Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2007, 21:05   #43
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Santa Maddalana


Michal


- Przepraszam o pani, lecz nigdy cię nie widziałem, a nawet gdyby, to z powodu panujących tu ciemności nie rozpoznaje cię, więc czy mogłabyś się przedstawić? Jako iż powinienem dopełnić tego obowiązku pierwszy, powiem że zwą mnie Michałem z rodu Mieczników.

Niewiasta schylila delikatnie glowe w gescie uslyszenia i zrozumienia twych slow, lecz najwyrazniej sama nie miala ochoty swego miana zdradzac.

- Dzielny Miecznik z odleglego krolestwa. Coz sprowadze cie w te piekne okolice?

Nim jednak zdolny byles odpowiedziec na owe pytanie owa na scenie pojawila sie postac. Czyjs cichy, acz niezawodnie do mezczyzny nalezacy glos, rozlegl sie tuz za twoimi plecami.

- Julio przestan sie nim bawic. Wracamy.

Silne uderzenie w tyl glowy pozbawilo cie swiadomosci niemal natychmiast. Ostatnie co udalo ci sie zobaczyc to ostre jak szpilki kly, ktore wylonily sie z ust kobiety gdy ta usmiechala sie do ciebie.


Przytomnosc wracala ci powoli. Pierwsze co zarejestrowales to fakt iz jest juz ranek. Slonce delikatnie muskalo odsloniete fragmenty twojej skory. Nastepny byl zapach. Slodki, kuszacy, delikatny, zdawal sie dochodzic zewszad i jakby znikad. Chociaz moze nie tak do konca znikad, gdyz tuz po otwarciu oczu ukazal ci sie widok cudowny i kojacy.
Coz.. kojacy do czasu... Wsrod tego kwiecia piekneg krazyli bowiem ludzie, lecz na boga w jakimz to stanie. Brudni, odrapani, w lachmanach. Kulili sie przed drogocennym sloncem uciekajac do strzech byle jak skleconych. Smetni, otumanieni... Male dzieci kwilace w ramionach staruch. Starzy potykajacy sie o powykrecane czlonki ulomnych. Ludzie, lecz jakby tylko korpusy bez dusz.




Las, okolice Florencji


Gospoda



Elfka sluchala waszych deklaracji, to dluzszych to znow calkiem krotkich. Usmiech deliaktny acz radosny nie zchodzil jej z ust, a gdy zamilkiliscie rzekla krotko:

- Dziekuje.

Po czym zwrociwszy sie ku najemnikowi przez chwile pozostawala w zadumie by wreszcie odpowiedziec na jego pytanie.

- Moja wiedza o niech niestety tak duza jak teraz potrzebujemy nie jest. Od niedawna dopiero wolno mi opuszczac rodzinne zacisze by towarzyszyc i chronic podroznych na drodze. Jednak nieco uslyszec o nich juz zdolalam. My elfy zazwyczaj nie mieszamy sie do ich spraw tak jak oni nie szkodza naszej egzystencji. Nie znaczy to jednak iz poproszeni nie ruszymy w tamta strone by pomocy udzielic niewinnym. Problem w tym iz zazwyczaj nikt o ta pomoc nie prosi. Ludzie z Santa Maddalany pogodzeni sa ze swym losem i wrecz szczesliwi gdyz dzieki ukladowi jaki nawiazali z tymi istotami kazda kaleka, starzec czy watle dziecie znikaja od nich. Zycie znacznie latwiejsze jest gdy nie ma sie na glowie chorego czlonka rodziny czy delikatnego dzieciecia, ktore bycmoze zimy nie przezyje, a ktorym przeciez zajmowac sie trzeba. Tak wiec miasto rozrasta sie szczsliwe kosztem tych nieszczesnych, ktorzy w mniemaniu innych zakala by jedynie byli. Ojciec opowiadal iz ofiary tych porwan zostaja pozniej sprowadzane do zamku i sluza...... ich krew sluzy za... posilek sile i wieczne zycie dajac tym, ktorzy nocy sa zaprzysiezeni.

Zamilkla wyraznie smutniejac. Pojedyncza laza niczym kropla rozy splynela po jej policzku slad migotliwy zostawiajac po sobie.


- Nie dalej jak trzy dni temu los zawiodl mnie w tamte okolice gdzie na trakcie tuz przy miescie czleka rannego spotkalam i w mury te wprowadzilam niewiedzac wtedy co czynie. Mezczyzna ow starszy wiekiem opowiedzial mi jak to w srodku nocy napadli na jego karawane zbojcy wycinajac niemal w pien wszystkich i cenny transport przypraw zabrawszy ze soba jego tylko wraz z dwoma smiertelnie rannymi slugami zostawili. Niedlugo po tym na trakcie dal sie ponoc slyszec odglos kopyt konskich i olsniony swiatlem ksiezyca jezdziec sie przed nimi pojawil. Reszta relacji owego meza byla bardzo nieskladna jednak zdolalam z niej wywnioskowac iz ow nieznajomy porwal tamtych dwoje jakby nic nie wazyli i unioslwszy sie w niebo zniknal mu z oczu. Dlaczego nie zabral i jego, niewiedzial. Kupiec ow nim opuscilam Maddalane wyslal wiadomosc do swgo przelozonego, a mnie prosil bym owego meza strzegla w drodze. Zdazalam wlasnie do Florencji aby o niego zapytac gdy spotkalam swego towarzysza.

Tu zwrocila oblicze w strone jedzacego posilek cygana, usmiechajac sie do niego czule.

- Wraz z nim dotarlam do tej gospody, gdzie juz nieraz podroznych przywiodlam i gospodarzy znam jako ludzi uczciwych i czyste serce majacych. Pozostala historie znacie juz panowie gdyz wraz ze mna ja tworzyliscie, az do tej chwili. Mniemam iz osoba ktorej wypatruje albo wciaz nie dostala wiadomosci albo pojawi sie tu jeszcze tej nocy. Jesli nie... coz. Przyjdzie mi zatem zlamac jedna obietnice na rzecz drugiej.

Zamilkla ponownie i gdy juz wydawac by sie moglo, ze na dobre pograzyla sie w myslach, glos jej dzwieczny ponownie przeszyl cisze.

- Dnia jutrzejszego czeka nas dluga i niebezpieczna droga. Zjedzmy zatem i udajmy sie ku pokojom aby rankiem z nowymi silami wyruszyc.

Wstala i skloniwszy lekko glowe ku najemnikowi powiedziala:

- Na tobie zapewne, jako osobie znajacej walke nie tylko ze slyszenia, spadnie zapewne dowodzenie ta wyprawa. Slozyc ci bede zatem wiedza i orezem podobnie jak i zebrani tu mezczyzni gotowosc swa wyrzekli.

I to najwyrazniej wszystko bylo co rzec chciala. Przeslawszy jeszcze jedynie delikatnego calusa mlodemu Cyganowi ruszyla ku schodom na chwile jedynie zatrzymujac sie przy Tomaszu, ktory to wlasnie wyszedl z kuchni w wasza strone zmierzal niosac miesiwo, chleb, nieco sera i duzy dzban wina.





Gospodarz rzucil spojzeniem, w trakcie tej cichej wymany zdan w strone Carlosa, a twarz jego oblal wesoly usmiech. Skinal glowa elfinie i gdy ta znikala na gorze podszedl do was mowiac.

- Sen znacznie spokojniejszy gdy brzuch pelny sie ma. Jedzcie zatem panowie i pijcie.

Polozywszy swe skarby na stole podszedl do Carlosa i nachyliwszy sie ku niemu podal klucz ozdobny mowiac.

- Ostatnie drzwi po lewej stronie. Masz szczescie czlowieku.. Oj masz ty szczescie.

I klepnawszy go lekko i po przyjacielsku w ramie ruszyl dolozyc drwa do kominka pogwizdujac przy tym wesolo pod nosem.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 20-12-2007 o 21:10.
Midnight jest offline