I, nie zważając na opowieść karczmarza, ciągnął Czarny Baron swe rozmyślania. I zdał sobie sprawę z tego, czego zauważyć nie mógł ścinając smokom łby, czego nie zrozumiał walcząc samemu z tuzinem wilkołaków w lasach daleko na wschodzie, co pozostawało dla niego tajemnicą podczas planowania największych bitew ostatnich lat i przy zgłębianiu wiedzy tajemnej. A ujrzał tą oczywistość siedząc w karczmie nie najwyższych lotów.
I zaraz miast znienawidzić niemal pokochał słowa młodego strażnika. Tego, którego o Calistanie de Carque zdawał się zapomnieć, który uważał go za legendę, za martwą istotę. Który nie uznał prawdziwego Czarnego Barona za bohatera. I miał rację. On nie miał być bohaterem.
Był przecież tylko kochającym ojcem i mężem, któremu najbliższe osoby odebrane były za pomocą okrutnej klątwy, baronem ziem północnych, który utracił spokój duszy. Który po śmierci najbliższych postanowił odzyskać ich, odnaleźć na to sposób. I tak stał się podróżującym po całym świecie poszukiwaczem pewnego artefaktu, zwanego Kamieniem Dusz, a dzięki spotykającym go na trakcie przygodom stał się także i bohaterem.
Lecz klątwa chwały i heroiki dotknęła i jego. I wtem zapominał o swym najważniejszym celu tylko po to, by zostać opisanym w kolejnych pieśniach, by jego sława i chwała rosła. Pragnął by dzieci obrzucały go kwiatami, zapominając przy tym o swych własnych potomkach. Pragnął uwielbienia pięknych kobiet nie przejmując się tym, iż ta, którą lata temu wziął za żonę cierpi w zaświatach, mogąc wielbić tylko wspomnienia o Calistanie. Kamień dusz. Cóż to był za przeklęty przedmiot, jeżeli zdołał tak niepostrzeżenie opętać duszę i serce de Carque?! - Wybaczcie mi, panowie i pani- odezwał się, gdy dziewki karczemne przyszły, by zaprowadzić bohaterów do pokojów- Lecz oto i nadszedł kres mej przygody, koniec tej farsy. Proszę, nie zadawajcie pytań, bowiem sam nie znam na nie odpowiedzi, jeszcze nie. Odkryłem coś, czego nie mogę zlekceważyć, zależy od tego życie. I nie chodzi tu o moje życie.- spojrzał na twarze wszystkich jego towarzyszy- A teraz żegnajcie. Walka u waszego boku była dla mnie zaszczytem. Niechaj los i bóstwa opatrzności czuwają nad wami, a stary mag niechaj powróci w pełni sił do świata żywych.
Po czym odwrócił się na pięcie i po prostu opuścił karczmę.
Musi bowiem istnieć inny sposób na wskrzeszenie bliskich niż zastosowanie Kamienia Dusz. A Calistan miał przed sobą jeszcze trochę życia, jeszcze trochę czasu na zdobycie nowych umiejętności... Alchemia? Rytuały? Magia? Dowie się tego, przeczyta wszystko, co chociaż zbliży się do tematu, porozmawia z każdym, kto może mieć jakąś wiedzę na te temat...
Czarny kapelusz i płaszcz rzucił dziecku żebrzącemu o miedziaki na kaftan. Żegnaj przygodo. Żegnaj chwało. Żegnaj, Czarny Baronie...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |