Marek wypadł z domu na dwór. Chłodne powietrze studziło zmysły. Crinos przystanął w biegu i począł gorączkowo się rozglądać. Węszyć przy ziemi. Obracać się energicznie. Wręcz namacalna była adrenalina pulsująca w nim.
Nagle wyprężył się, poczym zmienił swą postać, znów stając się Markiem Mannem – przystojnym brunetem. Obrócił się w stronę swych towarzyszy. Ahroun był uśmiechnięty i zadowolony. Jakby perspektywa bitki wywołała w nim pozytywne emocje.
Rozejrzał się w koło i nagle stracił rezon. – Gdzie on się podziewa? Rambo się znalazł – Poczym spoglądając tylko na drzwi domu, w których pojawiły się plecy N’sakla ruszył w tamtą stronę. Nie bardzo pewien czy aby odciągnąć Przywódcę, czy może aby go bronić. Niezależnie od tego widać było tę samą mobilizację i kipiącą witalność młodego Ahrouna.
Stanął w progu wpatrując się w Skaczącego. Jego koncentracja zdawała się niezmącona. Do czasu kiedy usłyszał Słowa Tomka. Najpierw na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie. Chwilę później zagościło zwątpienie. – Odbiło Tobie? – spytał się do końca licząc na rzeczową odpowiedź.
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. |