Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2007, 01:17   #170
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Pada śnieg. Ruvulus powoli podnosi się z pokrytej białym puchem ziemi. Wszystko wydaje się takie miłe, przyjemne. Nawet czarownika ogarnia ten błogi stan który zdaje się emanować z tego miejsca. Nagle słychać dzwonki, a po nim stłumiony odległością krzyk:
-Ho ho ho!- Krzyk ten wydaje się znajomy i przywodzi na myśl…coś przyjemnego? Nagle w dali błyska czerwone światełko. Światełko to zdaje się przybliżać do Ruvulusa, ale czarownik nie odczuwa strachu. Jest pewien że nic mu nie grozi, a co najlepsze, jest to zwiastun nadchodzącego…czegoś dobrego? Jak bardzo się myli. Krzyki stają się coraz głośniejsze. Czerwone światełko znajduje się na odległość kilku metrów od maga. Teraz już można zobaczyć co było źródłem tych wszystkich dźwięków i światła. Były to sanie ciągnięte przez zaprzęg rogatych stworzeń. Jedno z nich miało duży, okrągły nos który był najprawdopodobniej źródłem owego czerwonego światła. Zaprzęg zatrzymał się przy czarowniku, który stał jak wryty i nie śmiał się ruszyć z miejsca. Wtedy ujrzał kto prowadzi zaprzęg rogatych stworzeń. Był to postawny (choć to chyba za mało powiedziane…był po prostu tłusty…) mężczyzna z długą, siwą, kręconą brodą. Ubrany był w dziwny czerwony strój a na głowie miał czapkę z białym puchatym pomponem tego samego koloru.
- Ho ho ho!- Krzyknął radośnie. Było to chyba coś w rodzaju powitania. Może pochodził z północy? Sądząc po jego ubiorze było to dość możliwe. Ruvulus wraz z Aquodayro nigdy nie zapuszczali się w swoich wędrówkach zbyt daleko na północ, dlatego czarownik nie miał pojęcia jaka tam panuje moda.
- Oooooo! Czy to nie Ruvi?!- Ruvulus obejrzał się czy nie ma obok niego innego człowieka. Okazało się że nie. Czyżby więc ten jegomość mówił do niego? I czemu powiedział „Ruvi”?
- A czy byłeś grzeczny w tym roku?- to pytanie „nieco” zaskoczyło czarownika. Co tego człowieka obchodzi co się działo z magiem w tym roku i czy był grzeczny? Starzec miał wielką ochotę pokazać jegomościowi w czerwonym stroju jaki to on był „grzeczny” w tym roku, ale ów człowiek uprzedził go.
- Oj Ruvi Ruvi… same zmartwienia mam z tobą… a to podpalisz jakąś staruszkę na dziedzińcu miasta, albo naślesz na kogoś zgraję gobelinów bo „się na Ciebie tak dziwnie popatrzył”… Ehh co ja mam z tobą zrobić? A już mam pewien plan!- rzekł brodacz i ruszył z powrotem do sw0oich sań długo w nich grzebał (a raczej w pękatym worku), aż w końcu znalazł to co znaleźć chciał. Od razu ukazał ową rzecz Ruvulusowi…a nie była ona zbyt pokaźna…
- Rózgę! Tak! Dostaniesz rózgę! Byłeś bardzo niegrzeczny chłopcze! A teraz JA będę niegrzeczny!- wykrzyczał człowiek w czerwonym kubraczku tym razem już nie tak przyjemnym tonem. Teraz był to głos szaleńca który chce dać upust swojej opętańczej rządzy krwi- Ho ho ho!!!- krzyknął człowiek i zdzielił czarownika gałązką po głowie. Rózga mimo, że wyglądała niepozornie sprawiała duży ból Ruvulusowi. Po paru takich uderzeniach dało się słyszeć inny głos.
- Ja chcem też!- Oczom maga ukazał się Aquodayro przebrany w taki sam strój co człowiek z zaprzęgu. Byli oni do siebie dość podobni. Jedyną rzeczą ich różniącą był ogromny brzuch jegomościa z sań. I tak lali go na zmianę: Aquodayro i Mikoł… ke? Przecież nie znamy imienia drugiego człowieka .
***********************************
- Aquodayro, bestia została naruszona! Teraz jest najlepszy moment! Atakuj!!- głos Tantaliona przebudził czarownika z dziwacznego snu…i bardzo dobrze. Ruvulus nie wytrzymałby ani chwili „na macie” z tymi dwoma popaprańcami. Dla pewności uszczypnął się w rękę by sprawdzić, czy to już jawa i okazało się że na szczęście tak. Ruvulus uznał to za znak i nie śmiał już się obijać. Postanowił choć trochę pomóc swoim tymczasowym towarzyszom. Nie miał ochoty znów zasypiać, jeżeli takie koszmary miały go nawiedzać za każdym razem kiedy zmruży oczy. Czarownik postanowi zmienić swoją postać na jakiś czas. Chciał być czymś wielkim i potężnym, czymś co mogłoby choć trochę równać się smokowi i przytrzymać go, gdy towarzysze zakończą życie gada. Nie miał jednak pełnej kontroli nad przemianą. Nie wiedział ile będzie trwała, nie wiedział w co się przemieni i nie wiedział czy to coś będzie dość silne…żelazny golem. Może nie jest to idealna postać, ale za łapę smoka można zawsze przytrzymać… Ruszył więc biegiem na bestię…
 
Donki jest offline