Wątek: Rycerska Rzecz
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2007, 22:23   #102
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Andre patrzył w osłupieniu na złowrogi herb von Steinachów wytatuowany na skórze mnicha. Szczerze mówiąc byłby mniej zaskoczony gdyby zauważył ten tatuaż na dupie hrabiego, niźli u Benta. „Ale jak, skąd? Straciłeś czujność” – przeklinał sam siebie. Nagle rozejrzał się po towarzyszach wędrówki, studiował ich twarze wpatrzone w martwe ciało duchownego, które jego już dawno nie interesowało. „Czyżby ktoś z nich jeszcze był od Steinachów? To dziewczę raczej nie, ten stary ramol najprędzej by ja wychędożył, niźli posłał w pościg za nim. De Valsoy i Aleksander także odpadają – tacy jak on nie najmują się jako zbiry. A Bent – no cóż miał chłop pewne ciągoty, a von Steinachowie lichwą trudnili się nie od dzisiaj – pewnie im coś wisiał skurwysyn! Dobrze mu tak padalcowi!” – patrzył teraz z mściwą satysfakcją na najeżone strzałami ciało.

Słońce leniwie przebijało się przez gałęzie drzew otaczających drogę. Za każdym razem, gdy wyjeżdżali na otwartą przestrzeń spoglądali z obawą w niebo oczekując najgorszego. Ale mimo iż mile mijały szybko gadziny nie widzieli ani razu. „Może to i dobrze…” – myślał Andre przypatrując się pięknemu błękitnemu niebu.

*****

Woń spalenizny już z daleka zwiastowała, że ich „zguba” się znalazła. Kiedy wjechał razem z resztą konwoju na teren, który kiedyś był dobrze prosperującą farmą, musiał przyznać, że „zguba” znalazła się w bardzo efektowny sposób. Biorąc pod uwagę ogrom zniszczeń także w sposób… efektywny. Budynki były całkowicie zrujnowane, gdzieniegdzie dopalały się resztki czegoś co kiedyś było belką, gontem lub deską stodoły, teraz to było jedno wielkie pogorzelisko. Zmasakrowane zwierzęta dopełniały makabrycznego widoku.

Szlochający chłop wydał się najemnikowi, prawdziwą alegorią feudalizmu. „Jak Cię pan lub rycerz jakowyś nie wydusi co do grosza, to Ci gadzina chałupę spali. W sumie jak by nie patrzeć zawsze przejebane.” Pomógł skrybie Aleksandra zaopiekować się ranną kobietą. Delikatnie przytrzymywał jej głowę jedną rękom, a drugą wlewał jej w usta driakiew podaną mu przez Attera. Starał się nie patrzeć na jej rany, jak żyje nie widział jeszcze równie paskudnych. A może widział, tylko obecna sytuacja, powodowała, że wydawały mu się takie straszne…? – Wszystko będzie dobrze – szeptał na wpół do siebie, na wpół do umierającej kobiety – wszystko będzie dobrze. Kiedy ostatnia iskierka życia zgasła w jej oczach, z wściekłości rozbił naczynie z lekarstwem o ścianę.

Nienawidził takich sytuacji, nie cierpiał widoku konających… przynajmniej nie takich, który w jego mniemaniu nie zasłużyli na taki los.

*****

Davis pękało w szwach z powodu chroniącej się przed smokiem mieszkańców prowincji. Ulice były zapchane wózkami, wozami, bryczkami, konnymi i pieszymi. Dotarcie na rynek zajęło im sporo czasu. Główny plac był równie zatłoczony. Uwaga wszystkich skupiona była na podeście zajmującym centralne miejsce na placu. Spoglądał na herby stojących na podium rycerzy - „sama elita Zakonu Dębu, wszyscy co do jednego, nawet Gatiusz”. Wtargnięcie wieszczki na scenę zakłóciło przebieg ceremonii. Jej słowa wygłaszane do tłumu, zawierały ostrzeżenie i przestrogę, nie spodobały się rycerzom. Wszak to ich nazywała zgubą, a jak mówiły plotki kobieta jeszcze nigdy się nie pomyliła…

- Skurwysyn – wyrwało się najemnikowi, kiedy zobaczył jak Gatiusz uderza Kasandrę. Kobieta spadła ze sceny wprost w rozeźlony i rozwrzeszczany motłoch, gotów rozerwać wieszczkę na strzępy. Krew zawrzała w najemniku, nienawidził jak ktoś bije kobiety, dla Andre był to szczyt upodlenia…

Zeskoczył z konia i zaczął się przeciskać w kierunku porwanej przez motłoch kobiety. Rozpychał się łokciami torując drogę ku wieszczce – zarobił za to kilka celnych kuksańców od potrącanych mieszczan. Znalazł się przy kobiecie w momencie, gdy jeden z mieszczan, z obrzydliwe nalaną od chlania mordą zmierzał się pięścią na Kasandrę. Świsnął w powietrzu bicz, skórzany rzemień z głośnym plaśnięciem owinął się wokół nadgarstka niedoszłego damskiego boksera. Moczymorda boleśnie spotkał się z kamieniami bruku. Andre rzucił pozostałym oprychom ostrzegawcze spojrzenie: - Kobietę bić chamy? – wykrzyknął w kierunku reszty otaczających go mieszczan – Może tak ty spróbujesz – ryknął na leżącego na ziemi – albo ty, albo ty – obracał się wskazując na rozwścieczonych mieszczan. – No nuże, który chętny zmierzyć się z mężczyzną? Kobietę to bić umiecie?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline