„Przybliż się, daj znać gdy będziesz nad budynkiem w którym się znajduję” – przekazał telepatycznie swojemu Chowańcowi, ucieszony, że nic mu nie jest.
Spojrzał z niesmakiem jak niektórzy konsumują przyniesioną zupę, jeśli tą polewkę można było nazwać inaczej niż pomyje… Mimo to dobrze wiedział, do czego skłania wielodniowa głodówka.
Elf w końcu zbliżył się na tyle blisko do kapłana, iż ten zdołał wyswobodzić go z krępującej szmaty.
-Dziękuję – wycharczał przez wysuszone gardło, chwilę później całą swą uwagę skoncentrował na nieznajomym.
Precyzja i szybkość ciosu sprawiała, że mieli do czynienia z profesjonalistą, z kimś kogo nie należało lekceważyć i kimś kto miał jakiś interes, aby uchronić przed zranieniem tego człowieka – spojrzał na Marka.
Elf nie zamierzał chwilowo rzucać czarów ani zdradzać swych umiejętności. Czekał raczej na ruch nieznajomego, gotów był jednak do szybkich działań w przypadku wyczucia zagrożenia. Z ostrza nieznajomego wciąż ściekała krew, elf mimo to patrząc mu w oczy – nie tracąc przy tym z widoku sylwetki całego ciała, zaczął zbliżać się w stronę zwłok strażnika, przy którym musiały znajdować się klucze do kajdan.
- Pozwolisz że się odkujemy?
W przypadku sprzeciwu zamierzał się cofnąć, przy jego braku uwalnia siebie, kapłana i podaje klucze pozostałym
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 09-01-2008 o 19:08.
|