Gnargo, padając po kolejnym ciosie na ziemie, uśmiechnął się paskudnie, gdyby ktoś zobaczył jego twarz, z pewnością rozpoznał by w niej szaleńca. Jednak, to obłąkane spojrzenie i uśmiech oznaczały chęć walki, mordu, krwi, podjęcia wyzwania i możności zrealizowania swojej roli. Gdy wstał, klął, obracając się na wszystkie strony. -Pokaż się ty zdechły psie! Stań tu przede mną i spojrzyj w twarz śmierci!
Jego okrzyki przerwał kolejny cios w szczękę. ~~Tego już za wiele.~~ Gnargo zamknął oczy. Wiedział, że na nic mu się nie przydadzą, a inne zmysły będą czujniejsze. ~~Muszę go zwalić na ziemie, jak będzie leżał, łatwiej go będzie trafić.~~
Krasnolud począł biec w jednym kierunku, a przebiegłszy kilkanaście metrów gwałtownie się zatrzymał i obracając się wykonał obszerny i zdecydowany cios nogą, a potem łokciem i ręką. Gdyby zwalił przeciwnika, od razu przeszedłby do zwarcia i starał się ogłuszyć wroga, tłukąc go do nieprzytomności. Jednak spodziewał się, że skoro wróg potrafi być niewidzialny, to z pewnością nie jest aż tak głupi, żeby za nim pobiec. Gnargo stanął wyprostowany, z zamkniętymi oczami i rękami spuszczonymi wzdłuż tułowia. Starał się skupić wszystkie pozostałe zmysły, wyczuć zapach, uchwycić szelest, drganie powietrza, cokolwiek, co dałoby mu możliwość namierzenia wroga. Czekał na dogodną okazję, aby zwalić go z nóg. |