Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2008, 02:21   #160
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Akt II Kanały
Scena 3 Błądzenie w kanałach
Kanały, 2 IX 1944

Nie liczyli czasu, ale przeszło godzinę maszerowali wąziutkim kanałem, brodząc po szyję w gęstawej i cuchnącej brei. Niedawny konflikt, dziwaczne rozkazy „Wiernego” i frustracja „Jonasza” wciąż były w nich. „Daniel” starał się jak mógł pomóc porucznikowi, lecz kanał był zbyt wąski i w większości przypadków „Wierny” sam parł naprzód, co rusz zatrzymując się, spowalniając marsz oddziału. Świeże rany bolały coraz gorzej, choć wydawało się to niemożliwe. W zasadzie poza cierpieniem niczego więcej nie czuł, nie dostrzegał. Żebra jątrzone przez ściek paliły żywym ogniem, porozrywane i stłuczone mięśnie pulsowały ostrym bólem. Co chwilę czuł, że traci przytomność, by zaraz ją odzyskać, dławiąc się mętną, śmierdzącą wodą.


W pewnej chwili dostrzegł światło daleko przed „Olgą”, „Jonaszem” i innymi. Światło jarzące się niczym oblicze Pańskie. Czuł, że podąża wprost na spotkanie śmierci. Uśmiechnął się pod nosem. Spokojnie, nie ucieknie kostusze, nie miał nawet jak. I nie spieszyło mu się. Zamknął oczy, przez jakiś czas znów odpłynął. Kiedy je otworzył stał sam, nikogo nie było, absolutnie nikogo. Poza dziesiątkami rozkładających się ciał w obszernym kolektorze wypełnionym do pasa ściekiem. Ciała powstańców. Obrzękłe twarze, wzdęte brzuchy, groteskowo powykręcane kończyny. Znów odpłynął…


- Hej, budź się, budź się do jasnej cholery. – Głos „Daniela” wyrwał go z majaczenia. Pokiwał sennie głową.


„Basia” brnęła w środku szyku, zgięta wpół, trzymając się jedną ręką „Groma”, który wyraźnie drżał pod jej dłonią. Ze strachu? Z nadmiaru adrenaliny? Nie wiadomo, jak długo wędrowali. Korytarz kilkukrotnie łagodnie skręcał, to w jedną, to w drugą stronę, schodził lekko w dół. Wreszcie „Olga” cichym szeptem zakomunikowała, że wyszli na inny burzowiec. Powstańcy z „Wigier” wychodzili jeden po drugim, na podobny do poprzedniego przestronny korytarz, którego środkiem z głośnym szumem parł ściek. Znów przypadli do ścian, do cna wyczerpani nie zwracali uwagi na jeszcze większy smród panujący w tym korytarzu. Odpoczywali w kompletnej ciszy i ciemnościach. To dziwne, lecz było tu ciemniej, niż w niskim, ciasnym korytarzu, z którego się wydostali. Lecz przynajmniej plecy aż tak nie bolały. „Basia” próbowała przebić wzrokiem wszechobecne ciemności, macała wokół dłońmi. „Grom”… „Jonasz”… „Olga”… Łączniczka cicho szepnęła do sanitariuszki:


- Nie znam tego korytarza, ale jest chyba równoległy do poprzedniego… - Zamyśliła się. Wreszcie powiedziała nieco głośniej. – Panie poruczniku, dalej poprowadzę chyba znam drogę…
Chyba… „Basia” zajęła swoje miejsce w szyku. „Jonasz” cichym głosem kazał sprawdzić stan broni, w miarę ją oczyścić, i tak mała szansa była, by po marszu po szyję w ścieku wypaliła w przypadku spotkania szkopów.


To „Jonasz” pierwszy usłyszał dziwne zgrzytanie, ciche lecz zwielokrotnione. Potem doszły do tego piski. A potem zalała ich fala szczurów. Uciekały, biegły lub niezgrabnie przebierały łapkami w wodzie. Nie widzieli ich, lecz czuli ich ocierające się, wychudłe, zwinne ciałka. „Jastrząb” krzyknął i zaczął się miotać nim „Jonasz” przycisnął go do ściany. Sam sierżant najchętniej otworzyłby ogień z emgie do tej fali obrzydliwych gryzoni. Każda komórka jego ciała wrzeszczała ze strachu. Te szczury uciekają!!!


- Te szczury uciekają. – Rzeczowy i chłodny głos „Chmury” przywrócił rozsądek sierżantowi. – uciekają przed czymś. „Olga” jesteś pewna, że idziemy w dobrym kierunku?


Pewnie wszyscy o tym myśleli, mimo to szli naprzód. Za pobliskim zakrętem zobaczyli , skąd uciekły szczury. W kolektorze z majaków „Wiernego”, w wodzie po pas spoczywały dziesiątki ciał powstańców. Napuchłych, rozkładających się wyjątkowo szybko w tych warunkach. Wiele z nich nosiło ślady szczurzych zębów. Było tu nieco jaśniej, pomarańczowe światło łuny pożaru wpadało, przez otwarty, kwadratowy właz umieszczony przynajmniej dziesięć metrów nad nimi. „Czarny” załkał cicho:


- Boże, nie…


Ciała były wszędzie. W poniemieckich panterkach, granatowych kombinezonach artyleryjskich, z których znane były oddziały AK z Żoliborza. W cywilnych ciuchach. Wyjście z kolektora znajdowało się po drugiej stronie. Tam dalej wiódł ich korytarz.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline