goscinnym dachem dla strudzonego spiewaka i jego towarzyszki?


Mezczyzna sapnal i poprawiwszy lekko opadajace spodnie sklon wykonal dworski o maly wlos nie pozbawiajac sie resztek godnosci.

- Panienka Lialam dla twojej osoby zawsze u nas miejsce chocby go nie bylo. A i towarzysz spiewak ugoszczon zostanie niczym krol jakowy.

I odwrociwszy sie do pozostalych dodal.

- Nie stojmy tak na dwoerze mosci wielmozowie bo chod kosci przenika i wilkom slinka cieknie. Zapraszam do srodka.

I dzielnie stawiajac kroki niczym zeglasz wsrod sztormu, ruszyl przodem. Elfka zsiadlwszy z konia rzucila lejce chlopcu co sie wlasnie na powrot pojawil i mrugnawszy zalotnie ku Carlosowi ruszyla za gospodarzem. Jej dlugie zlociste wlosy rozblysly gdy weszla w strumien swiatla, a dluga suknia, ktora delikatnie okrywala jej gibkie cialo przybrala jasniejszy kolor miodu stajac sie przy tym nieco bardziej przezroczysta. Gdy mijala Marco i Costanciusa zatrzymala swe kroki na chwile i skloniwszy im glowa z usmiechem na ustach wypowiedziala slowa powitania:

- Bardzie pozdrowieni podroznicy nocy. Radam z naszego spotkania.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline