Wątek: Rycerska Rzecz
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2007, 19:33   #107
Kutak
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Kto przyglądał się zdarzeniom dziejącym się odrobinę dalej od sceny mógł ujrzeć jak Aleksander z Fabercechii, znany wśród ludu głównie jako przyjaciel Franciszka de Clee powoli przebija się przez tłum. Gdzie planował pojechać rycerz? Cóż, tak naprawdę nie interesowało to chyba żadnego z obserwatorów. Ich spojrzenia były bowiem skupione na kończącym swą przemowę Atterze i Gatiuszu, który z twarzą ściętą gniewem wysłuchiwał jego słów.

- I któż mi to mówi? Któż uczy mnie o moich zasadach? Mój wychowanek, mój dawny giermek!?- zagrzmiał mistrz Zakonu Pana Poranku, gwałtownie i agresywnie gestykulując-A na dodatek kłamiesz, bowiem nie wierzę, Atterze, byś nie znał praw ustalanych tak niedawno. Oczywistością jest to, iż Pojedynek Sprawiedliwości nie jest zarezerwowany jedynie dla Rycerzy Dębu, a potrzeba doń po prostu zgody mistrza jednego z zakonów. Którym to ja, jeżeliś jeszcze tego nie pojął chłopcze, jestem!

Atter zdawał się być ścięty z tropu. Prawa ręka hrabiego w sprawach dyplomacji i tradycji rycerskiej, przez Rycerzy Dębu nazywany „Złotoustym”, przez tych mniej przychylnych- „Kłamliwym ścierwem”- wszelkie jego zaszczyty i przydomki zdawały się czynić z niego człowieka nie do pokonania w takiej dyskusji. Jednakże ponad wszystko rycerz ten cenił sobie ludzi, którzy pomogli mu w życiu, którzy wyciągnęli ku niemu pomocną dłoń. I dlatego spoglądał tylko na swego dawnego mentora z szacunkiem, milcząc. Nie mógł wystąpić dalej przeciwko niemu.

Tak oto serce jego zdawało się być rozdarte między tych, których popierać miał z rozkazu swego pana, a między tego, który pomagał mu stawiać pierwsze kroki w tym nierzadko brutalnym świecie.

- Z rozkazu hrabiego Franciszka I, rozejść się! Straż! Rozejść się, z rozkazu Franciszka I!- przerwały chwilowe milczenie okrzyki dochodzące z bocznych uliczek. Uliczek pełnych strażników w barwach miasta Devis.

- Chwila, moment! Czyż to nie mi de Clee powierzył opiekę nad miastem?!- zagrzmiał biskup A’Grynn.

- Tak jest, jaśnie oświecony. Lecz tu mamy rozkazy, pisemne, z pieczęcią hrabiowską, priorytet najwyższy. Z powodu zagrożenia zamieszkami rozproszyć tłum!- odezwał się jeden z niewielu konnych, zapewne jeden z kapitanów straży, przejeżdżając między ludźmi pod samą scenę.

Dorian był bezradny. Zebranym na scenie pozostało tylko obserwować, jak tłum powoli, własnowolnie bądź też pod przymusem, opuszczał plac, na którym mieli teraz możliwość zostać tylko ci szlachetnie urodzeni. A, jak się okazało, było ich tu coraz więcej. I chociaż nie byli widoczni w tłumie, to gdy plac pustoszał, coraz częściej można było natrafić na przedstawiciela jednego z zakonów, który postanowił przyjrzeć się temu niecodziennemu widowisku.

I tylko jeden z nich trwał na koniu, prezentując sobą jedną z naczelnych cnót rycerzy- dumę. Archibald Roderyk de Valsoy nie opuścił głowy. Patrzył, niczym lew, wprost w twarze swoich przeciwników. I powoli szykował się do kontrataku…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline