Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2007, 19:57   #95
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Jan Czetkowski

Niczym jastrząb uderzył na swoją ofiarę młody szlachcic, która jeno przed śmiercią mogła usłyszeć świst szabli i własny krzyk wydobywający się z płuc, które lada chwila miały zaczerpnąć powietrza po raz ostatni. Ogromne chłopisko zamierzyło się na niego zardzewiałą włócznią… był za wolny, o wiele za wolny. Czetkowski schylił się w siodle i jednym szybkim ruchem ręki ciął napastnika.

Wtem od strony chałup zaczęły napływać posiłki dla grasantów, to była najwyższa pora na…
- Ognia! Ognia! Palić do nich! –Pan Mateusz wykrzyczał rozkaz i wszyscy jak jeden mąż wypalili z samopałów. Jan zaklął na całe gardo – Co jest do kurwy nędzy?! -Jego pistolet zaniemógł i wtedy przypomniał sobie młody szlachcic, że po przygodzie z rzeczką proch musiał zamoknąć a nie wymienił go będąc w obozie. Opanowany spiął konia i rzucił ze wszystkich sił bezużyteczną broń w kierunku przeciwników. Upadając nieposłuszny samopał wypalił w stronę Jana tak, że poczuł jak kula świsnęła mi koło ucha. Przeżegnał się – niewierne świństwo.


- Odwrót! Odwrót! Do brodu i taboru!


Choć fantazje Czetkowski miał sporą to tym razem nie zamierzam się rzucać sam na całą kupę przeciwników, puścił się, więc galopem za resztą w stronę obozu. – „Ki diabeł” – pomyślał jak dostrzegł tajemniczego jeźdźca.

-Toż to pan Daniłowicz! – zakrzyknął z radością. Jan zupełnie zapomniał o towarzyszu, któremu najwyraźniej udało się przebić przez oddziały nieprzyjaciela.
 
mataichi jest offline