Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2007, 21:33   #25
Francez
 
Reputacja: 1 Francez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputację
"Reynar baczył na przydupasy, by ci nie żałowali sił i co tchu uwijali się przy powstawaniu obozu. Ogień juź raźno obwieszczał światu, że w tym miejscu powstaje nowe zażewie wysokich temperatur, a cichy trzask wilgotnych szczap zdawał się to tylko potwierdzac. Oczy Reynara nawykłe to czujnej pracy, może nie widziały, ale przeczuwały że coś jest nie teges, że pozór spolegliwych trybów maszynerii ludzkiej trafił na... coś. I to coś, uwiwszy sobie za wczasu gnizadko, zakopawszy swoją wyrodną molekułe rozczepień, szczerzy zęby i zda się szydzic obleśnie z wysiłków rąk ludzkich. Tak, do wszystkich diabłów! Coś tu smędziało... Ale Reynar nie byłby sobą by nie zareagowac (reakcje miał w krwi jak każdy, ale on miał zawsze własciwą reakcje, z czym nie każdy się rodzi). Zaszedł go od tyłu. Ale wcale nie musiał. Mógł podejśc bezpośrednio, natrzec na głowną fasade, sunąc w hipnotycznym transie lini prostych i zadac cios. Cios, który również miałby coś z geometrycznej prostoty. Ale zrobił to od tyłu, bo tak było bardziej... efektownie. Heinrich "Wilk" Wolfhousen skryty w cieniu rozłorzystej sosny, której umowna kopuła dolnej partii igliwia dawała aż zanadto dobre schronienie przed wścibskimi oczyma innych, ale nie Reynara. Dureń nawet nie przeczuwał siedząc w swojej cienistej świątyni leniwych dumań, że jego nieróbstwo przybierze zaraz formę nieskończonej czynności, odnawianej jednakże pozawolincjonalnie i na dobre. Reynar zrobił to z dziwną wprawą rzemielśnika, który został odchowany w tajemniczej tradycji hieratycznego obrządku łamania krnąbrnych karków, gdzie polot i bynajmniej nie - wystudiowana, a raczej wrodzona umiejętnośc zgrabnych ruchów ceniona jest nie mniej od inkantanowancyh przy tym w duchu złorzeczeń. Kolano posłużyło mu za statyczny ogień zaporowy dla, naturalnemu w takiej sytuacji ,równoczesnego zwrotu ciała (karku) w kierunku odginanej w tył głowy. Traach... Wszyscy wokół, i to doscy interesujące, nie powiązali tego odgłosu z co jakiś czas wydobywającego się z ogniską powściągliwego trzasku szczap drewna. Poza tym że posłuszni, byli bystrzy. Po tym wymownym odgłoscie, z czarnego jak kleks na sutannie kapłana nieba poczynała dolatywac mowa ptaków, w której "kra, kra" miało coś w sobie z "trach"..."


Tak oto dobiegł żywot Heinricha, zwanego "Wilk", Wolfhousena w historii komentarzy. I jeżli Bóg da, a Cederyk dozwoli, w głownym wątku sesji. Oczywiście to nic osobistego.
 

Ostatnio edytowane przez Francez : 27-12-2007 o 11:25.
Francez jest offline