Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2007, 20:34   #101
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Śmierć Dżeja raczej zaintrygowała go, nie zasmuciła. Owszem, było mu przykro, a jego twarz wyrażała uczucie czystego żalu, lecz Aligariego dużo bardziej interesowało to, co zamierzają zrobić z prochami brata Malkavianie. Któż bowiem może wiedzieć, jakie tajemnice kryją się jeszcze między jego poddanymi...

- Dobrze byłoby sprawdzić, co robią nasi... przyjaciele.- wyszeptał, gdy tylko "kondukt" żałobny zniknął mu z oczu- Każda nowinka o tych tajemniczych osobach wydaje się być naprawdę wartościowa...- tu spojrzał na Briana. Z jego zdolnościami dotarłby na miejsce w przeciągu kilku sekund i zapewne w spokoju mógłby oglądać całe zajście. Proponowanie mu tego było jednak niezbyt eleganckim rozpoczęciem rozmowy, toteż Robert liczył na domyślność Gangrela.

Później zaś pojawił się "prawnik" i sprawy zaczynały przybierać naprawdę dziwny obrót. Ktoś taki nie pasował do Rolanda, który zdawał się być wariatem zamkniętym w świecie figur szachowych, kimś kompletnie nieprzystosowanym do życia. Prawnik? Po cóż mu? Po cóż mu szczególnie w tej chwili?

- Och, monsieur jak zwykle dokładny.- posłał delikatny uśmiech ku Archontowi- O statusie społecznym pana Rolanda nie wiemy wiele, przyznać muszę ze smutkiem, iż ledwo go poznałem, gdyż do tej pory zamieniłem z nim tylko parę słów. Z tego co wiem, może być teraz mocno zajęty, bądź nieobecny- jak to zwykle wieczorami. Nie jestem jednak pewny i, przyznać muszę, działania pana Rolanda nie obchodzą mnie w aż takim stopniu, bym miał je śledzić. Jest on człowiekiem dojrzałym, odpowiada więc sam za siebie. No chyba, że przed obliczem sądu- tam na jego pytania odpowiada zapewne pan.- Ventrue uśmiechnął się delikatnie- Z pewnością będziemy przebywać w okolicy, więc jeżeli nie ma pan czasu na oczekiwanie na pańskiego pracodawcę, z radością przekażemy mu wiadomość od pana bądź też poinformujemy go, by się z panem skontaktował. Rzec można, iż zadbam o to osobiście- kolejny uśmiech, równie fałszywy dla Roberta, równie przekonujący dla osób postronnych.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 24-12-2007, 01:35   #102
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
- Może i masz rację... Ale my nie jesteśmy naiwniakami, nieprawdaż? - Brian mrugnął do Karola.
Jak bombka z bożonarodzeniowej choinki urwał im się właśnie niejaki Sorre Kostllehr, błyszcząc wokół nonszalanckim uśmiechem Ha! Cudownie. Ani chwili na nudę.
Gangrel już chciał się odezwać, ale nim się obejrzał ubiegły go cztery inne osoby. Westchnął tylko i postanowił milczeć - skoro i tak nie było widoków na jakichś konstruktywny udział w dyskusji... A szkoda, Brian tak lubił dyskutować z inteligentnymi ludźmi. Najwyraźniej jednak ni było to już jego działką tutaj, w Reykjaviku.

- Dobrze byłoby sprawdzić, co robią nasi... przyjaciele.
Brian uchwycił wycelowane w niego spojrzenie księcia.

Ach tak, a oto i moja działka w tym mieście szaleńców. Cóż, jak się nie ma co się lubi... To się lubi jeszcze bardziej to, co się ma.

Gangrel westchnął, po czym w końcu wtrącił się do dyskusji:
- Panowie wybaczą, ale myślę iż oddalę się na chwilę. - To mówiąc, Gangrel uniósł dłoń jakby do nieistniejącego kapelusza. Skłonił się, uśmiechnął tak, jakby od samego zachodu o niczym innym nie marzył po czym obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku gęstniejących drzew. Przez chwilę podążał przed siebie szybkim krokiem, nie obracając głowy. Po pewnym czasie, mogąc już liczyć na to iż jego "zniknięcie" nie będzie zauważone przez pana prawnika, przyspieszył, z nadludzką szybkością przemykając pomiędzy drzewami. Liczył, że szybko odnajdzie kondukt pogrzebowy Malkavian...
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 24-12-2007, 18:41   #103
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wszyscy (poza Brianem)


Słuchając swych rozmówców, a w szczególności Archonta, prawnik uśmiechał się sympatycznie, choć w oczach jego można było dostrzec błyski ironii.

- Ależ oczywiście, oczywiście. Panowie jednak wybaczą, ale jestem obowiązany zdać osobiście miesięczny raport KSIĘCIU.
– na to słowo mężczyzna nałożył szczególny nacisk – Jeśli jego usytuowanie się nie zmieniło, wiem gdzie go znaleźć, obejdzie się zatem bez przewodnika. Zresztą panowie zajęci są przeprowadzką, proszę nie kłopotać się więc moją skromną osobą. Chwila-moment i już sobie jadę. Moje uszanowanie...

Po tych słowach Sorre ruszył w kierunku domu i po chwili zniknął w jego drzwiach. Zaś samym Kainitom nie pozostało nic innego, jak zebrać rzeczy i również ruszyć do dworu. Propozycja Karola Lipińskiego, by przedyskutować położenie została przyjęta bezgłośnie, gdyż każdy mniej lub bardziej odczuwał potrzebę zorganizowania się w tym przedziwnym mieście.

Kto wie... Może i byli marionetkami Camarilli? To jednak nie znaczyło, że muszą być bezwolnymi kukłami w rękach zgrzybiałych starców. Gestem gospodarza, prosząc do środka towarzyszy, Aligarii rozmyślał nad swoja rola w tym przedstawieniu. O nie, już nigdy nie będzie błaznem! Jeśli będzie trzeba z tej rozpadającej się ruiny uczyni fortecę, zaś z bandy Malkavian regularną armię!

Wchodząc do środka, Vengador uderzył czołem we framugę drzwi. To bolało... Niech el diabolo porwie wszystkich europejskich budowniczych z ich niskimi drzwiami i sufitami! Wpierw banda sabatników-malkavian, potem facet w garniaku, a teraz jeszcze guz – Luchador był coraz bardziej rozjuszony i markotny. Ze złością odgarnął nogą i tak porozrzucane i połamane meble w holu, po czym wypuścił niesione przez siebie walizki na podłogę.

- To gdzie mamy rozmawiać? Mam nadzieję, że kuzynos nie zapomniał o moich pytaniach. – rzekł donośnie, zwracając się głównie do Karola.

Nosferatu uśmiechnął się krzywo w odpowiedzi, mimo iż ten gest mimiczny był niewidoczny pod obszernym szalikiem. Dostrzegając natomiast lekkie zdenerwowanie Roberta apropo wyboru miejsca dyskusji, postanowił wspomóc księcia i... nabić sobie tym samym kolejnego plusa.

- Oczywiście o pytaniach pamiętam, jeno mój przyjaciel znajdzie nam bezpieczne do rozmowy loku. Chwilka cierpliwości... – to powiedziawszy Karol przywołał pupila imieniem Mozart i wydał mu polecenie w szczurzej mowie. Zwierzątko coś zapiszczało, po czym zniknęło w bocznym korytarzu.

Nie minęły dwie minuty, a Mozart wrócił i wdrapał się na ramię swego pana, by tam do ucha obwieścić mu swe odkrycie.

- Mój przyjaciel znalazł podobno idealne miejsce, chodźcie panowie za mną. – rzekł Lipiński i ruszył korytarzykiem, w sobie tylko znaną stronę.

Nie mając za bardzo innej alternatywy, pozostali Kainici ruszyli za nim. Trzeba korzystać z ciszy we dworze, póki nie wrócą Malkavianie.

Tak oto znaleźli się w dużym pokoju pełnym poprzewracanych krzeseł i ławek, gdzie na ścianie wisiała szkolna tablica... bardzo specyficzna – trzeba dodać.


Widać chyba „Jezusowie” tutaj bawili się w szkołę... A może uczyli ruchów szachowych? Na tę myśl Antoine prychnął cicho. Zachowując jednak kamienny wyraz twarzy podniósł jedno z krzeseł i usiadł w kącie wzorem obserwatora – statysty. Był naprawdę ciekaw tego, jak książę i rada przeprowadzą inauguracyjną dyskusję.



Brian


Brian przemykał się przez zarośla z szybkością i zwinnością dzikiej pantery. Tak też czuł się zresztą, bowiem gdy tylko ludzka siedziba została za nim, a zewsząd otoczył go dziki gąszcz, poczuł w sobie znajome buzowanie krwi... krwi klanu Gangrel.

Zimne powietrze i chrzest śniegu pod nogami wprawiały go w euforię. Był wolny, był w domu! Uśmiechając się do siebie, Gangrel przyspieszył, niczym psotny zwierzak, odbijając się przy tym od pni drzew.
Tak biegł przed siebie, niemal zapominając o swoim celu, zupełnie pochłonięty radością, jaką było dlań obcowanie z naturą.


Dopiero, gdy minęło kilka minut, do jego świadomości dotarło, że żaden Malkavian raczej nie był w stanie oddalić się aż tak bardzo od dworu, a co dopiero ich zbieranina z workiem ludzkich prochów.

Przystanąwszy po środku iglastego lasu, wampir począł węszyć i nasłuchiwać. Niestety, nic nie wskazywało na to, aby w pobliżu miały się znajdować większe od wiewiórki istoty. Czyżby zabłądził? A może Malkavianie wcale nie poszli do lasu, tylko zmylili ich podstępnie?

Niestety, wyglądało na to, że przyjdzie mu wrócic z niczym....
 
Mira jest offline  
Stary 25-12-2007, 00:40   #104
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Pojawienie się prawnika nie wróżyło nic dobrego, przynajmniej dla Gustawa. Jako Tremer wiedział, że prawnicy to przydatne narzędzie, ale nieraz kłopotliwe, i równie skuteczne przeciw wampirom co naostrzony kołek. Jednak jeszcze gorsze przeczucia powodowała względna normalność prawnika. Nie poznał Rolanda, ale wszystko wskazywało na to że był Malkavianinem, parszywym szaleńcem. Zaś Sorre wydawał się nie obiegać od normy i być całkiem obiecującym młodym szczurem startującym do najważniejszego wyścigu swego życia. Zapewne też ostatniego. W jaki sposób szaleniec był w stanie porozumieć się z eks Księciem? Nie podobało mu się to, nigdy nie pojął szaleństwa Malkavian, choć przeczytał niejedną książkę na ten temat, ze dwie napisał, a większość jego życia i po śmierci polegała na badaniu ścieżek obłędu, to jednak chaos w umysłach spokrewnionych przekraczał garnice poznania.

Kiedyś spotkał się z opinią, że całe szaleństwo Malkavian to tak naprawdę jedna wielka Maskarada i żart, udają szaleńców by stworzyć złudzenie "niegroźnych" albo wręcz przeciwnie, wywołać strach gdy inni pokazują ciebie palcem i mówią "uważaj to szaleniec, jest zdolny do wszystkiego". Szaleństwo było wygodną masą. "W tym szaleństwie jest metoda" czy nie tak napisał Shakespear. Ileż podobieństw się nasuwa, kim oni zatem byli w sztuce? Wujem, Poloniuszem, Ofelią? "Ofelia już zginęła" przyznał w satysfakcją w myślach. "A jeśli ta misja ma być tragedią, to nie kto inny, ale ja zagra Fortenbrasa". Chciał żyć, wygodnie, cicho, w cieniu.

- Wspaniała idea, mój książę - skomentował propozycję by ktoś zbadał tajemniczy kondukt, gdyby tak znał miejsce pochówku. Proch z Kainity, byłby to wspaniały składnik do jego kolekcji. Kolekcji, którą musiał zacząć tworzyć, ograniczenia podróży ograniczyły środki jakie mógł zabrać ze sobą. A jeśli chciał parać sie sztuką, potrzebował narzędzi, bardzo trudnych do zdobycia narzędzi. Na wszystko jednak miała jednak przyjść pora.

***

Spojrzał na szkolne ławy. "Miejsce nadaje tożsamość" czy i wiekowe wampiry wejdą w szkolne role. "Kto będzie Kujonem, kto rozrabiaką, a kto gwiazdorem... no i kto połasi się na ciężką rolę nauczyciela i wychowawcy" Zastanawiał się jak łatwo ponoć rozumne istoty przyjmują narzucone im role i kwestie, jak marionetki. Pogrążył się w czarnych myślach.
- To odrażające - wskazał drewnianą laseczką dziecięce napisy, laska była pokryta metalowymi zdobieniami przedstawiającymi pnącza, węże, kości... trudno było stwierdzić. Zdawały się zmieniać swój kształt i postać przy każdym poruszeniu, dostosowywać do myśli patrzącego. Powiedz mi co widzisz, a powiem ci kim jesteś.

Mieli planować przyszłość miasta, tak jakby cokolwiek dało się przewidzieć, nie wiedząc o mieście NIC. Nawet liczba wampirów była zupełną niewiadomą, czy zwierzyna podejrzewała cokolwiek, czy w mieście działali łowcy, wilkołaki, magowie... zacisnął ręce na lasce, ci żałośni głupcy myśleli, że ich śmierdzące powłoki są w stanie panować nad siłami, których nie byli w stanie pojąć. Nie wiedzieli nawet kto pośród śmiertelnych liczył się w mieście, kto był elitą finansową, kulturalną, a kto rządził miedzy cieniami w podziemnym światku i czy ktokolwiek sprawował rząd dusz nad społecznością.

Co mogli zrobić bez tak podstawowej wiedzy. Tylko czekać na nieuchronny ostateczny koniec i modlić się by Bóg naprawdę umarł, a piekło było tylko intelektualnym kijem dla mas. Mogli próbować się szarpać w swej sieci, rekrutować wierne sługi, korumpować wpływowych ludzi, wchodzić i zrywać sojusze. Mogli niczym pająk tkać wokół miasta sieć wpływów, informatorów, żołnierzy. Samemu zaś czaić się w ukryciu i jak pająk wychodzić tylko żer. Mogli, ale potrzebowali informacji. Chyba tylko Nosferatu znali równie dobrze znaczenie wiedzy, ale dla nich był to tylko towar, kosztujący tyle do zdobycia, a tyle przy sprzedaży. Nie widzieli piękna w wiedzy. Szczury, prymitywy.

Gdy książę zaprosił wszystkich do stolika, wybrał miejsce naprzeciw drzwi, gdyby ktoś miał ich napaść, wolał pierwszy zobaczyć wroga i schować się za szerokimi plecami kogoś bardziej predysponowanego do przyjmowania srebrnych kul. Czekał cierpliwie na rozpoczęcie obrad, cokolwiek miało nastąpić, nie zamierzał przemówić pierwszy.
 

Ostatnio edytowane przez behemot : 25-12-2007 o 00:53.
behemot jest offline  
Stary 26-12-2007, 16:16   #105
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Karol Lipiński

Muzyk cieszył się, że ostatecznie jego propozycja została przyjęta i w końcu będę mogli zacząć naradę. Sam stanął z boku czekając na jakąś przemowę Księcia czy rozpoczęcie dyskusji przez kogokolwiek, ale nikt najwyraźniej się do tego nie palił i każdy patrzył na innych z nadzieją w oczach.

Nosferatu tylko pokręcił głową ze zdziwieniem i sam stając przed tablicą jak nauczyciel, lekko zgarbiony chrząknął tak żeby uwaga wszystkich skupiła się na nim i swoim donośnym oraz melodyjnym głosem zaczął.

- Panowie, jak widać nie ma tu za bardzo warunków do przeprowadzenia jakichkolwiek rozmów, ale na razie nic innego nam nie pozostaje. Czeka nas wiele kwestii do omówienia tak, więc proszę usiądźcie.- Karol sam natomiast zaczął dreptać w kółko, dzięki czemu tym bardziej upodobnił się do typowego belfra wygłaszającego jakieś niezrozumiałe regułki gromadce dzieci.

- Przede wszystkim, jeżeli mogę zacząć, to powinniśmy zdecydować gdzie zostanie obrana główna siedziba rady i księcia. Jeżeli ma to być ten budynek, to ktoś powinien zająć się urządzeniem wnętrza. – teatralnie rozglądnął się z obrzydzeniem po sali. – Mi osobiście to miejsce odpowiada, ale…właśnie jego dotychczasowi lokatorzy już nie bardzo. Mam złe przeczucie, co do naszych szaleńców, powinniśmy ich w jakiś sposób kontrolować żeby nie zbliżali się do miasta inaczej mogą wpędzić nas w tarapaty…Radzę tego kłopotu nie lekceważyć.

„Tylko jak kontrolować wariatów?”- sam Lipiński głowił się nad tym problemem, ich zamknięcie pewnie nie wchodziło w grę, poza tym jeszcze zbyt wielu rzeczy o nich nie wiedział, było zbyt dużo niejasności żeby móc przewidzieć ich reakcję.

- Po drugie, panowie dalej pozostaję kwestia skontaktowania się z resztą wampirów. Jeden z moich podopiecznych zajmie się wyśledzeniem jednego przedstawiciela mojego klanu, z czym większych problemów nie powinno być. – Podniósł delikatnie z ziemi najtłuściejszego z gryzoni i zapiszczał w szczurzym języku. Gdy odstawił szczura na podłogę ten jeszcze obtarł się o nogawkę pana i podreptał w stronę drzwi.- „ Bachowi przyda się mały spacer, powinien nieco schudnąć”

- Reszty kainitów nie dam rady w taki sposób zlokalizować, więc proszę o jakieś propozycję. – Nie chciał, zaproponować tej najprostszej…zapytania malkavian gdyż wątpił czy dostaliby jednoznaczną odpowiedź.

- To na razie najważniejsze sprawy, jakie mi przychodzą teraz do głowy i którymi powinniśmy się zająć jak najszybciej, chętnie wysłucham teraz waszych opinii na ten temat. – Gdy już miał skończyć przypomniało mu się pytanie Vengadora, zwrócił się, więc na końcu do wielkoluda sprawiającego wrażenie dość niezorganizowanej osoby. – Jeśli chodzi o Twoje pytanie, to w piwnicach tego budynku znajduje się jakieś…podejrzane, to dobre słowo, miejsce. Również to chciałbym sprawdzić jeszcze przed powrotem malkavian.

Odsunął się na bok i zapiszczał ponownie w zwierzęcym języku, po czym dwa szczurki pognał do wyjścia. – „Beethoven niech sprawdzi raz jeszcze piwnice a Mozart przysłucha się rozmowie tego prawnika z Rolandem.” – Zadowolony, jak uczeń, który dostał piątkę zasiadł w ławce i z oczekiwaniem wpatrywał się w pozostałych.
 
mataichi jest offline  
Stary 26-12-2007, 20:54   #106
 
Phantomas's Avatar
 
Reputacja: 1 Phantomas nie jest za bardzo znany
Zapaśnik wszedł do wnętrza - do rzekomej klasy rozglądając się z rozbawieniem. Ściągnął swoją czarną kurtkę wieszając ją na najbliższym krześle po czym usiadł na nim. Pokręcił głową spoglądając na tablicę.

Co za pajace... Przyjechałem tu, żeby męczyć się z upierdliwymi niedojrzałymi wampirami, czy żeby wprowadzić tu jakiś ład? Grr nie znoszę takiego chaosu i takiej błazenady...

Pokręcił nosem i zaczął słuchać, co Karol ma do powiedzenia. Skrzyżował ręce na piersi. Żeby chociaż te malkavy umiały walczyć, to kłopot byłby mniejszy, bo w takim wypadku aż żal się z nimi rozprawiać. No i ten palant w garniturze z pięknym autkiem... Za kogo on nas ma?
Vengadorowi całe to miejsce śmierdziało, było przesiąknięte plugawymi sekretami i ludzkimi słabościami - ułomnościami psychicznymi.

Dom wariatów, świetne miejsce na siedzibę Księcia, taaak... Conajwyżej Biskupa Sabatu. -Powiedział głośno.- Moja propozycja jest taka, żeby izolować tych gringos Malkavian głęboko pod ziemią, szczególnie ich szefa, spokrewnić kilka utalentowanych osób, oraz co najważniejsze znależć jakiegoś Spokrewnionego w tym mieście, który nie byłby Malkavianem, Wyznawcą Seta czy innym gównem...

Miał nadzieję, że reszta jego składu nie jest równie szalona jak ich problem, żeby trzymać tych bezczelnych szaleńców na wolności. I dlaczego oni wszyscy wyglądają jak Jezus? Gdyby byli trochę bystrzejsi, to pomyślałby, że mają w tym jakiś cel, albo po prostu nie dali tego po sobie poznać.
 
__________________
"Oh, she gives me kisses,
My knife never misses."
Phantomas jest offline  
Stary 27-12-2007, 12:41   #107
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Dobrze, dobrze, tylko powoli.- przerwał Vengadorowi Robert swoim jak zwykle spokojnym i uprzejmym głosem. Jak nie jeden Malkavianin pcha się do władzy, to drugi proponuje rozpocząć rządy zapaśników w mieście. Rozglądając się po zebranych Aligarii zaczynał rozumieć dlaczego to on został wybrany- nie ze względu na zasługi, nie ze względu na jego przeszłość, a po prostu dlatego, iż był jedynym normalnym z całego tego towarzystwa. No, poza Dereszem. Ale Deresz był historią.

- Doceniam was wkład w pierwsze obrady Rady, szczególnie pana Lipińskiego, wykorzystanie pana przyjaciół w ten jakże pomysłowy sposób może nam się bardzo przydać. Gdy zwierzątka- Robert najwidoczniej brzydził się nazwać je po prostu "szczurami"- powrócą i dowiedzą się czegoś, prosiłbym o przekazanie tej informacji całej radzie.

Uderzenie laską o ziemię. Tak, by oddzielić komentarz do wypowiedzi poprzednika od własnej.

- Po pierwsze więc, droga Rado, musimy zająć się organizacją pracy w mieście. Każdy z nas będzie musiał zrobić co innego. Niezbędne jest rozeznanie w terenie- o wampirach możemy porozmawiać z Rolandem, być może udzieli nam jakichś informacji dotyczących miejsca przebywania reszty wampirów. Jeszcze tej nocy chciałbym zorganizować małe spotkanie, w którym mielibyśmy okazje poznać tutejsze zwyczaje i samych kainitów z naszego miasta. Czy nie mógłby pomóc nam w tym nasz drogi Archont, który z pewnością posiada sporą wiedzę na temat okolicznych spokrewnionych?

- To nie należy do zakresu moich obowiązków- odparł Antoine, a Stańczyk spiorunował go wzrokiem.

Następna część wypowiedzi oznaczona była delikatnym uderzeniem laską o ziemię.

- Równie ważne są jednak informacje o innych istotach... nadnaturalnych.
- uśmiechnął się delikatnie, posyłając przy tym spojrzenie Karolowi- kto inny bowiem, jak nie Malkavianin potrafi tak operować plotkami, by odsiać kłamstwa od prawdy?- Od plugawców z Sabatu, poprzez władających magyją i zmiennokształtnych, aż po odmieńców i inne istoty, których nawet nie umiemy sklasyfikować. Potrzebujemy możliwie najdokładniejszych informacji o występowaniu takich istot na tych terenach. Nie zapomnijmy o łowcach wampirów, dane o nich także muszą znaleźć się w takim raporcie.

Uderzenie laską o ziemię. Kolejny punkt.

- Pamiętajmy także o tym, iż nie samą nadnaturalnością wampir żyje- Aligarii uśmiechnął się delikatnie, posyłając swój "żart" w kierunku zebranych- Musimy zająć się strukturami śmiertelnych. Odpowiednio przekupić bądź zdominować- lekko uśmiechnął się do Carla- ludzi na okolicznych posterunkach policji i z pewnością w szpitalach- szczególnie w stacjach krwiodawstwa. Jestem pewny, iż za odpowiednią opłatą bądź po samej kulturalnej prośbie są w stanie podarować nam parę litrów vitae- tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś musiał się jej posmakować w trybie natychmiastowym.

Znów uderzenie. Przy dłuższych przemowach gesty Stańczyka zaczynały drażnić.

- Za siedzibę księcia wybieramy ten budynek. W jednym tylko pomieszczeniu rezyduje Roland, banda Jezusów nie ma konkretnego miejsca odpoczynku. Oczywiście niezbędny będzie remont, którego dokładny plan opracuję w najbliższym czasie, nie zapominając o was, droga Rado- jedno skrzydło nadaje się idealnie na pokoje na gabinety bądź małe sypialnie dla was. Dlatego też trzeba dokładnie zbadać okolicę- posłuchać plotek, poznać część okolicznych zwyczajów i rozkład ulic... A. I oczywiście znaleźć kogoś, kto potrafi kierować tymi przeklętymi samochodami.

Stuk.

- Na końcu muszę podkreślić, iż póki nasza pozycja nie będzie odrobinę bardziej stabilna, nie udzielam zgodny na tworzenie potomków czy polowania, prosiłbym także o nieczęstowanie swa krwią śmiertelników- uśmiechnął się delikatnie, odrzucając przy tym z twarzy kosmyk długich, wypłowiałych włosów- Później przyjdzie czas na ekspansje i przyjemności, póki co musimy zbudować nasze księstwo.

- Czy ktoś z rady chciałby podjąć się któregoś z zadań? Macie może, drodzy przyjaciele, jakieś propozycje? Sugestie?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 27-12-2007 o 13:05. Powód: Mirusia kazała dodać Archoncika, to Kutaczek dodał :(
Kutak jest offline  
Stary 29-12-2007, 22:45   #108
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Cholera

Przez te wszystkie lata swego nieżycia, Brian wyrobił sobie opinię, iż w żadnym języku nie można zakląć tak wyraziście, melodyjnie i odprężająco, jak po polsku. Rzecz jasna, nie zwykł w ten sposób dawać upustu emocjom w towarzystwie. Teraz jednak, pośród nagich drzew i trzeszczącego śniegu, znalazł doskonałą okazję do odświeżenia całego tkwiącego w jego pamięci asortymentu.
Gangrel, plując sobie w brodę nadal biegł od drzewa do drzewa, w beznadziejnym wysiłku odszukania grupki malkavian. Był na siebie wściekły. Jak mógł do tego stopnia stracić nad sobą panowanie? Powoli jego bieg zaczął zmieniać się w powolny i niemrawy marsz.
Jak mam teraz wrócić do księcia? Co mam powiedzieć? Ahrr...
Bezsilność zaczęła przeradzać się we wściekłość. Czuł w sobie krew dzikusa, krew gangrela - którą przecież tak umiejętnie trzymał na wodzy. Miał ochotę bić, szarpać, niszczyć...
Brian zamknął oczy. Oddychał głęboko. Czuł w sobie bestię. Odczuł nagle ogromną pokusę zapomnieć na chwilę o konwenansach, zapolować, poczuć krew... Uzupełnić zapas Vitae, nadwątlony po tym szaleńczym biegu. Ale przecież nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał wrócić do księcia, uczestniczyć w pierwszym zebraniu rady. A jak wracać? Ponowne użycie akceleracji byłoby głupotą, spacer zająłby mu zbyt długo - a na dodatek Brian nie miał pojęcia, gdzie jest.
Nagle jednak, dotarło do niego co powinien zrobić. Uśmiechnął się sam do siebie. Ponownie przymknął oczy i skupił się.
Po chwili Brian zniknął, a miast niego jakiś duży, szary nietoperz zamachał błoniastymi skrzydłami i uleciał w czerń nocy. [Transformacja]

*

Znalezienie pozostałych nie było zbyt trudne. W domu pozbawionym harców Malkavian wystarczyło tylko w pełnym uwagi skupieniu nadsłuchiwać innych głosów... [Nadwrażliwość]
Brian bez problemu odnalazł miejsce obradowania Rady. Pomimo iż Gangrel starał się wejść do zdezelowanej sali dyskretnie, to gdy tylko przekroczył jej próg, oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się na niego. Jedynie Książe nie pozwolił wejść sobie w wątek, skończył swe zdanie i dopiero wówczas zerknął na niego. Brian skłonił się i powiedział lekkim, zdecydowanym głosem:
- Przepraszam za spóźnienie! Pozwoliłem sobie przeprowadzić mały wywiad w terenie, no i cóż... Najwyraźniej nasi Malkavianie są sprytniejsi, niż nam się wydawało. - Brian westchnął, po czym znów uśmiechnął się lekko. – Mam nadzieję, iż nie ominęło mnie zbyt wiele?
Gangrel rozejrzał się szybko, i jak gdyby nigdy nic, zajął miejsce przy jednej ze szkolnych ławek. Nie miał zamiaru otwarcie przyznawać się do swej porażki, tym bardziej iż pewnie i bez tego była ona dość widoczna, a on sam nadal nie mógł jej sobie wybaczyć.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 29-12-2007, 23:30   #109
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Gdy Brian otworzył drzwi do „klasy”, kątem oka zauważył przemykającego obok szczura. Przyzwyczajony do obcowania z naturą Kainita od razu rozpoznał w tworzeniu jednego z futrzanych przyjaciół Nosferatu. Zwierzątko widać spieszyło do swego pana z raportem, wobec czego Gangrel nie zamierzał mu przeszkadzać. Sam zresztą musiał zdać raport nowemu Księciu.

Cokolwiek Aligarii pomyślał o zdolnościach tropienia Briana, nie dane mu było skomentować jego wypowiedzi. Gdy tylko Gangrel skończył wyjaśniać sprawę i zasiadł w jednej z ławek, głos zabrał Karol, który gładził jednocześnie swego szczura po główce, gdy ten wyraźnie zadowolony przysiadł na brzegu jego ławko.

- Panowie, oto zaraz będziemy mieć gościa. Wszakże wspomniany gość – prawnik właśnie tu idzie.

Minęła chwila, w mniemaniu ludzkim kilka uderzeń serca, gdy faktycznie ktoś zapukał do drzwi. Po chwili ukazała się znajoma już sylwetka pana Sorre.

- Witam panów raz jeszcze i przepraszam, że przeszkadzam. Rozumiem, że pańskie słowa – tu zwrócił się do ArchontaByły zachowaniem dbałości o Maskaradę, jednakże na tę chwilę zmuszony jestem ominąć metaforykę oraz porzucić wszelkie alegorie. Chodzi o to, byśmy się dobrze zrozumieli.

Mężczyzna znów uśmiechnął się na ten swój cwaniaczkowaty sposób, po czym rzekł do wszystkich zgromadzonych w sali:

- Moje nazwisko i zawód panowie już znają, co spostrzegawczy z was wiedzą już, że jestem zwykłym człowiekiem... Do tych informacji należy dodać jeden fakt: w ramach mego zawodu pełnie funkcję doradcy prawnego księcia Reijkiaviku, a moim nadrzędnym zadaniem jest tuszowanie wszelkich oznak istnienia nadnaturali w mieście. Przekupstwa, wymazywanie danych z komputerów, zmienianie raportów... Słowem: brudna robota. Wyznaczony jestem i opłacany przez Camarillę, wobec czego moje usługi należą nie tyle do osoby, co do reprezentanta Camarilli na tym terenie (co innego, jeśli chodzi o pokrywanie szkód i łapówek, to już idzie z kieszeni owego reprezentanta). Pan Roland poinformował mnie, że doszło do zmiany na stanowisku księcia i mam się zgłosić do niejakiego "Aligariego - Drewniaka Sflaczałego" (tylko cytuję). Czy mogę wiedzieć, który to z panów oraz zobaczyć dokumenty potwierdzające ową zamianę?


I znów ten uśmiech... przy nim każdy czuł się tak, jakby ów człowiek prawa mógł w każdej chwili wyciągnąć brudy przeszłości danego osobnika i zniszczyć jego przyszłość...
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 29-12-2007 o 23:33.
Mira jest offline  
Stary 30-12-2007, 10:21   #110
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Lasalle wcześniej stał nie wypowiadając się. Nie należał do rady księcia a jego kompetencje w tym zakresie odnosiły się tylko do jednej sprawy: decydowania w przypadkach spornych. Lasalle był zdecydowany przestrzegać tych poleceń: żadnego wtrącania się w sprawy miasta dopóki to naprawdę nie jest konieczne. Miał zresztą dosyć całej tej sytuacji. Jeszcze doradcy księcia wyglądali na sensownych chłopów, ale sam Stańczyk ... ech. Póki co był jednak pod wrażeniem wypowiedzi Karola, który rzucił garścią całkiem sensownych pomysłów.

No cóż, on sam jako archont był tylko zwykłym urzędnikiem mającym władzę nie dlatego, ze sam był istotny, ale wyłącznie ze względu na tych, co za nim stali. Teraz zaś chciał po prostu sobie nieco odpocząć. Po latach babrania się w najrozmaitszych intrygach po prostu liczył na to, ze ta placówka da mu trochę czasu na wypoczynek.
- Tak ... - rozmarzył nie na moment nie zdając sobie sprawy, ze mówi to szeptem, ale na tyle głośnym, ze wyczulone ucho wampira może ewentualnie usłyszeć słowa – po prostu odpocząć. Trochę krwi, dużo muzyki oraz jeszcze więcej spokoju.

Kiedy wszedł prawnik Lasalle wzmógł czujność. Jednak, kiedy ów rzucił swoje słowa powitania oraz, jednocześnie, ostrzeżenia, odpowiedział gryząc się przy pierwszych słowach w język, by nie parsknąć śmiechem, kiedy Sorre Kostllehr rzucił przezwiskiem Aligariego:
- Książę, za twoim pozwoleniem – zwrócił się najpierw do Stańczyka ignorując Kostllehra. – Dziękuję za zaproszenie mnie na twoją radę, mimo iż nie jestem jej pełnoprawnym członkiem. Byłbym wdzięczny, gdyby podczas przebudowy polecił pan przygotować również niewielki pokoik dla mnie. Uprzedzam natomiast, ze nie planuję tu mieszkać. Bowiem absolutnie nie jest wskazane – uśmiechnął się – żeby urzędnik siedział na karku księciu i jego radzie przeszkadzając im w kierowaniu sprawami miasta. Dlatego kupię jakiś dom w miarę w pobliżu i przystosuję go do swoich potrzeb. Natomiast jeżeli chodzi o pana – spojrzał na człowieka to niezwykle się cieszę z naszego spotkania. Pełni pan bowiem bardzo istotną rolę, tym istotniejszą, że moi zwierzchnicy bardzo martwią się o stan maskarady w mieście. Nowy książę został powołany właśnie dlatego, że jest osoba kompetentną w tym zakresie, która ma zapobiec wcześniejszym naruszeniom tego stanu rzeczy. Mam więc nadzieję, że pan, jako osoba odpowiedzialna w pewnej mierze za ten kawałek działalności szczegółowo przedstawi raport księciu Robertowi oraz radzie miasta. Przy okazji, to jest moja wizytówka – mówiąc to podał karteczkę człowiekowi oraz, przy okazji, innym wampirom. – znajdzie pan na niej mój telefon. Proszę jutrzejszego dnia o spotkanie w celu ustalenia kilku spraw, jako reprezentant pańskiego pracodawcy, czyli Rady Camarilli. Jestem bowiem archontem. Osobiście zaznaczam, że będę oczekiwał – uśmiechnął się – jeszcze szczegółowszego raportu niż książę. Pewnie sam się pan domyśla, że mi to nie jest potrzebne, natomiast, niestety, żądają tego moi zwierzchnicy. Skoro wyznaczyli zaś nowego księcia, rozumie pan, jak bardzo nie podoba się im dotychczasowa sytuacja.

Lasalle nie lubił bubków, to zaś był sprytny bubek, takich zaś Lasalle nie lubił podwójnie. Nie mniej, przekazał mu niezbyt delikatnie kilka informacji: po pierwsze, że Rada Camarilli jest bardzo niezadowolona z jego działalności, bo nawaliła część ta, za którą odpowiadał, po drugie, że nie został usunięty tylko dlatego, że daje mu się jeszcze szansę pomocy przy naprawieniu całego burdelu. Przy czym, ten człowiek orientował się w rozmaitych sprawach wampirzego życia, doskonale więc wiedział, że narażanie się Camarilli to coś więcej niż tylko głupie ryzykanctwo. Planował pogadać także z Bickiem, albo w ogóle którymś z członków Rady, gdyż w ogóle nadzór Rady na Reykiavikiem pozostawiał wiele do życzenia, pomijając drobny fakt, że jego także łaskawie nie poinformowano o tym uśmiechającym się bezczelnie bubku. Przypuśćmy, że gdyby Roland wcale nie potwierdził owej zmiany pozycji? Czyli wtedy co? Ech burdel, burdel, burdel. Sądził zresztą, ze podobne myśli przelatują przez głowę reszcie zgromadzonych. Tymczasem on miał nadzieję na zwykły odpoczynek.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172