Michał szedł za zakonnikiem rozglądając się dookoła. Trwożne spojrzenia, dziwnie zaciekawionych jego osobą Dominikanów wzbudzały w nim jakiś niepokój. Patrzyli na niego jak na skazańca. Miecznik starał się tego nie zauważać, lecz to było niemożliwe. I do tego ta głucha cisza. Jakby przed burzą. Choć z drugiej strony był w klasztorze. Zapewne milczenie jest tu codziennością.
Gdy dotarł do reflektarza odczuł ulgę. Pomieszczenie wywarło na nim dobre wrażenie. Panowała tu aura spokoju i prostoty, co ukoiło młodzieńcowi nerwy. Michał usiadł przy jednym z trzech długich stołów, w miejscu które zostało mu wskazane przez jego przewodnika. Braciszek tymczasem pogrążył się w zadumie. Dało sie zauważyć iż co chwila z niepokojem zerkał przez okno w nieprzeniknioną ciemność. Mimo intensywnego myślenia Miecznik nie znalazł sensownego wytłumaczenia dla zachowania zakonnika. Talerze były jeszcze puste więc postanowił podjąć kolejna próbę dowiedzenia się czegokolwiek o tym niezwykłym i tajemniczym miejscu.
- O czym brat duma? - zapytał się obmyślając jak dalej poprowadzić rozmowę
„Teraz nie może wykręcić się niedosłyszeniem pytania, czy uciec.” - pomyślał czekając na odpowiedz - „A kłamać nie powinien. W końcu jest duchownym. Chociaż nigdy nic nie wiadomo.”
W tej chwili wniesiono posiłek i rozpoczęto modły. Następnie przystąpiono do wieczerzy. „A niech to. Czym ja zawiniłem że Opatrzność jest przeciwko mnie?” - przyszło do głowy Miecznikowi. |