Śmierć Dżeja raczej zaintrygowała go, nie zasmuciła. Owszem, było mu przykro, a jego twarz wyrażała uczucie czystego żalu, lecz Aligariego dużo bardziej interesowało to, co zamierzają zrobić z prochami brata Malkavianie. Któż bowiem może wiedzieć, jakie tajemnice kryją się jeszcze między jego poddanymi... - Dobrze byłoby sprawdzić, co robią nasi... przyjaciele.- wyszeptał, gdy tylko "kondukt" żałobny zniknął mu z oczu- Każda nowinka o tych tajemniczych osobach wydaje się być naprawdę wartościowa...- tu spojrzał na Briana. Z jego zdolnościami dotarłby na miejsce w przeciągu kilku sekund i zapewne w spokoju mógłby oglądać całe zajście. Proponowanie mu tego było jednak niezbyt eleganckim rozpoczęciem rozmowy, toteż Robert liczył na domyślność Gangrela.
Później zaś pojawił się "prawnik" i sprawy zaczynały przybierać naprawdę dziwny obrót. Ktoś taki nie pasował do Rolanda, który zdawał się być wariatem zamkniętym w świecie figur szachowych, kimś kompletnie nieprzystosowanym do życia. Prawnik? Po cóż mu? Po cóż mu szczególnie w tej chwili? - Och, monsieur jak zwykle dokładny.- posłał delikatny uśmiech ku Archontowi- O statusie społecznym pana Rolanda nie wiemy wiele, przyznać muszę ze smutkiem, iż ledwo go poznałem, gdyż do tej pory zamieniłem z nim tylko parę słów. Z tego co wiem, może być teraz mocno zajęty, bądź nieobecny- jak to zwykle wieczorami. Nie jestem jednak pewny i, przyznać muszę, działania pana Rolanda nie obchodzą mnie w aż takim stopniu, bym miał je śledzić. Jest on człowiekiem dojrzałym, odpowiada więc sam za siebie. No chyba, że przed obliczem sądu- tam na jego pytania odpowiada zapewne pan.- Ventrue uśmiechnął się delikatnie- Z pewnością będziemy przebywać w okolicy, więc jeżeli nie ma pan czasu na oczekiwanie na pańskiego pracodawcę, z radością przekażemy mu wiadomość od pana bądź też poinformujemy go, by się z panem skontaktował. Rzec można, iż zadbam o to osobiście- kolejny uśmiech, równie fałszywy dla Roberta, równie przekonujący dla osób postronnych.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |