Uśmiechnęła się do człowieka-kota - bardzo miło z twojej strony...Inai możesz liczyć również na mnie...- odpowiedziała swoim delikatnym melodyjnym głosem
Ziemia zatrzęsła się a z sufitu i ze ścian posypały się drobinki kurzu, które leniwie odbijały się od siebie i spadały na podłogę. Kilka naczyń ze stołów zsunęło się na podłogę z głośnym hukiem. Ave odruchowo chwyciła miecz, gdy do karczmy wszedł ogr. Elfka rozszerzyła oczy i cofnęła się kilka kroków o mało nie potykając się o człowieka-kota, który złapał za jej płaszcz.
~ och miłosierni bogowie...Cyjanie to ogr...widziałam jak kiedyś jeden z takich zabijał bezbronne elfiątka...~
~ zaraz mogę się pojawić ...~ odpowiedział jej przyjaciel
~ nie teraz jeszcze nie teraz...~ odpowiedziała i zerwała telepatyczne przekazywanie -nie obawiaj się...nic Ci nie grozi..- powiedziała cicho i uspokująco do Inaiego.
Dopiero gdy ogr okazał się „niegroźny” puściła miecz. A następnie ruszyła na górę, trzymając dłoń człowieka kota.
Nieustannie stała w napięciu i z litością spoglądała na konwulsje goblina i na „uleczania” ogra.
~ biedne istoty...musiały wiele przeżyć , aby doprowadzić się to takiego stanu...~
- do Austen..-
powiedziała tylko ze względu na goblina, gdyż obawiała się, ze dostanie następnych konwulsji gdy pójdą gdzieś indziej. Odsunęła się w stronę wyjścia i jeszcze bardziej zasłoniła twarz chusteczką. Nagle zrobiło jej się słabo, czuła się jakby kończyło się jej powietrze, złapała się pobliskiego krzesła i oparła się o nie. – może ktoś otworzyć okno...tu nie ma powietrza... – wydyszała słabym głosem
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |