Elkan natarł na strażników. Jednemu z nich obciął obie nogi, drugiego zaś kopniakiem przewrócił na ziemię.
*Dobrze mi idzie*, pomyślał *Czemu zawsze tak nie może być?*
Następną rzeczą jaką zrobił kapłan była próba pchnięcia mieczem dopiero co powalonego przeciwnika, żeby mieć pewność że już nie wstanie.
Potem podbiegł do Ciszy. Ujrzał ją całą zakrwawioną i bladą. Ujrzał także tego, kto to spowodował.
*Mniszką zajmę się później*, stwierdził. *Teraz trzeba kilku ludzi skrócić o głowę.*
Po takim wniosku spojrzał morderczo na zabójcę Ciszy i powiedział:
- Módl się, jeśli masz do kogo. - i rzucił się na niego z mieczem. |