Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2007, 00:40   #104
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Pojawienie się prawnika nie wróżyło nic dobrego, przynajmniej dla Gustawa. Jako Tremer wiedział, że prawnicy to przydatne narzędzie, ale nieraz kłopotliwe, i równie skuteczne przeciw wampirom co naostrzony kołek. Jednak jeszcze gorsze przeczucia powodowała względna normalność prawnika. Nie poznał Rolanda, ale wszystko wskazywało na to że był Malkavianinem, parszywym szaleńcem. Zaś Sorre wydawał się nie obiegać od normy i być całkiem obiecującym młodym szczurem startującym do najważniejszego wyścigu swego życia. Zapewne też ostatniego. W jaki sposób szaleniec był w stanie porozumieć się z eks Księciem? Nie podobało mu się to, nigdy nie pojął szaleństwa Malkavian, choć przeczytał niejedną książkę na ten temat, ze dwie napisał, a większość jego życia i po śmierci polegała na badaniu ścieżek obłędu, to jednak chaos w umysłach spokrewnionych przekraczał garnice poznania.

Kiedyś spotkał się z opinią, że całe szaleństwo Malkavian to tak naprawdę jedna wielka Maskarada i żart, udają szaleńców by stworzyć złudzenie "niegroźnych" albo wręcz przeciwnie, wywołać strach gdy inni pokazują ciebie palcem i mówią "uważaj to szaleniec, jest zdolny do wszystkiego". Szaleństwo było wygodną masą. "W tym szaleństwie jest metoda" czy nie tak napisał Shakespear. Ileż podobieństw się nasuwa, kim oni zatem byli w sztuce? Wujem, Poloniuszem, Ofelią? "Ofelia już zginęła" przyznał w satysfakcją w myślach. "A jeśli ta misja ma być tragedią, to nie kto inny, ale ja zagra Fortenbrasa". Chciał żyć, wygodnie, cicho, w cieniu.

- Wspaniała idea, mój książę - skomentował propozycję by ktoś zbadał tajemniczy kondukt, gdyby tak znał miejsce pochówku. Proch z Kainity, byłby to wspaniały składnik do jego kolekcji. Kolekcji, którą musiał zacząć tworzyć, ograniczenia podróży ograniczyły środki jakie mógł zabrać ze sobą. A jeśli chciał parać sie sztuką, potrzebował narzędzi, bardzo trudnych do zdobycia narzędzi. Na wszystko jednak miała jednak przyjść pora.

***

Spojrzał na szkolne ławy. "Miejsce nadaje tożsamość" czy i wiekowe wampiry wejdą w szkolne role. "Kto będzie Kujonem, kto rozrabiaką, a kto gwiazdorem... no i kto połasi się na ciężką rolę nauczyciela i wychowawcy" Zastanawiał się jak łatwo ponoć rozumne istoty przyjmują narzucone im role i kwestie, jak marionetki. Pogrążył się w czarnych myślach.
- To odrażające - wskazał drewnianą laseczką dziecięce napisy, laska była pokryta metalowymi zdobieniami przedstawiającymi pnącza, węże, kości... trudno było stwierdzić. Zdawały się zmieniać swój kształt i postać przy każdym poruszeniu, dostosowywać do myśli patrzącego. Powiedz mi co widzisz, a powiem ci kim jesteś.

Mieli planować przyszłość miasta, tak jakby cokolwiek dało się przewidzieć, nie wiedząc o mieście NIC. Nawet liczba wampirów była zupełną niewiadomą, czy zwierzyna podejrzewała cokolwiek, czy w mieście działali łowcy, wilkołaki, magowie... zacisnął ręce na lasce, ci żałośni głupcy myśleli, że ich śmierdzące powłoki są w stanie panować nad siłami, których nie byli w stanie pojąć. Nie wiedzieli nawet kto pośród śmiertelnych liczył się w mieście, kto był elitą finansową, kulturalną, a kto rządził miedzy cieniami w podziemnym światku i czy ktokolwiek sprawował rząd dusz nad społecznością.

Co mogli zrobić bez tak podstawowej wiedzy. Tylko czekać na nieuchronny ostateczny koniec i modlić się by Bóg naprawdę umarł, a piekło było tylko intelektualnym kijem dla mas. Mogli próbować się szarpać w swej sieci, rekrutować wierne sługi, korumpować wpływowych ludzi, wchodzić i zrywać sojusze. Mogli niczym pająk tkać wokół miasta sieć wpływów, informatorów, żołnierzy. Samemu zaś czaić się w ukryciu i jak pająk wychodzić tylko żer. Mogli, ale potrzebowali informacji. Chyba tylko Nosferatu znali równie dobrze znaczenie wiedzy, ale dla nich był to tylko towar, kosztujący tyle do zdobycia, a tyle przy sprzedaży. Nie widzieli piękna w wiedzy. Szczury, prymitywy.

Gdy książę zaprosił wszystkich do stolika, wybrał miejsce naprzeciw drzwi, gdyby ktoś miał ich napaść, wolał pierwszy zobaczyć wroga i schować się za szerokimi plecami kogoś bardziej predysponowanego do przyjmowania srebrnych kul. Czekał cierpliwie na rozpoczęcie obrad, cokolwiek miało nastąpić, nie zamierzał przemówić pierwszy.
 

Ostatnio edytowane przez behemot : 25-12-2007 o 00:53.
behemot jest offline