Johann Ścisnął kufel podanego mu piwa, aż pobielały kostki dłoni i mimowolnie zgrzytnął zębami. Znów jego "kochany" braciszek. Ciekawe co teraz narozrabiał ?
Pasy z gnojka będę darł, jak dostanę go w swoje ręce.
Opanował się i chowając pobladłą twarz w piwnej pianie wybulgotał.
- Yurga ile razy tu byłem ? Pierwszy raz chyba jako smark jeszcze chyba z ojcem ? Ile to było lat temu ? Dwanaście ? Piętnaście ? No to pomyśl sobie, ze teraz nagle wróciłem z dalekiej podróży i opowiedz wszystko o Joachimie. Wszystko Yurga. Choć wydawał się spokojny, w środku aż wrzał. Jego przeklęty braciszek, Głupol, gówniarz, dziwkarz i ... nie o tym nawet nie chciał myśleć, ale coś w nim krzyczało - ZŁODZIEJ, ZŁODZIEJ, ZŁODZIEJ... |