Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2007, 17:57   #383
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tej nocy Akito nie spał spokojnie. Gdyby mógł obserwować siebie we śnie, zobaczyłby rzucającego się na boki i spoconego Kraba. Sny przemijały kolejno zostawiając jedynie uczucie niepewności. Jeden z tych snów utkwił jednak nad ranem w pamięci Akito. Obudził się ciężko dysząc, czuł pot a okrycie było pomięte i leżało z boku.

Nie dane mu było jednak zbyt długo się zastanawiać nad snem, głos który usłyszał, a który jednocześnie tak już dobrze znał przemówił:

"Dzień dobry, braciszku. Dobrze spałeś?"

Spojrzenie Akito odruchowo powędrowało w stronę daisho-kake. Wstał i podszedł, aby sprawdzić czy obręcze jakoś się zmieniły. Niepokoił się z tego powodu, że kłamstwa tego, którego imienia wolał sobie nie przypominać, mogą mocno nadwyrężyć odpoczynek płynący ze snu. Był cały spocony i niezbyt wypoczęty, miał nadzieję, że takie koszmary nie będą się powtarzały każdej nocy…

Przemył twarz i oddał się krótkiej medytacji połączonej z ćwiczeniami. Powoli uspokajał oddech zrównując go z rytmem ćwiczeń, po wykonaniu podstawowej sekwencji, wdział zbroję, po czym rozpoczął ćwiczenia z bronią. Szybkie płynne ruchy katany z dźwiękiem przecinały powietrze. Wyimaginowani wrogowie ginęli po krótkich i precyzyjnych ciosach. Akito wyobrażał też sobie, gdzie mógłby pozwolić się zranić, tak aby przeżyć a jednocześnie jednym ciosem zabić przeciwnika. Nie uśmiechało mu się zostać trafionym, jednak oswojenie się z tą perspektywą sprawiało, że w polu boju był już na to przygotowany i nie przeżywał szoku, jaki niekiedy rany wywoływały u innych samurajów.

Gdy już zakończył poranną gimnastykę obmył się jeszcze ściereczką (po ściągnięciu zbroi) i wyruszył na śniadanie. Był nieco zaskoczony zarówno obfitością stołu jak i ilością misji kurierskich, które nagle spadły na niego. Widział w tym dobrą okazję do ukrycia prawdziwych celów misji jak i okazji do zyskania wdzięczności w tych stronach, oraz tam gdzie miały trafić przesyłki. Nie spodziewał się jednak aż takiej ich ilości. Po którejś prośbie zaczął spisywać wszystkie przesyłki, nadawców i adresatów, a gdy liczba ich sięgnęła ilości przerastającej wszelkie wyobrażenie Kraba, z pomocą przyszedł mu Hida Misagi Naoki. Z wdzięcznością przyjął pomoc, po czym bez skrupułów począł wykreślać misje leżące zbyt daleko od celów podróży, lub zbyt ciężkie, w każdym razie te, które wskazał mu doświadczony kurier.

Akito nie szczędził sobie jedzenia, nie udawał, że nie jest głodny, ani że widok wykwintnych dań nie budzi w nim apetytu. Nie jadł jednak jak świnia, po prostu powoli acz skutecznie konsumował kolejne porcje, popijając jedynie herbatą. Dopiero tuż przed końcem śniadania pozwolił sobie na czareczkę sake przed podróżą. Przyjemnie rozgrzała ona wnętrze Kraba, poczuł jak wracają mu siły, poczuł nawet coś na kształt rozluźnienia, które jednak w przypadku samurajów, szczególnie w towarzystwie innych właściwie nie istniało. Czasami na nieformalnych spotkaniach, można było pozwolić sobie na luksus rozluźnienia, jednak i to miało swoją granicę, przynajmniej jeśli chodziło o samurajów ceniących sobie honor i chwałę.

Kłopoty z koniem na moment wyprowadziły Akito z równowagi. Nie wyobrażał sobie takiej gafy na koniec pobytu w Twierdzy Ostrzy. Piękny rumak okazał się wyjątkowo nieokrzesanym zwierzęciem, podobnie jak heimin, który omal nie został zmiażdżony pod gradem ciosów Akito. Powstrzymało go jedynie własne lenistwo oraz niechęć do takiego zakończenia pobytu w twierdzy. Pobicie heimina, które mogło przypadkowo zakończyć się nawet jego śmiercią nie wyglądałoby zbyt dobrze. Takie wypadki zdarzały się wśród tych, którzy wymierzali kary a byli jednocześnie wyjątkowo obdarzeni siłą, Akito należał do ludzi, którzy dobrze zdawali sobie sprawę z własnej siły i ze słabości ludzkiego ciała. Pokora, którą okazał heimin, zaspokoiła w pełni potrzebę satysfakcji Kraba, z dalszych rozmyślań nad sytuacją wybawił go Manji. Posłał mu krótki uśmiech, gdy ten przyszedł mu z pomocą wręczając jabłko, które chwile później zostało skonsumowane prze konia. Manewr pomógł, dzięki czemu mogli spokojnie wyruszyć w podróż. Ostatni raz spojrzał na twierdzę jeszcze w jej wnętrzu, wiedział, że wkrótce czekać go będą kolejne widoki i niespodzianki nieodłącznie związane z każdą podróżą.

Akito być może ostatni raz spoglądał na okazałą Twierdzę Ostrzy, na solidne i okazałe mury, potężne kamienie, umocnienia, na wspaniałych wojowników... Mimo to doświadczenia w walce z Krainami Cienia przypominały, że wszystko to ległoby w gruzach, gdyby nie sprzyjające ludziom Fortuny. Akito poddał się stanowi melancholii, którego dawno już nie odczuwał, opuszczał przybytek, który dawał mu schronienie, nocleg i wyżywienie. Opuszczał swoją przystań, obarczony wieloma misjami i zadaniami, jakie miał do spełnienia. Cieszył się z tego, że robi to wraz z przyjaciółmi, oraz tego, że ma okazję wykonać wolę swojego pana. Niebiański Porządek, który istniał w Rokuganie był prawdziwie zbawienny, bez niego opór stawiany Krainom Cienia byłby niemożliwy. Bez tego oporu, na ziemiach Rokuganu byłaby tylko rozpacz. Dlatego właśnie Kraby tak szczerze nienawidziły szczerości, dlatego tak obce były im intrygi i manipulacje. Wiedzieli dobrze z czym mają do czynienia i w przeciwności do innych Klanów traktowali to zagrożenie nadzwyczaj poważnie. Niemniej jednak ukrywanie więzi łączących go z przyjaciółmi na obcych terenach uważał za właściwe. Należało czasem okazywać słabość tam gdzie była siła, lub okazywać siłę tam gdzie była słabość. Ta przewrotna reguła odpowiadała Akito i stosował się do niej czasami.

Dziwna była to wyprawa, pośpieszna i prowadząca przez ziemie o najwyższym stopniu niebezpieczeństwa. Akito zastanawiał się przez moment ile czasu minie nim zostaną zaatakowani, nim napotkają stwory Fu Lenga lub nim wpadną w pułapkę Leśnych Strzał. Nie śmierć była mu straszna, lecz świadomość możliwości niewypełnienia obowiązków, które przyjął na swe barki.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 12-12-2007 o 19:10.
Eliasz jest offline