Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2007, 20:32   #130
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tevonrel patrzył jak ośmiesza się jego ciało, ale na szczęście nie musiał już długo na to patrzeć, ponieważ na scenę wchodzili Wojownicy i Magowie, chcący obejrzeć gwiazdę.
Tev szybko chwycił drąg i popędził na tłumek, w który uderzył, przepychając się.
-Przepraszam, przepraszam, przejście, robić przejście, bo zdzielę w łeb kijem! Mówi to Krasnolud i jak obiecam to dotrzymam!-krzyczał, zaś tych, którzy nie chcieli się przesunąć uderzał kijem, przepychając się łokciami. W końcu dostał się do gwiazdy.
-Wcale nie jest taka brzydka-mruknął do siebie, oglądając ją, ale była bardzo dziwna, ponieważ niczym nie pachniała, tym bardziej alkoholem, który Krasnoludzki nos bezbłędnie by wyczuł. Nie wydawała również odgłosów, nie była wykonana z żadnego szlachetnego materiału, bo wzrok Krasnoluda nieuchronnie wykryłby najmniejszą drobinkę.
Nagle usłyszał głos z wieżyczki.
-Prosimy wszystkich uczestników turnieju o opuszczenie areny! Mamy...er... drobne problemy techniczne i nastąpi dwugodzinna przerwa w turnieju! Sędziowie podsumują wyniki, jeśli któraś z drużyn zdołała osiągnąć wynik 36 punktów lub więcej, będziemy mieli zwycięzców!-powiedział.
-Sam opuść arenie pajacu klaunie jeden, bo jak wejdę tam do ciebie to cię kopnę w ten zawszony Elfi pysk tak, że ci paskudny nos sczerwienieje, więc z łaski swojej MORDA W KUBEŁ!-wrzeszczał, po czym powrócił już do oględzin gwiazdki. Zastanowił się chwilę i doszedł do wniosku, że każdy patrzy słucha, wącha, ale nikt nie próbował tego polizać ani dotknąć. Tak głupi, żeby zacząć lizać to on nie jest, ale dotknąć...
Szybko chwycił mocniej kij i delikatnie trącił gwiazdę końcem kija, zaraz potem ktoś inny ponowił próbę kijem, mieczem, zaklęciem jakimś, a nawet pięścią.
-Z DROGI BABY, KOBIETY MAŁOSILNE! POKAŻĘ WAM JAK TO SIĘ ROBI GOŁOWĄSY ZASRANE!-wrzasnął, po czym zdjął młot i zamachnął się nim. Niestety z tyłu coś zahamowało ruch potężnego, wielkiego, ciężkiego młota, rozległo się ciężkie "uffff" oraz wielki brzdęk. Przypominało to trochę jakby jakiś wojownik dostał z zamachu wielkim młotem bojowym od bardzo silnego Krasnoluda w opancerzony przez kolczugę brzuch. Dźwięk, który wydobył się z jego ust również był bardzo podobny i Tevonrel dziwił się, że taki zbieg okoliczności trafił się właśnie teraz.
-Przyjacielu, ostrożnie, my się tym zajmiemy-poradził nagle jakiś mag, a Tevonrel spuścił młot, który zawisł w powietrzu.
-Przyjacielu, jak cię gwizdnę młotem w ten głupi, bezmózgi łeb to przez miesiąc takie gwiazdki będą ci się pokazywać! Będziesz miał co badać napuszony, skretyniały głąbie o paskudnej mordzie! A może ja bym cię tak profilaktycznie w pysk pier...-przerwał mu upadek jakiegoś wojownika.
-A temu co? Może ja go tak profilaktycznie w pysk młotem pier...-powiedział, ale znowu mu przerwano.
-NIE! Nie! Lepiej nie!-powiedział ten sam mag.
-A ty to się lepiej nie odzywaj, bo masz zbyt wypukłą twarz... A może ja ci ją spłaszczę... Mam akurat narzędzia do tej operacji plastycznej. Chirurg zaraz zajmie się tobą-to mówiąc podniósł młot, ale zauważył gwiazdę.
-PRZEZ CIEBIE ZNOWU MUSZĘ BRAĆ ZAMACH!-wrzasnął na Maga, po czym wykonał zamach, lecz tym razem nie napotkał oporu. Dziwne tylko, że tak jakby wszyscy wokół się odsunęli i wstrzymali oddech... Dziwne, lecz nie zastanawiał się nad tym, ponieważ z całą swoją siłą i masą uderzył młotem w gwiazdę. W ogóle się nie poruszyła, jednakże z jej wnętrza dało się słyszeć tylko "Ajssssssłyndsssss...". Dziwne...
Tevonrel już wziął zamach, by uderzyć ponownie, gdy usłyszał:
-Ludu Ditrojid, przybysze z dalekich krain, przyjaciele!!! Zwycięzcami tegorocznego turnieju są ci oto śmiałkowie! Niech Światło wspiera ich co dzień tak, jak uczyniło to dzisiaj!-krzyczał Drow z wieżyczki, pokazując na nich. Tev wyszczerzył się, po czym zaczął machać młotem na wszystkie strony, robiąc sobie przejście, przy czym darł się:
-PRZEJŚCIE! PRZEJŚCIE, BO IDĘ!-krzyczał Tev, wychodząc spośród tłumku, chowając topór.
-Możemy prosić o zasłonę?-odezwał się głos z wieżyczki, a wokół zrobiło się ciemno. Fajerwerki zaczęły latać i wybuchać w powietrzu różnokolorowymi barwami.
Po jakimś czasie zostali zaprowadzeni pod świątynię wspaniałej wielkości, przed którą jakiś pajac, który uciekł z cyrku zaczął machać patykiem.
-Dziadek, przestań machać badylem i lepiej po jakieś winko mszalne skocz-powiedział z uśmiechem, ale tamten wydawał się nie zwracać na niego uwagi, mało tego dał mu trójkątny kamień jakiś. Postanowił go schować, mimo iż nie miał żadnej wartości materialnej. Przynajmniej tak mu się zdawało.
-Wasza odwaga, upór i waleczność sprawiły, że stoicie teraz przed wrotami tej świątyni jako zwycięzcy. Pamiętajcie jednak, iż tego dnia, tak jak wiele razy wcześniej, zostaliście zwycięzcami we własnych sercach, pokonując lęk, lenistwo i tchórzostwo. Z wolą Światła, idźcie dalej, i przyjmujcie dzielnie to, co Ono wam daje-powiedział.
-Dziadek, powiem ci coś w sekrecie... bredzisz jak potłuczony. Czy ty przypadkiem nie jesteś po pół litra? Przynajmniej... Gadasz od rzeczy tak, jakbyś co najmniej ze dwa litry wypił. Idź lepiej wytrzeźwiej, a wtedy poczujesz taki cholerny ból łba jakbym ci tym młotem zajechał. Nie daj się zwieść i użyj mocy! Jak nie będziesz wiedział jak to zrobić, to idź w stronę światła. Tam dowiesz się, że to potężny kac. Lecz go rosołkiem z kury albo barszczykiem czerwonym. Z braku tych składników może być pół litra i kufel Krasnoludzkiego piwa, a kac minie. Gwarantuję-poklepał go po plecach, po czym wszedł do świątyni za resztą.
Nagle wrota zamknęły się za nim pozostawiając świątynię w spokoju. Względnym.
Tevonrelowi Tygrysi umysł mówił, że coś jest nie tak, więc podbiegł, by być w pobliżu swojego ciała albo ciała Sathema, by obserwować kogoś kto ma lepszy wzrok i słuch od niego. Tak się składa, że wolał być bliżej swojego ciała i zobaczył, że ono coś usłyszało i zobaczyło, więc rozejrzał się, ale niczego nie zauważył.
Na górze pod sufitem jest rozeta, rzucająca światło, które układało się w zdania-opowieść, którą po przeczytaniu skwitował kilkoma słowami.
-Dureń. Nie potrafi kłamać. Skąd kretyn wiedział co śniło się tamtemu?! Kretyn-mruczał do siebie, wciąż rozglądając się.
-Tom nie może ufać Astowi dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, trzeba przeprowadzić ściśle ustalone w tym celu procedury, nie może się wkraść do sprawy chaos, lecz moim zdaniem Tom nie ma także dowodów by nie ufać Astowi. Tak, takie jest moje zdanie-powiedziała Kejsi, lecz mówiła tak, jakby można było się tego spodziewać po Inkwizytorze.
-Przepraszam bardzo kochani, ale skąd ten jego brat wiedział co śniło się temu człowiekowi ??-odezwał się Sathem, ale jego wystrój mówił, że siedziała w nim Charlotte. Gdy tylko wypowiedziała te słowa pojawiły się snopy światła padające pod stopami każdego z nich, po czym materializowały się. Pod nogami ciała Waldorffa pojawiła się klatka na ptaki.
-Po co mi te druty?-warknął zły, lecz dalej czujny. Jego ciało dostało kwiatek, a Charlotte lusterko, co znaczyło, że prezenty są dla tych, którzy siedzą w ciałach, nie zaś dla ciał.
Cisza przestała się Tevowi podobać, niestety Kejsi też, bo zawołała:
-Jest tam kto? Kapłanie, to ty? Potrzebujemy twojej pomocy! Jest z nami pokaleczony człowiek z wieloma bliznami, którego trzeba uleczyć!-powiedziała patrząc w górę.
-Zamknij się głupia!-powiedział zduszonym głosem Tev, ale było za późno, bo coś zaczęło chodzić i mruczeć na górze. Nawet ciało Waldorffa usłyszało wszystko dokładnie.
-Masz to, czego chciałaś! Pamiętaj, że jesteś bardzo szybka, a moimi ostrzami możesz przeciąć nawet kamień jak bardzo się postarasz! Uważaj na nie!-mruczał do niej cicho.
Nagle coś rzuciło się na żyrandol, od którego odbiło się trafiło w kolumnę, po której się zsunęło. Umysł Tygrysa automatycznie obserwował nieznajomego, a ciało Krasnoluda już trzymało młot w rękach. Krasnolud z umysłem Rakszasy... ciekawe połączenie odruchów i wyuczonych reakcji... ciekawe czy wyjdzie to na dobre...
Patrzył uważnie jak dwunożne stworzenie w czarnych, zniszczonych ubraniach i resztkami kajdan wokół prawej kostki. Zobaczył, że patrzy na ciało Kejsi, więc postanowił przypilnować, żeby nie zrobiła nic głupiego, więc chwycił swoje ciało za łapę, zaś młot położył na ramieniu.
-Nic nie rób i zamknij się. Zaczniesz jak cię puszczę-mruknął. Wiedział, że go usłyszała, bo jednak była Rakszasą z genialnym słuchem.
Nagle tamten rzucił się na ciało Kejsi, przed którym zatrzymał się centymetry od jej twarzy. Jedyne co zrobił to mocniej przytrzymał swoje ciało, by nie zrobiło nic głupiego i nie wyrwało się. Cenił swoje ciało ponad dzikie stworzenia z czerwonymi, gniewnie zmrużonymi oczami i obnażonymi kłami. Co prawda w jego świecie każdy uciekał właśnie przed nim, a ocena przeciwnika, jaką dokonywał przy każdym przeciwniku mówiła mu, że jego ciało ma bardzo podobną szybkość, jednakże mógł się mylić nie będąc w nim. Tygrys mógł być szybszy, szczególnie, kiedy to on, Tevonrel nim kieruje. Potrafi on bowiem dotrzeć do ukrytych możliwości znacznie zwiększających naturalne zdolności ciała.
Oby ona to znalazła-pomyślał, przygotowując się do puszczenia Tygrysiej łapy i chwycenia młota.
 
Alaron Elessedil jest offline