Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2007, 17:17   #50
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Jerzy

Życie jednak całkiem nie uszło z młodego Dominika, Jerzy wyczuwał jak w jego ramionach ciało współbrata unosiło się chwytając łapczywie powietrze w płuca. Młodzian straszliwie zakaszlał a z jego ust wyciekła malutka stróżka krwi.

-Przepraszam ojcze…jak zwykle wygłupiłem się…wybacz. – Mówił z wielkim trudem, co chwilę krwawy kaszel przerywał jego słowa. Złapał mocno za rękaw Jerzego i wbijając wzrok gdzieś w niebo ze spokojem dodał. – Wszystko, czego potrzebujecie jest w mojej teczce…dorwij ich i pomścij nas…- Nie zdołał jednak dokończyć, bezwładnie zawisł w objęciach klechy.

-Dominiku, DOMINIKU?! – zakrzyknął w gniewie i rozpaczy smokobójca żeby dopiero po chwili zauważyć, że brat Dominik jedynie zemdlał. Najwyraźniej nie miał zamiaru żegnać się z życiem, jeszcze nie teraz. Jego stan był jednak fatalny, potrzebował pomocy medycznej i to natychmiast.

Wtedy właśnie Jerzy usłyszał głos mężczyzny w leżącym od niego na wyciągniecie ręki telefonie komórkowym należącym to obezwładnionej blondynki. Jej stan było ciężko ocenić, jeżeli jeszcze żyła to musiała mieć naprawdę płytki oddech…

-Czy wszystko w porządku?! Co się tam do cholery dzieje?! Odpowiadaj natychmiast! – głos uporczywie domagał się wyjaśnień, wywołując w Jerzym coraz to większy gniew.

Kimkolwiek był ten facet on go dorwie…Ksiądz w pobliżu usłyszał odgłosy strzelaniny, zbliżały się w jego kierunku - „Co tym razem?!”



Blanka

Czy ten huk w oddali to był wystrzał?” – Nie miała czasu na zastanowienie, ponieważ obie dziewczyny przeszły obok nie zwracając najmniejszej uwagi na wyrwę w ścianie. Teraz przyszła kolej na Blankę, w napięciu oczekiwała nadejścia faceta, który miał śledzić jej „przyjaciółki”. Czuła, że zamiast strachu ogarnia ją coraz większe podniecenie powodowane zapewne przez adrenalinę i poczucie tego, że robi słuszną rzecz.

„A może po prostu zabijanie sprawia mi przyjemność, może stałam się taka jak ONI”

Gdy Cygan pojawił się bez żadnych oporów rzuciła się na niego mierząc kolbą pistoletu w jego kark. Miała przewagę zaskoczenia, ale zlekceważyła przeciwnika. W chwili, kiedy Cygan zablokował bez większego problemu jej cios i wykonał prostą dźwignię, przypomniała sobie jak sama trenowała dokładnie to samo. Banalnie proste posunięcie…

Było już jednak za późno i Blanka z impetem uderzyła bokiem ciała o twardą powierzchnię jezdni. Zrobiło jej się ciemno przed oczami a w ustach wyczuła smak krwi –„Kiedy ten gnój mnie przewrócił, musiałam sobie przygryź język” – przeleciało jej przez myśl, ale nim na powrót doszła do siebie choć trwało to sekundy była udupiona.

Jej pistolet leżał po nogami Cygana, żeby już po chwili znaleźć się w jego dłoni. Popatrzył z zagubionym wzrokiem na Blankę jakby nie wiedząc, co powinien właściwie zrobić…

BANG!



Kasia i Sonia


Wzdrygnęły się usłyszawszy stłumiony wystrzał albo coś, co mogło to przypominać. Niewiele brakowało żeby rzuciły się przed siebie ile sił w nogach, ale…ale one już nie były tymi samymi kobietami, co wcześniej i zamierzały zrealizować plan od początku do końca. Poczucie wzajemnej bliskości tylko dodawało im sił.

Tak jak Sonia myślała, Blanka wybrała sporą wyrwę, aby w niej poczekać na tajemniczego mężczyznę, który je śledził.

Obie dziewczyny usłyszały dźwięki szamotaniny i zanim zdążyły się odwrócić rudowłosa kobieta leżała już na ziemi a Cygan podnosił z ziemi jej broń.

„Nie mogę na to pozwolić!” Sonia wyszarpała pistolet z kieszeni kurtki, którą dostała w mieszkaniu Kasi i wystrzeliła w stronę napastnika…chybiła. Kula świsnęła obok głowy Cygana, który jedynie skulił się nie bardzo wiedząc, co się dzieje i nie zastanawiając się dłużej rzucił się do ucieczki. Nie odwracając się nawet, w pełnym biegu strzelił za siebie dwa razy, ale kule jedynie naderwały nieco rdzy, która odleciała z „Czerwonego mostu” wielkimi płatami, po czym upuścił broń kilka metrów od leżącej Blanki.

Blanka/Sonia/Kasia

Kobiety wiedziały doskonale, że nie mogą pozwolić mu uciec, byłyby wtedy spalone na całej linii, w końcu widział ich twarze.

Sonia i Kasia podbiegły do Blanki podnoszącej się z ziemi, która mimo twardego lądowania była cała nie licząc paru zadrapań i sińców. Wściekła na siebie dziewczyna kuśtykając podniosła swój pistolet i wymierzyła. Cygan był na nich za szybki, nie mogła spudłować. Kolejna kula poszybowała w kierunku uciekiniera.

Mężczyzna zawył a z jego prawej łydki trysnęła krew, ale jego determinacja była tak wielka, że zaczął czołgać się byle tylko uwolnić się od swoich niedawnych ofiar. Jego wysiłek był jednak nadaremny…
 
mataichi jest offline