Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2007, 20:44   #166
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
- Dobrze, wypoczęty jestem teraz. Miejsce mi zrób.
- Nie.
- Co, nie?
- Pozostaniesz jeszcze tak uśpiony przez jakiś czas. Już zbyt długo poddawałem się bezwarunkowo twojej woli. Nudzi mnie ciągłe włóczenie się z tą drużyną. Nie mają nic godnego uwagi. Nie nauczymy się przy nich zbyt wiele.
- Ruvulusie ciało mi oddaj…
- Ahh ucisz się starcze! Co się stało z twoją dawną rządzą mordu?! Już pewnie nawet nie pamiętasz smaku beztroskiego zabójstwa przechodnia! Starzejesz się Aquodayro… Trzeba iść z duchem czasu…z moim duchem…
***
Po uwolnieniu Falco całkowitą władzę nad czarownikiem przejął Ruvulus. Mógł teraz w całej okazałości oglądać świat, który do tej pory widział tylko dzięki Aquodayro, który od czasu do czasu pozwalał mu przejąć nad nim kontrolę. Tym razem sam sięgnął po władzę nad ciałem starca i to on teraz dyktował warunki. Od dawna planował to zrobić, czekał tylko na odpowiedni moment. Kiedy więc dziad był bardzo osłabiony po walce z magiem w celi Ruvulus skorzystał z okazji.
„Nowy” mag szedł spokojnym krokiem w towarzystwie drużyny, z ciekawością przyglądając się jakby nowemu światu. Nawet brudne ścieki wydawały się niezmiernie interesujące. Ruvulus był tak zaaferowany nowymi widokami, że nie zwracał uwagi na rozmowy toczące się wśród jego towarzyszy. Planował ich wszystkich w niedługim czasie pozabijać. Nie byli mu do niczego potrzebni…no może poza Falco. Jego osoba mogła być niezłą kartą przetargową, a poza tym trochę słyszał o tym przywódcy ruchu oporu. Może najwyższy czas na zmianę ciała? Po chwili jednak porzucił tą myśl, gdyż potrzebny był mu ktoś młodszy. Po tylu latach „współpracy” z Aquodayro, przekonał się jak sprawność fizyczna jest ważna, a widomo, że starzec nie będzie tak gibki jak dwudziestolatek. Kiedyś się znajdzie ten idealny dawca.
Tak pogrążony w rozmyślaniach czarownik, nie zauważył nawet, jak drużyna wyszła z kanałów na otwarta przestrzeń. Ruvulus nieomal zachłysnął się świeżością powietrza. Potrzebował także chwili na przyzwyczajenie się do nowego źródła światła- słońca. Po tej chwili jednak, mag musiał stanąć, gdyż nie mógł się napatrzeć na nowe krajobrazy.
- Miło tak dla odmiany popatrzeć na zieloność natury, nie?- zagadnął go jeden z członków drużyny. Był to bard, P…. Ruvulusowi to właśnie ten osobnik najbardziej zapadł w pamięć, a to dzięki jego pierwszej reakcji na nową członkinie drużyny. Wpierw podzielał chęć Aquodayro rozprucia jej brzucha, mag myślał że będą z niego ludzie. Co się działo potem, szkoda gadać…Niemniej jednak, Ruvulus miał do niego- z braku lepszego słowa- pewien sentyment.
- A no miło, miło, nie przeczę.- rzekł krótko czarownik i ruszył dalej.
Szli tak w spokoju nie przeczuwając nadchodzącego od strony powietrza niebezpieczeństwa… Gdy znaleźli się na otwartym polu coś dużego przeleciało nad nimi rycząc głośno.
- Na ziemie!!!- ktoś rzucił choć czarownik nie miał w zwyczaju słuchać się wszystkich głosów, tego się posłuchał. Nie miał bowiem ochoty ginąć w paszczy smoka. Jednak gad obrał już sobie ofiarę i nic nie było w stanie go powstrzymać. Padło akurat na barda, który zakończył swój żywot w gardzieli bestii. Ruvulus nie okazał po sobie żadnych emocji. Jak dobrze pójdzie nie będę musiał marnować czarów na tą zgraję. Pomyślał mag.
Kiedy smok dokładnie przeżuł ciało Peredhila [] wydał z siebie donośny pomruk. Ruvulus nie rozumiał mowy smoków, choć wydawała się ona dość podobna do jego rodzimego języka.
- Wyzywa nas- rzekł po chwili Falco, a czarownik wydał z siebie odgłos miłego zdziwnienia []-Nigdy nie spotkałem się z czymś takim w starciu z tym gatunkiem. Czarne smoki zazwyczaj są bardzo złośliwe. Ten podchodzi do nas z ostrożnością.
Smok powiedział coś podniosłym głosem, jakby się denerwował.
- Nie mamy wyjścia... Nie damy rady uciec.-powiedział Falco i odkrzyknął do smoka w jego mowie. Wszyscy wiedzieli, że przyjęto wyzwanie. Po chwili Adrila zaczęła miotac strzały z łuku wy gada z ogromną zawziętością. Wtedy Ruvulus przypomniał sobie że tych dwoje, tą kobiete i półelfa łączyło jakieś uczucie. Mag zachichotał widząc ten przejaw swego rodzaj miłosnej zemsty. Machnął dłonią jakby od niechcenia, a jego ciało zaświeciło czerwonym światłem, po czym znów wyglądało normalnie. Rzucił on na siebie jakiś czar obronny tak na wszelki wypadek, po czym usiadł na miękkim mchu i oglądał walkę z bezpiecznej odległości. Był także gotów do rzucenia każdego rodzaju zaklęcia, które mogłoby mu uratować życie, gdyby smok zechciał go zaatakować. Wtedy do jego uszu doszła ta straszna pieśń, mająca chyba na celu wysadzić bębenki smoka (a przy okazji i drużyny). Okazało się, że śpiewał ją ten zakonnik, Tantalion.
- Świętoszek…- mruknął z wściekłością Ruvulus uświadamiając sobie czemu ta pieśń go irytowała. Magowi zaimponowała zręczność i pomysłowość Veinsteela gdy zniszczył skrzydło smoka. Mam tylko nadzieję, że nie będą sobie tak dobrze radzić przez cały czas…
 
Donki jest offline