Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2007, 19:49   #102
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Przeszłość

Tevonrel wychodząc z lasu i po raz pierwszy widząc Kejsi, ziewnął przeciągle, a gdy go zauważyła, powiedziała:
-Heja! Jesteś kapłanem?-zapytała.
-Nie, chociaż też odsyłam różne istoty do ich bogów-zachichotał, patrząc jak zaczyna przyglądać się Sierściuchowi, lecz szczerze mówiąc nie wiele go to obchodziło. Tamten nawet coś mruknął w stronę Tygrysa, ale ten kompletnie nie usłyszał tego, gdyż nie chciał usłyszeć.
Kompletnie zignorował wydarzenia, które odbywały się blisko niego, gdyż nie uważał tego za coś godnego uwagi. Niestety mylił się i ominęła go okazja do pośmiania się.
Po pewnym czasie, który upłynął pod znakiem totalnego, tzw. "załamania rąk", powlekł się za Astarothem. Oczywiście to również go nic nie obchodziło i gdyby to od niego zależało to w ogóle zapadłby się pod ziemię, gdzie miałby wreszcie święty spokój od tego zielonego, przeklętego otoczenia, krasnoludów chcących zostać na noc i chcących kuć kapliczki dla nieistniejących bogów.
Za chwilę weszli w tak głęboką trawę, że sięgała Tevowi do pasa, co mu się nie podobało, więc machał od niechcenia Ilonthem, kosząc trawę znajdującą się przed nim.
Kompletnie zniechęcony i znudzony Tev wyszedł z lasu nawet tego nie zauważając. Nie zauważył również postaci, która znajdowała się niedaleko niego.
Nagle Anioł zabił Astarotha, co otrzeźwiło Rakszasę, a Kejsi schowała się za nim. Z komicznym wyrazem pyska przyglądał się całemu zajściu i Aniołowi, któremu coś nagle odbiło.
-Dziwne stworzenie-mruknął do siebie, po czym ponownie zapadł w stan kompletnej ignorancji otoczenia.
Zauważył jednak, że pozostali odchodzą, więc uczynił to samo idąc za nimi.
Nagle zobaczył piękne miasto otoczone mgłami.
-Jakie ładne!-powiedział z zachwytem, dodając
-Za ładne. NISZCZYYYĆ!!!-już nie mógł się doczekać wejścia do miasta, a zbliżając się do niego zauważył iż jest zbudowane na jeziorze, a prowadzi do niego most, na którym stały dwa elfy, wyglądające bardzo apetycznie.
-Witamy w Ditrojid! Niechaj ci, którym pragniecie poświęcić świątynię po wieki będą z wami! Czy to wasza pierwsza wizyta na wielkim turnieju?-zapytała Elfka.
-Tak, tak, pierwsza, pierwsza. Poza tym ja chcę wam tą świątynię zniszczyć, a nie poświęcić! Czy ja wyglądam na kapłana?!-po tym pytaniu przypomniał sobie pytanie kotki.
-Taak, jestem kapłanem, chcę poświęcić świątynię i was dam w ofierze-powiedział uradowany, lecz chyba był za daleko, by go usłyszeli.
-Jeśli tak, podpiszcie się na tych listach. To tradycja, drobnostka, która przyniesie wam szczęście-stwierdził wesoło elf.
-Srutututu! Szczęście jest takie, jakim go sobie wyrobimy sami! Nie ma idiotów! Nigdzie się nie podpisuję!-powiedział gniewnym tonem, ale i to nie zostało usłyszane.
-Weźcie też mapę! Choć w naszym mieście nie można się zgubić!-dodała ponownie Elfka, a na to stwierdzenie Tev się skrzywił.
-Jeżeli można się zgubić w jednym pokoju składającym się z czterech ścian, to można w mieście-mruknął, słysząc kolejną wypowiedź.
-Jeśli idziecie na turniej, musicie zapisać się jako uczestnicy w ratuszu-ponownie głos zabrał Elf.
-I życzymy miłego pobytu!-kobieta musiała dodać coś od siebie.
Karzełek przeszedł przez most bez podpisu, a on zrobił to samo.
-Czy ten krasnoludek musi chcieć dokładnie tego samego co ja, wtedy kiedy ja?-mruknął do siebie, przechodząc przez most, zaś gdy już to zrobił, ponownie przeszedł w stan ignorancji otoczenia. Nagle coś czarnego rzuciło się do przodu, a Tev został otrzeźwiony i stanął w pozycji bojowej z Ilonthem w ręku, przygotowując się na cięcie, mające oddzielić nędzną głowę od jeszcze nędzniejszego ciała przeciwnika.
Nagle rozległ się pisk Kejsi i Thomas przyspieszył, zaś ciemnota, próbująca zabić Anioła sama upadła, tracąc równowagę.
Rakszasa tylko prychnął pogardliwie i zrezygnował z pozycji bojowej, gdyż nie było sensu jej stosować przy takiej niedołędze.
-Ty....! To ty!!!! Przez twoje zuchwalstwo i głupotę zostałem oszpecony do końca życia!!! Nie pamiętasz, prawda?! Rasgan, Perła Wybrzeża...?! Widziałem cię! Widziałem, jak walczyłeś z tym srebrnowłosym szermierzem!!! Kiedy wasze miecze zderzyły się, szyby z okiem sypnęły wokół deszczem ostrzy!!! Nie przyszło ci do głowy, że ktoś niewinny mógł tam być, że ktoś mógł stać przy jednym z takich okien, prawda?!?! Że na ulicy były dzieci i kobiety!!! Oczywiście, że nie! Nie przejmowałeś się tym, liczyła się tylko walka!... Mam teraz twarz tak pociętą obrzydliwymi bliznami, że nie mogę pokazywać jej światu! Straciłem przez ciebie prawe oko!!! Myślałeś, ze uciekniesz, schowasz się w tej swojej niebiańskiej bramie, zostawiając Rasgan zalany morzem ognia, zarazy...?! Ty DEMONIE!!! Śmiesz nazywać się Aniołem?!?!?-wrzeszczał do Anioła, a Tevonrel jedynie ziewnął.
-O jejku, straszne! Jakby tobie ktoś próbował uciąć łeb to też byś się przejmował walką, więc idź stąd dopóki twoje zdrowie doznało tylko uszczerbku. Chcesz nie mieć nogi? Dawno nie jadłem krwistego udka z człowieka-warknął groźnie.
-Słyszałem legendy. Jedynie ten kapłan może mnie uleczyć. Jeśli masz w sobie choć odrobinę honoru i anielskości, odpokutuj pomagając mi. Stań do turnieju, przyjmij mnie do drużyny, pomóż mi wygrać. A jeśli nie chcesz się mną kłopotać, tak jak Rasganem i wszystkimi którzy tam polegli, zabij mnie teraz, lub będę cię śledził i dręczył dopóki żyję!!!!-powiedział, na co Tev zaśmiał się.
-Dobra, ja cię zabiję!!!-powiedział, jednakże Anioł miał inne plany.
Tamten zaczął coś bredzić o turnieju i zapisach grupowych.
Nagle zobaczył Wilka i domyślił się, że jest to Futrzak, na którym siedziała Kejsi.
-Sierściuch! Skoro tak chętnie zaczynasz wozić coś na grzbiecie, to już wiem gdzie można wrzucać rozmaite, ciężkie toboły!-zaśmiał się, a potem zauważył uśmiechniętą rudą.
-A ty z czego się chichrasz?-zapytał z szerokim uśmiechem, a gdy tamta streściła mu wszystko, zaczął się śmiać jeszcze bardziej.
-Wilk i Kot. Hahaha!-zaczął rozważać wszelkie aspekty sprawy.
Następnie podążyli za jakimiś trzema mężczyznami ludzkiej rasy, by wejść do interesującego ogrodu, a gdy weszli do holu zobaczył schody, po których musiał wejść na piąte piętro, gdzie było równie pusto, co w grocie podczas słonecznego dnia. Jednakże to tutaj siedziało dziwne stworzenie, chyba księgowy, a podchodząc do biurka, odezwał się:
-Witamy!
-Witamy, witamy...-odezwał się Tev, a po chwili dowiedział się iż zapisów nie ma.
-Ja kto nie ma?! Chcę komuś poucinać głowy! Nogi! RĘCE, A TY MI MÓWISZ, ŻE NIE MA MIEJSC?!-wrzasnął zły i zdecydowany wykonać owe czynności na księgowym, lecz dowiedział się, że mogą wstąpić za inne osoby rezygnujące lub odchodzące, na co uśmiechnął się zdradliwie.
Krasnolud zaproponował karczmę, więc zgodził się, a gdy już tam wszedł, pożałował decyzji.
-Czy nie uważasz Krasnoludzie, że trzeba by tu było wszcząć małą burdę? Wyglądałaby po tym o niebo lepiej-zachichotał, trzymając się niedaleko Krasnoluda, a gdy ten usiadł przy stoliku przy ścianie, Tev zrobił to samo. Zobaczył dwie dziwne istoty, z którymi Waldorff chciał się siłować na ręce, co nie zwiastowało nic dobrego, bo nie wywoła zamieszek.
-Proszę, proszę, proszę, tylko jedna malutka burda. Tylko jedna, obiecuję-mruknął do Krasnoluda, ale ten już rozpoczął. Obaj mocowali się ze sobą tak bardzo, że stolik się zaczął trząść, a Elf odszedł, na co Rakszasa prychnął pogardliwie.
-Dawaj, Beulf!-krzyknął ktoś.
Beulf! To jeden z księgi księgowego-pomyślał, kładąc rękę na Asethu, gdy wszystko się skończyło, a Tev stracił najlepszą okazję.
W końcu wrócili do holu, gdzie o dziwo przyjęto zapisy do turnieju, ale zniknął nekromanta. Niestety trzeba było go szukać, więc powłóczył się za resztą, która poszła uliczką do placu centralnego, ale właśnie zaczynał się turniej.
Każda wielka zabawa musiała zaczynać się jeszcze większym przynudzaniem, od którego odechciewało się bawić. Niestety tak było również w tym przypadku. Nie mniej jednak w końcu rozpoczęły się konkurencje.
-Biorę pale-powiedział z zadowoleniem, przyglądając się konkurencjom, lecz również zadeklarowały się Kejsi i Charlotte.

Teraźniejszość

Kejsi i Charlotte zmagały się skacząc po palach a on przygotowywał się do kolejnej konkurencji.
-Nie ma tak, że wy się bawicie, a ja sam zostaję i nic nie robię! Nie ma tak! Nurkuję!-to powiedziawszy podszedł do miejsce przy jednej ze studni, gdzie delikatnie odłożył Ilontha.
-A niech któryś go tknie, to rozwalę łeb-warknął, po czym ponownie zwrócił się w kierunku studni, zaglądając do niej.
 
Alaron Elessedil jest offline