Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2008, 23:34   #63
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
-Należy pukać zanim się wejdzie, zapamiętajcie to dobrze, bo nie lubię się powtarzać. A teraz przechodząc do sedna, bo nie mam wiele czasu, czego chcecie? Tylko bez zbędnych frazesów.- Odparł kapitan na powitanie.
- Mam wejść i wyjść? – zadrwił sobie najemnik. Kapitan skrzywił się nieco, na twarzy Revana pojawił się paskudny uśmiech.
- Nie żartuj ze mnie w ten sposób, jeszcze wczoraj oboje siedzieliście w celach. Tak czy siak, czego chcecie? – widać było, że sam początek go znużył.
- Już nie siedzimy, a to jest wielka różnica. Sprawa jest prosta, przysyła nas tutaj brat Albrecht, czy jak mu tam. Chcemy odzyskać nasze mienie.
- Jakie mienie, wszystkie wasze rzeczy znajdują się już w magazynie.
- Konie.
- A to inna para butów. Konie są w naszej stajni i otrzymaliśmy polecenie by wam ich nie wydawać dopóki nie spełnicie swojego zadania.
- Nie martwcie się są pod dobrą opieką. – dodał po chwili.
- Rozumiem. To ma być zabezpieczenie, abyśmy nie uciekli, tylko skupili się na zadaniu.
- Jednak w tym zadaniu mogą być niezwykle przydatne, choćby z tego powodu, że, ot, w teorii, będzie trzeba gdzieś nadążyć.
- Niby gdzie? Jeśli ta gnida opuściła miasto to i tak już go nie znajdziecie a po mieście konie wam nie są potrzebne.
- Jak opuści miasto, to nasze zadanie wymaga tego, byśmy go dogonili. Przynajmniej warto próbować, wtedy można by powiedzieć, żeśmy się nie starali. A wtedy co, znowu do celi? Na to się nie zgodzę, zresztą brat Albrecht zapewniał nas, ze wydacie nam konie.
- Zapewniał was? A to ciekawe, bo wcześniej nocy ostrzegał mnie bym koni nie dawał… a co do pościgu to już wasza w tym głowa byście złapali go jeszcze w mieście
- To coś ten klecha się gubi. Nie wnikam. Skoro widzę, że żadnej nadziei w tym nie ma, zapytam cię, co nieco, żeby nie wyszło, że marnujemy czas. Orientujesz się w tym, co zaszło, opowiedz nam proszę, co wiesz. Wszystko. – usiadł bezpardonowo na krześle. Kapitan znowu popatrzył krzywo, chyba tym się zajmował na służbie, bo całkiem dobrze mu to wychodziło. Revan odwzajemnił się kpiącym uśmiechem.
- Grzeczniej, jeśli łaska.
- Jesteśmy skazańcami. Zbyt wiele od nas oczekujesz. – kapitan westchnął.
- O samej sprawie niewiele wiem tyle jedynie, że opat został otruty a wy macie znaleźć truciciela… - …straż ma się do tego nie mieszać.- dodał po chwili namysłu
- Uu, naprawdę? To nie wiele. Jesteście wszakże kapitanem straży, powinniście być najlepiej poinformowani w mieście. Nie było żadnych niepokojących rzeczy, nie zajechał ktoś ostatnio do miasta podejrzany? Nikt nie kręcił się w pobliżu murów, nikt nie podżegał ludzi do buntu? Żaden burdel nie spłonął, nikt z miasta nie uciekł? W takim razie to zapadła dziura jest, nie miasto, więc nie dziwota, że nic nie wiecie. – uśmiechnął się swoim zwyczajem.
- Ty się pytałeś, co wiem o sprawie a nie, co się ostatnio działo w mieście - uśmiechnął się drwiąco. Widać nieźle wychodziło im uczenie się coraz paskudniejszych uśmieszków od siebie.
- Wszystko może być ze sobą powiązane. – odparł Revan po chwili namysłu.
- Ostatnio to jedynie magazyn zapłonął będzie z tydzień temu, a z oszustami i banitami to radzimy sobie w odpowiedni sposób. Szubienicę szybko się stawia.- na jego twarzy zagościł paskudny uśmiech.
- Co do podpalenia, sprawca się znalazł?
- Nie. Podejrzewano wypadek lub przypadkowe podpalenie.
- Ha. Podejrzewam, że i za tą sprawe jest jakaś nagroda?
- Jaka nagroda, sprawa jest jasna, jakiś pijak zapewne chciał zapalić fajkę i przypadkiem zaprószył ogień albo komuś lampa upadła a przecież nikt się nie przyzna, bo musiałby płacić za zniszczone towary.
- Szkody były, sprawca musi się znaleźć. Wiem, że i takie sprawy czasem męczą. Nie omieszkamy tego sprawdzić, czasem można się natknąć na interesujące rzeczy.
- A kiedy tak myślę to niedawno do miasta przybył mężczyzna. Zatrzymał się u kupca Marca Bergsona. Ponoć cholernie bogaty, ale nic mi o tym nie wiadomo, rzadko kiedy się go widuje na ulicach. – kapitanowi widać rozwiązał się język.
- No i z 5 dni nazad zaginął jeden mężczyzn. – dodał po chwili. - Znaleźliśmy tylko zakrwawioną i pustą sakiewkę.
- Gdzie zaginął? - zaciekawił się nagle.
- Jakbym widział gdzie to bym nie trzeba było szukać, Nie wrócił na noc do domu i jego żona mi o tym doniosła.
- Gdzie znaleźliście tą sakiewkę.
- We zachodniej części miasta nieopodal murów. Przy nieużywanej obecnie wieży.
- To wszystko, czy coś jeszcze chce nam pan powiedzieć? – powiedział, aby widocznie zakończyć rozmowę. Miał ochotę iść teraz do karczmy, może spotka w niej swoich towarzyszy.
- Jak dla mnie wszystko. – zlustrował najemnika chłodnym wzrokiem.
- W takim razie dziękuję, że zechciał pan z nami współpracować, chamami i prostakami, dla których życie ludzkie nie jest warte więcej niż kufel piwa. Dziękuję w imieniu swoim i reszty moich towarzyszy. Mamy nadzieję, że niedoszły morderca opata niedługo się znajdzie, że znajdziemy lek pochodzący z przeklętego miasta, a także, że znajdziemy dziada, który swoim nałogiem przysporzył samych kłopotów miastu, oraz bogatego kupca, który interesuje się porywaniem ludzi. Żegnam. - wstał, podszedł do drzwi, po czym dygnął lekko na pożegnanie i wyszedł razem z Felkiem. Odebrał od strażnika swoja broń, i nie namyślając się długo, ruszył razem z żołnierzem wzdłuż uliczki, w nadziei na znalezienie jakiejś porządnej speluny.
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 02-01-2008 o 23:38.
Revan jest offline