Gdy
Brian otworzył drzwi do „klasy”, kątem oka zauważył przemykającego obok szczura. Przyzwyczajony do obcowania z naturą Kainita od razu rozpoznał w tworzeniu jednego z futrzanych przyjaciół
Nosferatu. Zwierzątko widać spieszyło do swego pana z raportem, wobec czego
Gangrel nie zamierzał mu przeszkadzać. Sam zresztą musiał zdać raport nowemu
Księciu.
Cokolwiek
Aligarii pomyślał o zdolnościach tropienia
Briana, nie dane mu było skomentować jego wypowiedzi. Gdy tylko
Gangrel skończył wyjaśniać sprawę i zasiadł w jednej z ławek, głos zabrał
Karol, który gładził jednocześnie swego szczura po główce, gdy ten wyraźnie zadowolony przysiadł na brzegu jego ławko.
-
Panowie, oto zaraz będziemy mieć gościa. Wszakże wspomniany gość – prawnik właśnie tu idzie.
Minęła chwila, w mniemaniu ludzkim kilka uderzeń serca, gdy faktycznie ktoś zapukał do drzwi. Po chwili ukazała się znajoma już sylwetka pana Sorre.
-
Witam panów raz jeszcze i przepraszam, że przeszkadzam. Rozumiem, że pańskie słowa – tu zwrócił się do
Archonta –
Były zachowaniem dbałości o Maskaradę, jednakże na tę chwilę zmuszony jestem ominąć metaforykę oraz porzucić wszelkie alegorie. Chodzi o to, byśmy się dobrze zrozumieli.
Mężczyzna znów uśmiechnął się na ten swój cwaniaczkowaty sposób, po czym rzekł do wszystkich zgromadzonych w sali:
-
Moje nazwisko i zawód panowie już znają, co spostrzegawczy z was wiedzą już, że jestem zwykłym człowiekiem... Do tych informacji należy dodać jeden fakt: w ramach mego zawodu pełnie funkcję doradcy prawnego księcia Reijkiaviku, a moim nadrzędnym zadaniem jest tuszowanie wszelkich oznak istnienia nadnaturali w mieście. Przekupstwa, wymazywanie danych z komputerów, zmienianie raportów... Słowem: brudna robota. Wyznaczony jestem i opłacany przez Camarillę, wobec czego moje usługi należą nie tyle do osoby, co do reprezentanta Camarilli na tym terenie (co innego, jeśli chodzi o pokrywanie szkód i łapówek, to już idzie z kieszeni owego reprezentanta). Pan Roland poinformował mnie, że doszło do zmiany na stanowisku księcia i mam się zgłosić do niejakiego "Aligariego - Drewniaka Sflaczałego" (tylko cytuję). Czy mogę wiedzieć, który to z panów oraz zobaczyć dokumenty potwierdzające ową zamianę?
I znów ten uśmiech... przy nim każdy czuł się tak, jakby ów człowiek prawa mógł w każdej chwili wyciągnąć brudy przeszłości danego osobnika i zniszczyć jego przyszłość...