Revan, Cohen
Nie doczekawszy się z waszej trony odpowiedzi strażnik skrzywił się nieznacznie, splunął po czym zapytał.
-Cóżeście ogłuchli czy jak? Pytałem czego chcecie. Jeśli tak wam droga wypadła to idźcie dalej. Nie stoimy tu, żeby nas oglądać.- Balius
Na twe słowa o niewyszukanym stroju krawiec wyraźnie odetchnął. Podrapał się po łysinie po czym ruszył do jednego ze stołów. Szukając ubrań odpowiedział na twoje pytanie.
-To miasto Hammerheim zwą, a ja sam mieszkam tu od niespełna 30 lat. A na wzgórzu to nie tyle świątynia co klasztor. Przyjezdnym może się to dziwnym zdawać, ale mnisi nie opuszczają go nigdy, no może poza bratem Albrechtem, co to załatwia wszystko i z ludźmi się nieraz spotyka. Mało kto może się też pochwalić, że w środku przebywał a i wtedy rozmawiał albo z bratem Albrechtem albo ojcem Erwinem. Taka zasada powiadają. Ja tam może uczony nie jestem ale po mojemu to i słuszne to jest. Oni nie mieszają się do spraw naszych a my do ich. Każdy sobie rzepkę skrobie jak to mówią. A czasem nawet jakoś pomogą braciszkowie, choćby wtedy jak dzieciaka Moritza wyleczyli preparatem jakowymś. A jeśli chcecie się pomodlić to kaplicę możecie znaleźć nieopodal ratusza, wystarczy ludzi zapytać a drogę wskażą.- Raziel, Barry, Louis, Justicar
Na pytanie o klasztor karczmarz zareagował wzniesieniem brwi i uśmiechem.
-Miasto się Hammerheim nazywa. Niby niewielkie ale życie spokojnie tu zazwyczaj biegnie. A klasztor co widzieliście zamieszkują mnisi od Pana Zimy. Oj gdyby nie opat to ciężko by było miasto odbudować, a i schronienie dał ludziom, jak się jakaś grupa zielonych przypałętała w czasie najazdu kilkanaście lat nazad. A póki problemów nie robicie to i kłopotów mieć nie będziecie.-
Po tych słowach karczmarz wymownie spojrzał w stronę Barry’ego. Kiedy Justicar zażądał mięsa skinął głową i udał się by przynieść wam to, co zamówiliście na odchodnym mówiąc jedynie:
-Jeśli taka wola to grać można ja nie wzbraniam, choćby przy tamtym stole troje gra w kości zdaje się.-
Kiedy Justicar spojrzał w tamtą stronę dostrzegł trzech mężczyzn grających w karty, na stole jak dojrzał stał też skórzany kubek i spory dzban prawdopodobnie z winem. Wszyscy wyglądali dość dostatnio, płaszcze leżące na jednej z ław miały srebrne obszycia a miecze, które wszyscy nosili przy pasach miały zdobione głownie. |