Michał odzyskując świadomość przede wszystkim czół ból, lecz w miarę jak docierały do niego coraz to nowe bodźce z otoczenia, cierpienie ustępowało. Szczególnie kojący i dobroczynny był cudny zapach rozchodzący się w powietrzu. Miecznik powoli podniósł powieki i zlokalizował źródło wonności. To były kwiaty, ale jakie kwiaty. Piękne, delikatne, wspaniałe. Do tego miłe promienie słoneczne. Można było myśleć iż się jest w raju. I Polak tak mniemał. Z upływem chwili widział coraz więcej. Dostrzegł ludzi. I wtedy czar tego miejsca znikł, a na jego miejsce pojawił się obraz cierpienia i kalectwa. Osoby które zobaczył były w opłakanym stanie. Nie było tam zdrowych i radosnych, tylko sami chromi, niedołężni, staży, czy trędowaci. Zupełnie odwrotnie niż w mieście, w którym był zanim sie tu znalazł. Tylko jak się tu znalazł? Michałowi powoli wracała pamięć. Przypomniał sobie iż był w klasztorze. Była noc. Ciemno. Spotkał jakąś kobietę. I co dalej? Miecznik myśląc nad tym pytaniem spróbował powstać, lecz gdy tylko wytężył mięśnie pociemniało mu w oczach od strasznego bólu. „A, tak. Zostałem ogłuszony. I ta kobieta miała chyba kły. Ale udzerzył mnie ktoś inny.” - pomyślał kiedy fala męk przeszła.
Popatrzył jeszcze raz na ludzi i zrobiło mu się niedobrze, więc z powrotem zamkną oczy.
- Gdzie ja jestem? - szepnął – Co tu się dzieje?
Zaciskając pięści i zgrzytając zębami przewrócił się na bok. Następnie z trudem uniósł tułów i na kolanach doczołgał się do jakiejś prowizorycznej chatki.
- Pomocy! - krzyknął słabym głosem.
Ostatnio edytowane przez Dalakar : 29-12-2007 o 16:14.
|