Johann
Sapnął i ciężko wsparł głowę na rękach. Nawet dla niego przyzwyczajonego do wyskoków J
oachima było tego nadto. W głowie mu wirowało i to na pewno nie od wypitego piwa.
Turniej, wyprawa, próba kradzieży, oszustwo, mer, skarby, próba morderstwa, romans z merówną. Co JESZCZE narozrabia ten idiota krzyczało coś wewnątrz. ZABIJĘ - pomyślał. Po prostu ubiję jak psa. Bez mrugnięcia okiem, osobiście.
BRATA ? Kontrowało sumienie.
Wpatrzył się w smętne resztki piwa na dnie kufla.
Mag coś do niego mówił, ale sens wypowiedzi ledwie do niego docierał. Jeśli czegoś mu teraz brakowało to na pewno tylko pomocy jakiś czarodziei. Chociaż z drugiej strony gorzej już i tak nie mogło być.
-
Yurga nalej jeszcze dwa ciemne i po kieliszku anyżówki dla tego...pana - wskazał na
Wyszemira.
- Wiesz, że jestem uczciwym człowiekiem i proszę Cię o pomoc. Odwdzięczę się - znasz mnie. Na jaką wyprawę miał wyruszyć Joachim i czy słyszałeś o tym Aine... jak mu tam ... Maierze ?
Przerwał im głośny wybuch śmiechu i wołanie o piwo z alkowy. Widać biesiadujący tam dobrze sie bawili. Z zaplecza wynurzyła się kelnerka młoda kelnerka i roześmiana, tanecznym krokiem z tacą pełną pienistego piwa skierowała się do rozbawionych gości. Na jej widok
Johann podniósł brwi i popatrzył na
Yurgę pytająco.