Kaena
[ukryj="Odyseja"] Leżała bezwładnie stąpała po niezliczonych krainach, widziała niesamowite stworzenia. Raz padał deszcz raz świeciło słońce. Stąpała po miękkiej trawie raz po ostrych cierniach. Tak przechodząc ze skrajności w skrajność Oparła się negatywnej wizji, która dawała magia komnaty. Nadzieja powoli ogrzała jej zamarźnięte serce, otuliła jej samotną duszę.
Na początku wydawało się jej, że znajduje się już w zaświatach. Ciemność spowiła jasne wizje i zobaczyła jasny punkt. W którym nagle pojawiła się niewyraźna sylwetka. Powoli ta sylwetka nabierała ostrości. Poznała ją i doszła do wniosku, ze wcale nie chciałaby jej widzieć.
Ork chwycił ją za włosy i zaciągnął do jasnego pomieszczenia.
-Ta idiotka zawiodła. Zdradziła. Gdyby nie jej głupota, ONI już by nie żyli
Usłyszała głos Aserota, rozbudzający ją z podziwu nad Delar'adi'ondem
-A ty.. Masz dosyć? A może chcesz, by z tobą stało się to samo, co z nią?
Zwrócił się do niej Czarnoksiężnik. Zerknęła na szklaną kulę.
Druidce żal było tej małej dziewczynki, lecz nie mogła jej pomóc, musiała jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Życzyła jej tylko szybkiej śmierci. Nie chciała pokazać po sobie bólu, gdyż nie chciała dać satysfakcji Aserotowi. - Nie umrze. Przez wieczność będzie tak cierpieć...- powiedział czarnoksiężnik, gdy nie spostrzegł żadnego uczucia na twarzy elfki.
-Nic mnie to nie obchodzi powiedziała Kaena spokojnie i zimno, po czym szybkim ruchem pchnęła szklaną kulę z podwyższenia na którym się znajdowała. [/ukryj]
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |