Bayard lekko skołowany, zgubiwszy się w połowie przydługiego monologu, jedynie wzruszył ramionami, po czym gdy grajek zamilkł, jął ciąć krzewy swym mieczem, którego żal mu było niepomiernie, ale nie miał ochoty już przekomarzać się z krasomówcą.
W końcu krzaki zostały wycięte na tyle, by wóz z trudem, ale jednak, dał radę przejechać. |