Justicar poszedł do karczmy. Wolny, musiał sobie zaszaleć. To znaczy wypić trochę piwa. Kiedy wszedł do środka i usiadł przy stole schylił się. Sprawdził czy pod stołem miałby miejsce w razie upicia się....
Podszedł do nich barman z kuflami. Zwiadowca zaczął pić. Dopiero po chwili zorientował się że barman czeka na inne zamówienia.
-Barmanie! Przynieś jakieś mięso. W tej celi raczej przyszła mi ochota na coś ze smakiem a nie te świństwa...
Rozejrzał się. Karczma była całkiem bogata.... chyba za bardzo przywykł do portowych knajp. W końcu jego rodzina składała się głównie z rybaków i marynarzy.
Zaniepokoiło go jednak to, że nie zobaczył tego czego szukał przed chwilą wzrokiem.
-Barmanie, czy macie tu jakieś... gry? Kości, karty.... rozumiesz co mam na myśli...
Dostał złoto i musiał przynajmniej spróbować je rozmnożyć! Justicara zdziwiło że siedział w celi razem z jakimiś żołnierzami. Czyżby wyjęli z pod prawa większość wojska? To dosyć... dziwne. Obejrzał się czy nie ma w pobliżu jakiś bogaczy z wypchanymi sakiewkami. "Ech.... stare nawyki powracają..."-pomyślał. |