Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2007, 14:16   #361
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- Witaj Johann - skinął głową Yurga i uśmiechnął się pod nosem węsząc większy zarobek - Dawnom Cie tu nie widział. Mama się ucieszy, nikt tak jak Ty nie chwalił jej kuchni! Ale pamiętaj, że to jest karczma porządnych kupców, żadnych burd tu nie chcemy - zerknął wymownie na wielkiego wojownika, okutanego chustą na twarzy.

W czasie gdy podróżni uzgadniali ze sobą szczegóły wynajęcia pokoju, Dziobaty jakby od niechcenia rzucił do Johanna:

- Aż dziw, że tak śmiało pokazujesz się tu, w Mergott. Po tym co zrobił Joachim wielu jeszcze przeklina Wasze nazwisko. A wielu chciałoby zwrotu swoich pieniędzy... - widząc minę Johanna przerwał na chwilę i uśmiechnął się kpiąco - Nie mów mi, stary druhu, że nie słyszałeś o tym, co Twój braciszek narozrabiał? A niech mnie mewa obsra! Koniecznie potrzebujesz piwa! Czarnego i mocnego - na koszt firmy! Hehehehe...!
 
Milly jest offline  
Stary 10-12-2007, 16:18   #362
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Ścisnął kufel podanego mu piwa, aż pobielały kostki dłoni i mimowolnie zgrzytnął zębami. Znów jego "kochany" braciszek. Ciekawe co teraz narozrabiał ?
Pasy z gnojka będę darł, jak dostanę go w swoje ręce.

Opanował się i chowając pobladłą twarz w piwnej pianie wybulgotał.

- Yurga ile razy tu byłem ? Pierwszy raz chyba jako smark jeszcze chyba z ojcem ? Ile to było lat temu ? Dwanaście ? Piętnaście ? No to pomyśl sobie, ze teraz nagle wróciłem z dalekiej podróży i opowiedz wszystko o Joachimie. Wszystko Yurga.

Choć wydawał się spokojny, w środku aż wrzał. Jego przeklęty braciszek, Głupol, gówniarz, dziwkarz i ... nie o tym nawet nie chciał myśleć, ale coś w nim krzyczało - ZŁODZIEJ, ZŁODZIEJ, ZŁODZIEJ...
 
Arango jest offline  
Stary 10-12-2007, 21:40   #363
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Czarodziej po krótkiej, ale jakże „owocnej” rozmowie posłusznie posłuchał Venefici i ruszył za resztą szukać noclegu. Elfka intrygowała go, wszakże twierdziła, że nigdy nie była w Mergott a Staruszek miał dziwne wrażenie jakby to ona prowadziła całą grupę.

- Doprawdy droga Venefico, Twój zmysł orientacji jest zdumiewający jak na osobę, która nigdy nie była w tym mieście. – rzucił krótką uwagę, jak tylko dostrzegł szyld tawerny ”Pod lunetą” i z ciekawością obserwował wyraz twarzy kobiety jak tylko usłyszała jego komplement. -„Może coś ukrywa…w końcu i ona zna się na czarach a jak uważa zresztą słusznie Johann, żadnemu czarodziejowi czy czarodziejce nie można wierzyć ani ufać.”

Karczma „Pod Lunetą” okazała się przynajmniej w odczuciu Wyszemira dosyć przytulnym miejscem, co prawda Starzec trochę zdziwił się wygórowaną ceną, jaką podał Jahann, ale w końcu mieli ze sobą chodzącego bogacza. Spojrzał na Nassaira i klepnął go po plecach i z radością w głosie rzekł.

- Nie ma najmniejszego problemu, 5 sztuk złota to dla nas nie problem, nasz milczący towarzysz stawia.- widząc wzrok wojownika, który mordował biednego czarodzieja zapewne na masę, co okrutniejszych sposobów, dodał. – Nie bądź skromny przyjacielu, to piękny gest z Twojej strony, to zaszczyt móc podróżować u Twego boku. Wiem nie musisz nic mówić ja też jestem wzruszony. – teatralnie otarł oczy z łez i unikając dłużej karcącego spojrzenia podsłuchał rozmowę Yurga z Johannem….Joachim Raabe coś mu mówiło to imię, gdzieś już spotkał człowieku o takim nazwisku. – „Pirat, przemytnik, hazardzista złodziej”- zaczął wyliczać zawody, z którymi miał często do czynienia, ale nie mógł przypomnieć sobie twarzy tego człowieka…pozostaje mu cierpliwie czekać.

- Widzę, że masz wiele zmartwień, a skoro już tu jesteśmy to, czemu nie moglibyśmy sobie nawzajem pomóc. – powiedział do towarzysza i „wepchnął” się do rozmowy. – Tak już pewnie bywa z braćmi, że wpędzają nas w kłopoty, ja miałem ośmiu, ale kiedy to było. – przez moment starał się sobie przypomnieć ich twarzy, ale wiedząc, że mija to się z celem podjął dialog.- proś, o co chcesz, chętnie pomogę uporać się z długami wyrządzonymi przez Twojego brata a w zamian chce jedynie, żebyś mi pomógł się skontaktować z ÁINE MAIEREM, przemytnikiem i alchemikiem z tego miasta. Przemyśl moją propozycję dobrze Johannie
 
mataichi jest offline  
Stary 10-12-2007, 22:12   #364
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Czarny Baron przez całą drogę myślał o zdarzeniu, które miało miejsce między straganami, o czynie Wyszemira, o uśmiechach reszty drużyny...Wybitnie nie był w nastroju, do jakiego mogli zdążyć przywyknąć podróżujący z nim od jakiegoś czasu już bohaterowie- nie opowiadał o podniosłych bitwach, nie recytował wersetów antycznych poematów...

W karczmie zaś zasiadł ledwie parę metrów od rozmawiających z karczmarzem i smętnie przysłuchiwał się dyskusji. Jakże ma być bohaterem w takich czasach? Czy może czasy herosów z dawnych lat już dawno minęły? Czy przygody Algristona z Czarnej Doliny, które czytał będąc jeszcze spokojnym władcą ziemskim, jednak nie były ponadczasowe? Bohaterowie nadchodzący w południe, powiewający swymi czarnymi płaszczami i w odpowiedniej chwili sięgający po szablę, by ocalić niewiastę i dopilnować, by sprawiedliwości stało się za dość- czy już nie byli potrzebni?

Kto miał zająć ich miejsce? Magowie o duszach łotrzyka? Prości ludzie, którzy jedynie na szermierce się znają i wędrują po świecie w swych osobistych celach? A może milczący mordercy o skórze czarnej jak noc? Gdzie miejsce dla bohaterów, którzy swych czynów dokonują jedynie dla chwały, nie dla pieniędzy czy własnych interesów?

Czy za parę lat ocalona od chuci złego księcia królewna, miast pięknego poematu usłyszy "Rusz dupę, bo po następne zlecenie lecę"? Rycerstwo upadło już wiele lat temu, lecz wszyscy oczekiwali, iż bohaterowie dumnie podtrzymają tradycje ciężkozbrojnych kawalerów.

Czy Calistan był właśnie świadkiem zmierzchu epoki herosów...?

Cicho westchnął, przypominając sobie, jak to Algriston pokonał smoka. Lecz uprawiać smokobicie łatwiej, niźli walczyć z życiem.

Spojrzał spod kapelusza na zebranych. Czekał na ich decyzje. Nie miał sił działać, nie w takich sprawach.

Musiał dokonać czegoś wielkiego. Inaczej po prostu zaginie...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 11-12-2007, 21:21   #365
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Yurga nachylił się nad kontuarem i klepnął przyjacielsko Johanna w ramię. Minę miał poważną.

- Wiem, wiem. Dobrze znam Ciebie, szanowałem Twojego ojca, który teraz się chyba w grobie przewraca. W każdej kupieckiej rodzinie trafi się czarna owca. Joachim przybył do miasta jakieś... ze dwa miesiące temu. On i jego kompanija rozbijali się po karczmach i burdelach, szaleli, sypali złotem, chlali... z resztą wiesz chyba co potrafi taka awanturnicza banda gdy wpadnie do miasta - spojrzał jakby wymownie w stronę towarzyszy Johanna - No. Wreszcie zaczęli pożyczać spore sumki u lichwiarza. Mówili, że szykują się na wielką wyprawę, z której przywiozą ogromny skarb i zwrócą wszystko z wielkim procentem, potrzebują jednak złota na ekwipunek. Lichwiarz pożyczał, a jakże. Na taki procent! Ale po kilku takich wypłatach, kiedy banda Joachima nie kwapiła się do podróży, a każdego miedziaka przepijali i przechędożyli, lichwiarz uruchomił swoje "specjalne środki" he, he... Zmusił ich, bardzo skutecznie, do tego, żeby zaczęli bardzo szybko myśleć jak oddać tak ogromną sumę w krótkim czasie. Jakoś tak się złożyło, że akurat wtedy Mer miasta zorganizował wielki turniej pokera. Chyba nie trudno Ci się domyśleć, co dalej? Turniej miał być dla elity miasta. Każdy miał wpłacić sumkę, na którą nie każdego stać. Nie wiem skąd Joachim miał jeszcze tyle pieniędzy. Dość, że zapłacił kaucję i zaczął grać. To były podobno widowiska! Ogrywał wszystkich, po kolei, każdego. Doszedł wreszcie do finału, grał z najlepszymi z najlepszych. I potem to już różnie mówią... jedni, że złapali go na oszustwie, gdy miał już wygraną w kieszeni. Inni mówią, że jego banda nie wytrzymała, nie wierzyła, że młodziak wygra i próbowali zrabować pieniądze. Jeszcze inni twierdzą, że chodziło o "jakąś" kobietę. Dość, że Joachim nie wyszedł z tego cało. Mer posądził go o znieważenie jego osoby, próbę kradzieży i morderstwa, jednym słowem oskarżył go o wiele za dużo jak na jedną głowę. Gdzieś tam słyszałem, że kazał go najpierw niemal skatować, potem przywieźć do siebie, na wyspę i tam trzyma go w lochu. Podobno też gdy dowiedział się, że Joachim ma jakieś informacje, podobno prawdziwe, o tym skarbie, kazał mu ruszyć natychmiast i przynieść go jako zadośćuczynienie. To miałaby być jedyna szansa na ocalenie jego życia. Ale też tu i ówdzie słyszałem, że Joachim ma poważne problemy ze zdrowiem i nie jest w stanie wyruszyć nigdzie. A im dłużej zwleka, tym cierpliwość Mera się kończy, a życie Joachima skraca. Jeszcze dwa tygodnie temu plotkowało o tym całe Mergott! Teraz już nieco się ludziom znudziło, ale są jeszcze tacy, którym Twój brat jest winien naprawdę sporo pieniędzy - zrobił krótką pauzę, a na jego ustach wykwitł dziwny uśmieszek - A gdzieniegdzie można usłyszeć jeszcze jedną plotkę, ale nie wiem czy to Cię jeszcze bardziej nie dobije. Niektórzy uważają, że kroplą, która ostatecznie przesądziła o losie Twojego brata był jego romans. Z córką Mera.

Przez dość długą chwilę zapadła niczym niezmącona cisza.

- Widzę, że już wybraliście pokoje? Wspaniale! - Yurga szybkim gestem zebrał z blatu rzucone pieniądze - Mishka zaprowadzi Was na górę.
 
Milly jest offline  
Stary 17-12-2007, 23:17   #366
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Sapnął i ciężko wsparł głowę na rękach. Nawet dla niego przyzwyczajonego do wyskoków Joachima było tego nadto. W głowie mu wirowało i to na pewno nie od wypitego piwa.
Turniej, wyprawa, próba kradzieży, oszustwo, mer, skarby, próba morderstwa, romans z merówną. Co JESZCZE narozrabia ten idiota krzyczało coś wewnątrz. ZABIJĘ - pomyślał. Po prostu ubiję jak psa. Bez mrugnięcia okiem, osobiście.
BRATA ? Kontrowało sumienie.
Wpatrzył się w smętne resztki piwa na dnie kufla.

Mag coś do niego mówił, ale sens wypowiedzi ledwie do niego docierał. Jeśli czegoś mu teraz brakowało to na pewno tylko pomocy jakiś czarodziei. Chociaż z drugiej strony gorzej już i tak nie mogło być.

- Yurga nalej jeszcze dwa ciemne i po kieliszku anyżówki dla tego...pana - wskazał na Wyszemira.
- Wiesz, że jestem uczciwym człowiekiem i proszę Cię o pomoc. Odwdzięczę się - znasz mnie. Na jaką wyprawę miał wyruszyć Joachim i czy słyszałeś o tym Aine... jak mu tam ... Maierze ?

Przerwał im głośny wybuch śmiechu i wołanie o piwo z alkowy. Widać biesiadujący tam dobrze sie bawili. Z zaplecza wynurzyła się kelnerka młoda kelnerka i roześmiana, tanecznym krokiem z tacą pełną pienistego piwa skierowała się do rozbawionych gości. Na jej widok Johann podniósł brwi i popatrzył na Yurgę pytająco.

 
Arango jest offline  
Stary 18-12-2007, 12:45   #367
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Karczmarz wprawnym ruchem nalał dwa duże kufle ciemnego, pienistego piwa i postawił je przed Johannem i Wyszemirem. Podążając za wzrokiem starego przyjaciela pogroził mu palcem i zajął się butelką anyżówki.

- To moja nowa gwiazdka - wyjaśnił dumny, jak gdyby prezentował własną córkę - Ładna buźka, zaczarowany uśmiech, ma wszystko na swoim miejscu, do tego piwo leje jak stary karczmarz, ugotuje jak trzeba, a gości zabawia, gębę ma może niewyparzoną czasem, ale zawsze zagada, a kawały to opowiada takie sprośne, jakby uczyła się od samych marynarzy! He he, to ci dziewucha! Goście ją uwielbiają! To Mishka, sierota po Diego Młynarzu, pamiętasz go? Ona niewiele młodsza od Twojego brata. To smutna historia ze starym Diego, ech, szkoda gadać. Po jego śmierci synowie majątek przetrwonili, prawie sie pozabijali, ona jedna została bez niczego, tom ją wziął. Skarb nie dziewczyna!

Pewnie opowiadałby dalej o swojej Mishce wymachując butelką anyżówki, bo widać zakochany w niej po uszy. Johann jednak odchrząknął znacząco wskazując na wciąż puste kieliszki.

- A tak, do rzeczy - Yurga nalał wreszcie - O jaką wyprawę chodziło? Tego to ja Ci nie powiem dokładnie, bo i nie wiadomo czy to aby prawda była? Wiesz jak to jest z awanturnikami... znaczy, no. Ale mówili, że to o jakiś wielki skarb chodziło, o ten - artefakt. Jakiś zagubiony magiczny przedmiot. Tak Joachim mówił, albo raczej plotkarze, co o tym rozpowiadali.

Dziobaty sam pociągnął z wielkiego kufla, widać nie oszczędzał sobie jako karczmarz.

- O Áine Maierze wiele Wam nie powiem, panowie. Pewnych tematów się po prostu unika. To niebezpieczny człowiek, z takim żaden porządny kupiec do czynienia mieć nie chce. Pewnie, że i pogłoski o nim chodzą. Ale nic przyjemnego. Możecie wypytać w mieście, pewnie w końcu do niego traficie. Ale nie przywleczcie tutaj za sobą jakiś kłopotów. To porządny lokal jest.

Mishka uśmiechnięta wyszła z alkowy niosąc tacę pustych kufli i talerzy. Zarumieniona obrzuciła wesołym spojrzeniem kompanię, którą miała zaprowadzić na górę. W jej dłoni już brzęczały klucze. Odłożyła tacę i zabawiając gości rozmową (nie przejmując się wcale zwrotami grzecznościowymi) poszła z nimi na górę.

- Chyba nie jesteście kupcami, co? Wyglądacie raczej na poszukiwaczy przygód. Nigdy jeszcze u nas nie gościł taki wielki człowiek! - spoglądała z zachwytem na Nassaira - Fascynujące. Zawsze chciałam być poszukiwaczem przygód, no ale widać mnie pisane tylko rozlewanie piwa i trzaskanie po łapach pijaków. Będziecie chcieli wziąć kąpiel? Mogę przygotować od razu. Trzy balie do trzech pokoi? I mogę się założyć, że zjecie naprawdę duży obiad! Powiem Mamuście, przygotuje coś specjalnie dla Was. Długo zostaniecie?

Otworzyła trzy sąsiadujące pokoje pozostawiając w nich klucze i poczekała, aż ktoś wreszcie udzieli jej odpowiedzi na zadawane pytania.
 
Milly jest offline  
Stary 18-12-2007, 15:46   #368
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
I, nie zważając na opowieść karczmarza, ciągnął Czarny Baron swe rozmyślania. I zdał sobie sprawę z tego, czego zauważyć nie mógł ścinając smokom łby, czego nie zrozumiał walcząc samemu z tuzinem wilkołaków w lasach daleko na wschodzie, co pozostawało dla niego tajemnicą podczas planowania największych bitew ostatnich lat i przy zgłębianiu wiedzy tajemnej. A ujrzał tą oczywistość siedząc w karczmie nie najwyższych lotów.

I zaraz miast znienawidzić niemal pokochał słowa młodego strażnika. Tego, którego o Calistanie de Carque zdawał się zapomnieć, który uważał go za legendę, za martwą istotę. Który nie uznał prawdziwego Czarnego Barona za bohatera. I miał rację. On nie miał być bohaterem.

Był przecież tylko kochającym ojcem i mężem, któremu najbliższe osoby odebrane były za pomocą okrutnej klątwy, baronem ziem północnych, który utracił spokój duszy. Który po śmierci najbliższych postanowił odzyskać ich, odnaleźć na to sposób. I tak stał się podróżującym po całym świecie poszukiwaczem pewnego artefaktu, zwanego Kamieniem Dusz, a dzięki spotykającym go na trakcie przygodom stał się także i bohaterem.

Lecz klątwa chwały i heroiki dotknęła i jego. I wtem zapominał o swym najważniejszym celu tylko po to, by zostać opisanym w kolejnych pieśniach, by jego sława i chwała rosła. Pragnął by dzieci obrzucały go kwiatami, zapominając przy tym o swych własnych potomkach. Pragnął uwielbienia pięknych kobiet nie przejmując się tym, iż ta, którą lata temu wziął za żonę cierpi w zaświatach, mogąc wielbić tylko wspomnienia o Calistanie.

Kamień dusz. Cóż to był za przeklęty przedmiot, jeżeli zdołał tak niepostrzeżenie opętać duszę i serce de Carque?!

- Wybaczcie mi, panowie i pani- odezwał się, gdy dziewki karczemne przyszły, by zaprowadzić bohaterów do pokojów- Lecz oto i nadszedł kres mej przygody, koniec tej farsy. Proszę, nie zadawajcie pytań, bowiem sam nie znam na nie odpowiedzi, jeszcze nie. Odkryłem coś, czego nie mogę zlekceważyć, zależy od tego życie. I nie chodzi tu o moje życie.- spojrzał na twarze wszystkich jego towarzyszy- A teraz żegnajcie. Walka u waszego boku była dla mnie zaszczytem. Niechaj los i bóstwa opatrzności czuwają nad wami, a stary mag niechaj powróci w pełni sił do świata żywych.

Po czym odwrócił się na pięcie i po prostu opuścił karczmę.

Musi bowiem istnieć inny sposób na wskrzeszenie bliskich niż zastosowanie Kamienia Dusz. A Calistan miał przed sobą jeszcze trochę życia, jeszcze trochę czasu na zdobycie nowych umiejętności... Alchemia? Rytuały? Magia? Dowie się tego, przeczyta wszystko, co chociaż zbliży się do tematu, porozmawia z każdym, kto może mieć jakąś wiedzę na te temat...

Czarny kapelusz i płaszcz rzucił dziecku żebrzącemu o miedziaki na kaftan.

Żegnaj przygodo. Żegnaj chwało. Żegnaj, Czarny Baronie...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 30-12-2007, 18:57   #369
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

-Tak dziecko, gorąca kąpiel na moje stare, trzeszczące kości jest jak wybawienie – uśmiechnął się do Mishki łobuzersko a jego ręka niby niechcący obtarła się o talie przechodzącej dziewczyny. – Zaczyna mi się coraz bardziej tu podobać, słowo daje jesteśmy tu pierwszy dzień a już tyle się rzeczy dowiedzieliśmy. – spojrzał na nie najweselszą minę Johanna i postanowił dodać mu otuchy. Pocieszanie innych nie było jego mocną stroną, ale w tym przypadku gorzej już pewnie być nie mogło.

- Drogi Johannie nie martw się, Twój brat będzie wolnym człowiekiem wcześniej niż Ci się wydaje.Mrugnął porozumiewawczo do towarzysza. – Wiem, że brzydzisz się magią i ludźmi, którzy się nią parają, ale dla dobra brata powinieneś przyjąć moją bezinteresowną pomoc. – w szczególności zaakcentował swoje dwa ostatnie słowa.

Oczywiście Wyszemir życzył jak najlepiej bratu Johanna, ale to nie jego wrodzona dobroć, która zanikła wiele lat temu była powodem tak altruistycznej postawy. Karczmarz opowiadając historię Joachima powtórzył kilkakrotnie słowo skarb…to w zupełności wystarczyło, aby czarodziej chciał się dostać do uwięzionego i zadać mu parę pytań.

Wszystko wskazywało na to, że trafi do jednego pokoju z Johannem, skoro Czarny Baron postanowił ich opuścić a niemy wojownik wolał raczej zostać z prawie martwym Konradem musieli, więc chociaż nauczyć się nie wchodzić sobie w drogę.

- Jako dowód mojej dobrej woli, pomogę ci się skontaktować z twoim bratem o ile posiadasz jakaś rzecz, z którą miał kiedyś styczność? – Zwrócił się raz jeszcze do Najemnika, gdy zostali sami w pomieszczeniu. Może i był zbyt natarczywy z tą niespotykaną jak na staruszka dobrocią, ale czuł, że tym razem ten „skarb” jest tym, czego szuka.

- A i bym zapomniał, trzeba będzie coś zrobić z naszym dogorywającym staruszkiem, niech miejscowi kapłani mu pomogą i wykażą się swoimi umiejętnościami, z których słyną. – Wyszemir położył się na swoim posłaniu i gdy już wydawało się jakby zasnął mruknął jeszcze niewyraźnie. – nasza droga Venefica coraz bardziej mnie intryguje, nigdy nie zapytałem się właściwie, dlaczego podróżowała z Konradem i jak zostali schwytani przez Białogłową. Nic to, odłożę tą rozmowę na później…
 
mataichi jest offline  
Stary 08-01-2008, 18:45   #370
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Gett-Burg, siedziba Rady Czarodziejów / Mergott, karczma "Pod lunetą" (popołudnie)

Gett-Burg, siedziba Najwyższej Rady Czarodziejów, Aula Mniejsza.


Monumentalne zabudowania całego kompleksu należącego do Gildii Magów robiły odpowiednio imponujące wrażenie. Dziesiątki budynków, setki schodów i przejść, tysiące korytarzy - z pewnością aby się tutaj nie zgubić potrzebna była mapa. Mimo tego świeżo upieczony adept magii prowadził trójkę osób, powierzonych mu przy Bramie Głównej, tak swobodnie, jakby mapa tkwiła w jego głowie. Oświetlając drogę tylko jedną magiczną laską przeprowadzał gości z korytarza do korytarza, z sali do sali, schodami w górę i w dół, aż miało się nieprzyjemne wrażenie, że robi to tylko po to, aby zmylić ich czujność, poplątać wszelkie możliwe ślady tak, aby nie potrafili powtórzyć nigdy więcej tej samej drogi. A może po prostu droga do Auli Mniejszej była tak skomplikowana?

Krdik Ungart, Hektor i Serafin stawili się w samo południe tuż przy Bramie Głównej Gildii Magów - dokładnie tak, jak pisało w liście oznajmującym, że to właśnie oni dostąpili zaszczytu wzięcia udziału w największej przygodzie swojego życia. Mieli zabrać ze sobą ekwipunek i wszystkie potrzebne rzeczy, być w stanie trzeźwości i ogólnej gotowości - nie było bowiem czasu do stracenia i wyprawa miała wyruszyć jeszcze tego samego dnia. Wszystkich szczegółów mieli dowiedzieć się już na miejscu.
Jakież było ich zdziwienie gdy przed bramą spotkali się tylko we trójkę! Wielka wyprawa, niebezpieczna, tak ważna i odpowiedzialna wyprawa po artefakt i mieli iść jedynie w trójkę?! Zgłosiło się wiele setek osób, a wybrano właśnie ich - to mogło wprawić w ogromną dumę, a mogło też wywołać dziwny niepokój...
Po sprawdzeniu ich tożsamości i przeszukaniu ich rzeczy wpuszczono ich na teren Gildii, a tam przywitał ich młody mężczyzna z wielką dumą noszący pachnące wciąż nowością szaty Młodszego Maga. Na każde zadane pytanie odpowiadał jedynie, że jego Mistrz czeka już na nich w Auli Mniejszej, do której on właśnie ma ich zaprowadzić. Dopiero po piętnastominutowym marszu krasnolud, i dwoje ludzi - kobieta i mężczyzna - dostali się do miejsca przeznaczenia. Jeśli pomieszczenie to nazwano Aulą Mniejszą, trudno sobie wyobrazić jak wygląda Aula Większa... Z pewnością przepych i monumentalizm jakimi otaczali się czarodzieje musiał świadczyć o ich przedziwnych kompleksach, jak inaczej to wytłumaczyć?
Pośrodku pomieszczenia zatopiony w księgach siedział starzec w czerwonych szatach Maga. Spiczasta czapka zajmowała pokaźne miejsce na zawalonym papierami biurku. Mag odwołał chłopaka i nie zadając sobie trudu przestrzegania podstawowych praw etykiety od razu przeszedł do rzeczy.

- Nazywam się Calanis Redcliff, jestem jednym z Wyższych Magów, członkiem Rady Czarodziei i od tego momentu jestem Waszym głównym przełożonym. To ja jestem odpowiedzialny za całą wyprawę. A Wy zostaliście wybrani spośród setek chętnych do podjęcia się tego trudnego, ale jakże chwalebnego zadania.

Zrobił krótką pauzę, wstał i zaczął przechadzać się w tą i z powrotem zakładając ręce do tyłu:

- Słuchajcie mnie uważnie, bo nie będę powtarzać dwa razy. Kilka miesięcy temu z Gett-Burga wyruszyła pierwsza ekspedycja, która miała na celu odnalezienie Klejnotu Dusz, potężnego artefaktu. Niestety większość jej członków nie zdołała ujść z życiem, a mój przyjaciel Konrad Whitestone, który jej przewodził, jest teraz w stanie letargu. Ocalała jedynie dwójka z całej wyprawy - półelfka Venefica My'fern i czarny elf Nassair. Mimo to żadna ekspedycja nie była jeszcze tak blisko odnalezienia Klejnotu! Znaleźliśmy człowieka, który jest w posiadaniu oryginalnych map, które na pewno doprowadzą nas do celu! Ty, Hektorze - czarodziej zwrócił się do ludzkiego mężczyzny - Chyba zdajesz sobie sprawę z tego jak wiele lat szukano oryginałów i jak wielki sukces oznacza to dla poszukiwania artefaktu! Dlatego nie ma czasu do stracenia. Przekażę Wam teraz najważniejsze informacje i zadania, które musicie niezwłocznie wykonać i przekazać je Venefice i Nassairowi.

Starzec przystanął na chwilę, a beznamiętna dotąd jego twarz nabrała żywych kolorów i mimo woli zdradzała jak bardzo czarodziej jest podekscytowany.

- Przede wszystkim za chwilę przekroczycie magiczny portal, który przeniesie Was do Mergott. Odbiorą Was z tamtej strony moi podopieczni, którzy będą czuwać nad tym, żeby portal cały czas był stabilny. Potem razem z nimi udacie się do karczmy "Pod Lunetą", w której obecnie przebywa ciało Konrada, a więc pewnie będzie tam też pozostała dwójka. Ciało czarodzieja będziecie musieli bezzwłocznie oddać moim uczniom, którzy przeniosą go przez portal z powrotem tutaj. Nie pozostało mu już wiele czasu, a jeśli szybko nie znajdzie się pod odpowiednią opieką po prostu umrze. Następnie oddacie ten list Venefice. Są w nim dalsze wskazówki co należy robić i gdzie szukać mapy - po chwili wahania postanowił przekazać list pod opiekę krasnoluda - I pamiętajcie o najważniejszym. Za wszelką cenę chrońcie nowego przywódcę, gdyż bez niego nigdzie nie zajdziecie...

Enigmatycznie rzucona uwaga rozpoczęła ciąg zdarzeń, które działy się wręcz błyskawicznie. Mag zerwał zasłonę z dużego urządzenia, które do tej pory zakrywała. Wyglądem przypominało bardzo duże lustro, jednak jego tafla zdawała się płynna, niczym tafla jeziora, a odbijające się w nim kształty były rozmazane i groteskowo wykrzywione. Po szybkiej instrukcji używania portalu, która ograniczyła się do lakonicznego "przejdź przez taflę lustra, ale pamiętaj, że nie wolno Ci ani przez chwilę się zawahać!" jedno po drugim przechodziło na drugą stronę, aż wreszcie cała trójka stała bezpiecznie w dużym, kamiennym pomieszczeniu, wypełnionym kilkunastoma młodymi mężczyznami w różnokolorowych szatach. Po portalowej podróży jeszcze przez jakiś czas pozostawał w ustach metaliczny smak, w żołądku dziwne wibrowanie, a w głowie lekkie zamieszanie, ale gorliwość i pośpiech młodych magów nie pozwoliła żadnemu z nich na chwilę wytchnienia. Po kilku słowach przywitania czwórka mężczyzn poprowadziła Serafina, Hektora i Krdika uliczkami Mergott, aż wreszcie po kwadransie marszu stanęli w głównej sali karczmy "Pod lunetą", stylizowanej na wnętrze okrętu. Za ladą karczmarz przecierał kufle i spoglądał spokojnie, acz z pewną dozą zniechęcenia na grupę nowych gości. W jednej z alków słychać było głośne okrzyki i odgłosy dobrej, pijackiej zabawy, a młoda kelnerka wraz z chłopcem taszczyła na piętro balie i wiadra parującej wody...



W tym samym czasie w pokojach gościnnych....

Rozmowa między Wyszemirem i Johannem nie kleiła się za bardzo. Najemnik sam nie wiedział jeszcze jak ugryźć sprawę swojego brata, najchętniej zostawiłby go w więzieniu Mera, może tam nauczy się pokory i nabierze trochę rozumu do tej pustej głowy... a jednak to coś na kształt braterskiej miłości zmusiło go do wyruszenia za tym smarkaczem i włóczenia się po jego śladach już od kilku tygodni. Nie mógł go teraz zostawić, kiedy wreszcie uziemiony był w jednym miejscu, a na dodatek miał poważne kłopoty.

- Nie mam przy sobie żadnej jego rzeczy... Ale na pewno bardzo bliską styczność będzie miał ze mną, jeśli tylko dorwę go w swoje ręce - nerwy Johanna wciąż były napięte, a ciśnienie skakało mu jak tylko myślał o całej tej sytuacji - Dzięki Ci czarodzieju za pomoc. Muszę nad tym pomyśleć, zastanowić się...

Ciche pukanie przerwało rozmowę. To Mishka i jakiś chłystek robiący teraz za tragarza przynieśli balię i wiadra z gorącą wodą. W pokoju od razu zrobiło się cieplej, aż szybki w oknach zaparowały.

- Jeśli będzie potrzebny następny wrzątek, wystarczy zawołać. W kotle już grzeje się kolejna woda! A jak będziecie potrzebować czegoś jeszcze, to też dajcie znać! - dziewczyna rzuciła wesołe, roziskrzone spojrzenia do obu mężczyzn po czym czmychnęła szybko z pokoju, aby ciepło nie uciekło na zewnątrz.

*

Venefica sprawnymi ruchami przeszukiwała ciało czarodzieja. Zajrzała do każdej ukrytej kieszeni, do każdej kryjówki, wszędzie, gdzie tylko się dało - i nie znalazła przy nim nic prócz kilku sakiewek ziół, jakiś proszków, zwojów z czarami i drobnych rzeczy służących mu zapewne do odprawiania czarów. Prawdopodobnie resztę swojego ekwipunku tak jak ona zostawił na zamku czarownicy. Być może były tam też dalsze wskazówki co należy robić. Wydawało się, że ich sytuacja jest w tym momencie pasowa i albo znajdą sposób na ożywienie Konrada, albo będą mogli uznać swoją wyprawę za zakończoną.
Półelfka pokazała to co znalazła Nassairowi, siedzącemu bez ruchu w kącie.

- Nie wiem jak Ty, ale ja w tej chwili nie mam żadnego pomysłu, nic nie przychodzi mi do głowy.

Wydawało się, że Venefica czeka na odpowiedź ciemnoskórego, która z jasnych przyczyn nie mogła paść.

- On nie ma przy sobie nic, w co można zakląć duszę... no chyba, że jego poczucie humoru było lepsze, niż przypuszczałam i zaklął ją w to ususzone skrzydełko nietoperza - prychnęła - Obawiam się, że wszystkie jego rzeczy zostały na zamku. Wiesz co? Może najpierw odpocznijmy trochę, weźmy kąpiel, zjedzmy coś... a potem zastanowimy się co dalej, dobrze? - zapytała z nieukrywanym błaganiem w głosie. Półelfka była widać na skraju swojej wytrzymałości i musiała zregenerować siły. Nassair nie odpowiedział, nie poruszył się też ani o centymetr. Przypominał marmurowy posąg. Venefica wzięła brak jakiejkolwiek odpowiedzi za zgodę, wymknęła się więc po cichu do ostatniego wolnego pokoju, akurat wtedy, gdy Mishka i jej towarzysz nieśli kolejną balię i cudowną, gorącą wodę...
 
Milly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172