W drodze do groty Vulfgar cały czas przeklinał na trudy tej wędrówki po rwącym strumyku. Ledwie co wyschnął i nieco odpoczął a już musiał brnąć tam z powrotem. Było jednak łatwiej niż za pierwszym razem, wiedział już bowiem jak najlepiej iść aby prąd go nie porywał.
W końcu dotarli na miejsce. Gdy inni przyglądali się pomieszczeniu, krasnolud stanął z boku i jedynie słuchał co mają do powiedzenia. Nie chciało mu się po raz kolejny rozglądać po miejscu swojej niedawnej kompromitacji.
Po wysłuchaniu Nicolasa, Cyrila i Doriana poczekał jeszcze czy aby ktoś jeszcze nie ma czegoś do powiedzenia i sam zabrał głos: A więc nie ma na co czekać. Widzę że większości z was niezbyt podoba się pod ziemią więc im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej. Jeśli ktoś chce mogę użyczyć mojej latarenki, świeci aż na 18m ale tylko w jednym kierunku, dzięki temu idący z tyłu mógłby oświetlać drogę tym którzy są przed nim. Ja lub mości Rift będziemy szli kilka metrów przed wami aby w miarę wcześnie ostrzec przed jakimś diabelstwem.
Drużyna ruszyła, prowadził paladyn a Vulgar zamykał stawkę, samemu niosąc latarnię górniczą. Cały czas próbował dostrzec co się dzieje z przodu lecz wysocy towarzysze wszystko mu zasłaniali. Po chwili minęli rogatą czaszkę, a następnie dotarli do drzwi. Przed nimi leżał spalony szkielet tej bestii. Vulfgar przyświecił nań latarką i starał się przypomnieć jak się ona nazywa, gdyż wydawało mu się że kiedyś już to widział lub o tym słyszał.
Ostatnio edytowane przez Radioaktywny : 12-12-2007 o 22:51.
|