Na podłodze leżał młodzieniec. Mógł mieć najwyżej 20 lat a zapewne mniej. Jego czarne włosy nieco przysłaniały twarz lecz piwne oczy było widać. Gdy się podniósł dało się zobaczyć iż jest on szczupły i wysoki. Miał ładną twarz przeoraną jednak szponami jakiegoś zwierza pod okiem. Niewielu mogło by się domyśleć, że jest to blizna po broni chaosu.
Zgrzyt klucza. W Justicarze obudziÅ‚o to pewne wspomnienia. ZobaczyÅ‚ strażnika. SpojrzaÅ‚ na niego z nienawiÅ›ciÄ…. „Cholera! Po co pchaÅ‚em siÄ™ do wojska? Tyle zmarnowanego czasu a teraz zapewne Å›mierć…”. Mieli na dodatek paÅ‚ki. Nie podobaÅ‚o mu siÄ™ to. Być może mieli ich zabić na miejscu? Wyszli z pomieszczenia i skierowali siÄ™ do wozu. Tak jak przypuszczaÅ‚. ZaczÄ™li ich uderzać. MiaÅ‚ już próbować ucieczki. Niestety. ZemdlaÅ‚.
ObudziÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszÄ…c dzwon. Å»yÅ‚! Radość opuÅ›ciÅ‚a go niemal natychmiast. Pewnie czas na tortury? Z za rogu wyszedÅ‚ jakiÅ› mnich. ByÅ‚o lepiej niż myÅ›laÅ‚. Msza w intencji skazaÅ„ców. Po sÅ‚owach duchownego wybaÅ‚uszyÅ‚ oczy. Nie myÅ›laÅ‚, że ma szansÄ™ przeżycia. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ półgÄ™bkiem. „I niby nie mam szczęścia.”
-ZgodzÄ™ siÄ™ z chÄ™ciÄ… kapÅ‚anie ale mam pewien problem. Czy daÅ‚o by siÄ™ wyciÄ…gnąć mój oddziaÅ‚ z tamtych Å›mierdzÄ…cych lochów? JesteÅ›my niewinni… ale kto by w to wierzyÅ‚. To co? A może da siÄ™ wyciÄ…gnąć chociaż jednÄ… osobÄ™? W każdym razie dziÄ™kujÄ™ za to że nie zniszczyliÅ›cie mojego ekwipunku. Zaraz… chyba nie zostawicie mi pustej flaszki?!
Poruszył się niespokojnie przyglądając mnichowi.
-A tak w ogóle to mam na imię Justicar. |