Jondhen Agosto roześmiał się. Uwielbiał wprowadzać zdenerwowanie u innych. Mdlejąca kobieta to był dla niego wspaniały widok. Po chwili rozbawienia, jego twarz znów przybrała poważny wyraz. - Sprawy natury społecznej proponuję zostawić na kiedy indziej futrzaku. Widzę, że i tak trzeba będzie się zatroszczyć o coś do jedzenia na lądzie.
W istocie, Agosto był zadowolony, że znalazł jakieś jedzenie. Pochwili wahania, opuścił broń, ale nie schował jej. Cały czas była obecna w jego dłoni czekając na chwile, w której mogłaby pozbyć sie fenna. Strzelec wiedział, że na razie oboje musza pozostać przy życiu. On sam ma nikłe szanse na przetrwanie. - W porządku. Rozejm. Tylko wyjaśnij mi po co nam akurat siekiera i łopata? - nie były to narzędzia typowe do ataku. Może chciał zbudować drewniany domek? Albo coś zakopać? Łysemu mężczyźnie wydawałosie to niedorzeczne.
__________________ W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri |